cytaty z książki "Eryk"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Uciekam, więc jestem. A raczej: uciekam, więc przy odrobinie szczęścia nadal będę.
Co ciekawe, bogów Dysku nigdy nie interesowały sądy nad duszami zmarłych, więc ludzie szli do piekła tylko wtedy, gdy w głębi serca wierzyli, że powinni tam trafić. Oczywiście nie wierzyli, jeśli nie wiedzieli o jego istnieniu. To tłumaczy, dlaczego tak ważne jest, by strzelać bez ostrzeżenia do wszystkich misjonarzy.
W końcu cała sztuka w życzeniowym interesie, polegała na tym, żeby klient otrzymał dokładnie to, o co prosił, i dokładnie to, czego naprawdę wcale nie chciał.
Astfgl przeszedł już przez wczesne stadium furii teraz dryfował w ciepłej lagunie wściekłości, gdzie głos jest spokojny, maniery uprzejme i wyszukane, i tylko ślad śliny w kąciku ust zdradza szalejące we wnętrzu inferno.
2) Nie podnoś żadnych pędów w żółto-czarne pasy, leżących na ścieżce i poruszających się nieznacznie, ponieważ na końcu często mają tygrysa.
Większa część historii jest przerażająca, kiedy się jej dokładnie przyjrzeć. Albo nawet niezbyt dokładnie.
Wiele razy patrzył Śmierci prosto w twarz, a raczej Śmierć patrzył jemu prosto w tył gwałtownie oddalającej się głowy.
Automat do kawy, owszem, automat jest niezły. Muszę przyznać. Dotąd topiliśmy tylko ludzi w jeziorach kociego moczu, ale nie zmuszaliśmy ich, żeby go kupowali na kubki.
Przyjrzał się szerokim stopniom, po których się wspinali. Były niezwykłe; każdy zbudowano z wielkich kamiennych liter. Na przykład ten, na którym właśnie stanął, głosił: "chciałem Jak Najlepiej".
A następny: "Myślałem, Że Będziesz Zadowolona."
Eryk stał na: "Dla Dobra Dzieci."
(...)
- To pewnie miały być dobre chęci - wyjaśnił Rincewind. Szli przecież drogą do Piekła, a demony to jednak tradycjonaliści.
- A co to jest mechanika kwantowa?
- Kobieta, która naprawia kwanty. Tak myślę.
Demon przestał machać nogami nad jamą. (...)
- Nie wiem, co takiego zrobił - odparł. Ale kiedy zacząłem tu pracować, za karę leżał przykuty do skały, a orzeł przylatywał codziennie i wydziobywał mu wątrobę. Standard. (...) To się zmieniło. Teraz przylatuje codziennie i opowiada mu o swojej operacji przepukliny. Przyznaję, że to skuteczne (...) Ale ja nie nazwałbym tego torturą.
Rincewind odwrócił się szybko. Zdążył jeszcze dostrzec wyraz śmiertelnej agonii na twarzy ofiary. To było straszne.
Czekały ich jednak rzeczy jeszcze gorsze. W kolejnej jamie kilkoro zakutych w łańcuchy i jęczących głośno ludzi musiało oglądać serię obrazków. Stojący przed nimi demon czytał z kartki:
- ... a to jak byliśmy w Piątym Kręgu; nie widać, gdzie mieszkaliśmy, trochę na lewo stąd; a tutaj ta zabawna para, którą tam spotkaliśmy; nie uwierzycie, ale (...)
- On im pokazuje swoje obrazki z wakacji? - zapytał zdumiony.
Obaj wzruszyli ramionami i odeszli, kręcąc głowami.
(...)
- O tym słyszałem - oświadczył Eryk. - On wziął i sprzeciwił się bogom, czy coś w tym rodzaju. Musi wpychać głaz na górę, chociaż ten ciągle się stacza...
Demon podniósł głowę.
- Ale najpierw - zapiszczał - musi wysłuchać Przepisów Niebezpieczeństwa i Braku Higieny Pracy dotyczących Podnoszenia i Przenoszenia Ciężkich Przedmiotów.
Dokładniej: 93 tomu Komentarzy. Same Przepisy zajmowały kolejne 1440 tomów. To znaczy ich Część 1.
Kłopot w tym- powiedział- że sprawy nigdy nie idą ku lepszemu. Zostają takie same, tylko jeszcze bardziej.
- To tylko żart, prawda? - zapytał cicho. - Ona nie jest naprawdę piękną Eleonorą? Nabierasz mnie?
- Z tymi gorąco krwistymi rasami zawsze tak to wygląda - wyjaśnił Rincewind. - Po trzydziestce piątce zaczynają się szybko starzeć.
- To przez makaron - dodał sierżant.
(...)
- Ale tam było napisane, że jej twarz tysiąc okrętów wyprawiła w morze...
- To się nazywa metafora.
- Kłamstwo - wyjaśnił uprzejmie sierżant.
(...) Uczcie się od ludzi, powtarzał piekielnej arystokracji. Uczcie się od ludzi. To zdumiewające, jak wiele można się od nich nauczyć.
Hrabia Beezlemoth podrapał się w jeden z trzech z nosów.
- I ludzie gdzieś tam wymyślili to całkiem sami? - zapytał. - Nie przekazaliśmy im żadnych, no wiecie, wskazówek?
Vessenego pokręcił głową.
- Ich własne dzieło - oświadczył z dumną, jak oddany wychowawca, który widzi, że jego najlepszy uczeń kończy studia z wyróżnieniem.
Hrabia wpatrzył się w nieskończoność.
- Myślałem, że to my mamy być potworami - szepnął z podziwem.
- Hej, chłopcze - rzucił. - Chcesz zostać żołnierzem, kiedy dorośniesz?
- Nie, sir.
Mężczyzna poweselał nieco.
- Słuszna decyzja.
(...) wciąż nie rozumiał, dlaczego miałby oddać komuś świat. Przecież świat nie należał do nikogo. Był przekonany, że ma swoich właścicieli, którzy też tak sądzą.
- To się nazywa metafora.
- Kłamstwo- wyjaśnił uprzejmie sierżant.
- Zresztą nie powinieneś wierzyć we wszystko, co wyczytasz z Klasyki - dodał Rincewind. - Oni nigdy nie sprawdzają faktów. Usiłują tylko wcisnąć ci legendy.
Co ciekawe, bogów Dysku nigdy nie interesowały sądy nad duszami zmarłych, więc ludzie szli do Piekła tylko wtedy, gdy w głębi serca wierzyli, że powinni tam trafić. Oczywiście nie wierzyli, jeśli nie wiedzieli o jego istnieniu. To tłumaczy, dlaczego tak ważne jest, by strzelać bez ostrzeżenia do wszelkich misjonarzy.
W dżunglach środkowego Klatchu rzeczywiście istnieją zagubione królestwa tajemniczych amazońskich księżniczek, które chwytają mężczyzn i wykorzystują ich do specyficznie męskich zadań. W samej rzeczy są one trudne i wyczerpujące, a nieszczęsne ofiary nie wytrzymują długo.*
* To dlatego, że naprawa bezpieczników, wieszanie półek, sprawdzanie dziwnych hałasów na strychu i strzyżenie trawników może w końcu pokonać nawet najsilniejszy charakter.
Imperium Tezumeńskie w porośniętych dżunglą dolinach środkowego Klatchu znane jest ze swych ogrodów warzywnych, wspaniałych wytworów rzemiosła z obsydianu, piór i nefrytu oraz masowych ludzkich ofiar składanych na cześć Quelcamisoatla, Pierzastego Boga, boga masowych ludzkich ofiar. Mówi się, że z Quelcamisoatlem człowiek zawsze wie, na czym stoi. Zwykle z liczną grupą innych ludzi na szczycie wielkiej schodkowej piramidy, gdy ktoś w eleganckim pióropuszu na głowie specjalnie dla niego wyłupuje przepiękny nóż z obsydianu.
Prowadzono potem luźne rozmowy o wystawieniu Rincewindowi pomnika; jednak w wyniku działania niezwykłej alchemii umysłu, jaka uaktywnia się w takich drażliwych sytuacjach, posąg szybko zmienił się w tablicę pamiątkową, potem we wpis do Listy Zasłużonych, wreszcie w naganę za niewłaściwy ubiór.
Wśród talentów Rincewinda najbardziej znanym była jego umiejętność ucieczki, którą przez lata doprowadził do poziomu czystej nauki. Nieważne, przed czym czy dokąd się ucieka, dopóki się ucieka. Jedynie ucieczka ma znaczenie. Uciekam, więc jestem. A raczej: uciekam, więc przy odrobinie szczęścia nadal będę.
Nieliczni śmiałkowie, którzy zdołali powrócić, przekazali wyruszającym ich śladem kilka cennych wskazówek, takich jak: 1) w miarę możliwości unikaj wszelkich wiszących pędów z paciorkowatymi oczami i rozdwojonym językiem na końcu; 2) nie podnoś żadnych pędów w żółto-czarne pasy, leżących na ścieżce i poruszających się nieznacznie, ponieważ na końcu często mają tygrysa; i 3) nie chodź tam.
Szatę maga zawsze łatwo rozpoznać. Jest obszyta cekinami, klejnotami, futrem i koronką, a wewnątrz ma zwykle sporą ilość maga.
- Spodobaliby ci się. Są podobno znakomitymi matematykami.
- Hm... - Eryk mrugnął posępnie. - Niewiele chyba mają do liczenia w tak zacofanej cywilizacji.
Rincewind przyjrzał się rydwanom szybko pędzącym w ich stronę.
- Myślę, że zwykle liczą ofiary - rzekł.
- (...) No dobrze. A teraz uciekamy.
- Dokąd?
Rincewind westchnął. Wiele już razy usiłował wyjaśnić ludziom podstawy swej filozofii, ale jakoś nic do nich nie docierało.
- Nie martw się o "dokąd" - powiedział. - Z moich doświadczeń wynika, że ta kwestia zawsze się jakoś rozwiąże. Kluczowym słowem jest "stąd".