cytaty z książki "Ostatni Olimpijczyk. Tom V Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Spojrzała na mnie, jakby rozkoszowała się świadomością, że nadal tam jestem. A ja uświadomiłem sobie, że robię to samo. Świat się rozpadał, a ja myślałem jedynie o tym, że ona żyje.
[Percy o Annabeth]
Chwycił mnie za rękaw, aż poczułem żar bijący od jego skóry jak od ognia.
- Ethan. Ja. Wszyscy nieuznani. Nie pozwól... Nie pozwól, by to się powtórzyło.
W jego oczach był gniew, ale też błaganie.
- Nie pozwolę - odparłem - Obiecuję.
Luke kiwnął głową i jego ręka opadła.
(...)
Zastali mnie, Annabeth i Grovera, stojących nad zgruchotanym ciałem półboga w ciepłym świetle ogniska.
- Percy - spytał mój ojciec z powagą w głosie - Co... co to jest?
Odwróciłem się ku Olimpijczykom.
- Potrzebujemy całunu - oznajmiłem łamiącym się głosem. - Całunu dla syna Hermesa.
<3
- Udawajmy, że jesteśmy dwojgiem zwykłych ludzi.(..)
- Okej.- przytaknąłem. - Zwyczajne popołudnie dwojga zwykłych ludzi.
Kiwnęła głową
- I wiesz... Teoretycznie gdyby tych dwoje ludzi lubiło się nawzajem, co trzeba by zrobić, żeby ten głuptas pocałował dziewczynę, hę?
- Och...- poczułem się jak jedna za świętych krów Apollina: powolny, głupi i jaskrawoczerwony.
- U Tysona wszystko w porządku? - zapytałem.
To pytanie chyba go zaskoczyło.
- Tak, w porządku. Radzi sobie znacznie lepiej, niż się spodziewałem. Chociaż "Masło orzechowe!" to dość dziwny okrzyk wojenny.
Podjąć musi herosów siedmioro wyzwanie,
Inaczej pastwą ognia lub burz świat się stanie.
Przysięga tchem ostatnim dochowana będzie,
A wróg w zbrojnym rynsztunku u wrót śmierci siędzie.
Nie dostanę całusa na szczęście? To już taka tradycja, nie? Myślałem, że mnie spoliczkuje. Ona jednak wyciągnęła swój sztylet i spojrzała na maszerującą ku nam armię.
Wróć żywy, Glonomóżdżku. Wtedy zobaczymy.
Przypomniało mi się, co powiedziała w Nowym Jorku: że chce zbudować coś trwałego, i pomyślałem, że może zrobiliśmy pierwszy krok.
(...) poczułem autentyczną suchość w gardle. - Chodzi o kogoś konkretnego? Spojrzałem na nią i zobaczyłem, że powstrzymuje się od śmiechu. - Śmiejesz się ze mnie - powiedziałem oskarżycielsko. - Wcale nie! - Wcale to ty mi tego nie ułatwiasz. Wtedy roześmiała się na dobre i zarzuciła mi ręce na szyję. - Nigdy, ale to przenigdy nie będę ci niczego ułatwiać, Glonomóżdżku. Przyzwyczajaj się. Kiedy mnie pocałowała,czułem się tak, jakby mózg mi się rozpuszczał.
- Chodzi o kogoś konkretnego? - zapytała Annabeth cicho.
Spojrzałem na nią i zobaczyłem, że powstrzymuje się od śmiechu.
- Śmiejesz się ze mnie - powiedziałem oskarżycielsko.
- Wcale nie!
- Wcale to ty mi tego nie ułatwiasz.
Wtedy roześmiała się na dobre i zarzuciła mi ręce na szyję.
- Nigdy, ale to przenigdy nie będę ci niczego ułatwiać, Glonomóżdżku. Przyzwyczajaj się.
Kiedy mnie pocałowała,czułem się tak, jakby mózg mi się rozpuszczał.
Moglibyśmy tak siedzieć całą wieczność, ale za nami rozległ się ryk:
- No, najwyższy czas!
Pawilon wypełniło nagle światło pochodni i tłum obozowiczów. Clarisse przybiegła na czele podsłuchujących, którzy chwycili nas na ramiona.
- Och, przestańcie! - poskarżyłem się. - Czy człowiek już nie ma prywatności?
- Turkaweczki muszą nieco ochłonąć! - oznajmiła radośnie Clarisse.
- Jezioro kajakowe! - wrzasnął Connor Hood.
Z głośnymi wiwatami podnieśli nas w dół wzgórza, ale na tyle blisko jedno drugiego, że mogliśmy się trzymać za ręce. Annabeth śmiała się i ja też nie mogłem powstrzymać się od śmiechu, mimo że byłem cały czerwony na twarzy.
Trzymaliśmy się za ręce aż do momentu, kiedy wrzucili nas do wody.
A potem ja śmiałem się ostatni. Stworzyłem bąbel powietrzny na dnie jeziora . Nasi przyjaciele czekali, aż wypłyniemy, ale ha! - jak się jest synem Posejdona, to nie ma potrzeby się spieszyć.
I był to niewątpliwie najlepszy podwodny pocałunek świata.
- Świetna robota z tymi nowymi domkami, tak swoją drogą. To chyba oznacza, że mogę się przyznać do wszystkich pozostałych synów i córek i przysłać ci nieco rodzeństwa w przyszłym roku.
- Ha, ha.
Posejdon zwiną pustą żyłkę.
Przestąpiłem z nogi na nogę.
- Hm, to był żart, prawda?
- No i oczywiście - ciągnął Zeus, choć wyglądał, jakby spodnie mu się tliły - musimy też... hm... podziękować Posejdonowi.
- Przepraszam, bracie - odezwał się Posejdon - że co?
-Musimy podziękować Posejdonowi - burknął Gromowładny. - Bez którego... byłoby trudno...
- Trudno? - zapytał niewinnym głosem mój tata.
- Niemożliwe - powiedział Zeus. - Byłoby niemożliwe pokonanie Tyfona.
-Ostrzegałam cię, córko. Ten drań Hades to nic dobrego. Mogłaś wyjść za boga lekarzy, albo boga prawników, ale nieee. Ty musiałaś zjeść ten granat.
Jestem tutaj, ponieważ kiedy wszystko inne zawodzi, kiedy wszyscy potężni bogowie udają się na wojnę, ja pozostaje. Dom. Ognisko. Jestem ostatnią Olimpijką. Musisz o mnie pamiętać, kiedy staniesz przed ostatecznym wyborem.
Wyobraźcie sobie skok do kadzi z wrzącym kwasem. A teraz pomóżcie ból pięćdziesiąt razy. I nadal nie zrozumiecie, jak czuje się ktoś, kto pływa po Styksie.
- Chyba mogę spróbować. Znam kilka kawałków Nirvany, którymi można łupać kamienie.
Wziąłem w ręce dzban Pandory. Duch Nadziei trzepotał w środku, usiłując ogrzać zimne naczynie.
- Hestio- powiedziałem.- daje ci to w darze.
Bogini przechyliła głowę.
- Jestem ostatnią z bogów. Czemu dajesz to akurat mnie?
- Jesteś ostatnią z Olimpijczyków-odparłem.- I najważniejszą.
- A to dlaczego, Percy Jacksonie?
-Ponieważ Nadzieja ma największe szanse przetrwać przy ognisku- odrzekłem.- Strzeż jej dla mnie, a ja nie będę znów czuł pokusy, aby ją porzucić.
Bogini uśmiechnęła się. Wzięła dzban z moich rąk i natychmiast otoczyła go poświata. Ogień na palenisku zapłonął nieco jaśniej.
-Wiesz, co mogłoby pomóc temu chłopcu? - zamyśliła się Demeter. - Rolnictwo.
Persefona przewróciła oczami.
-Matko...
-Pół roku za pługiem doskonale kształtuje charakter.
-To wszystko moja wina - odparła Silena, a po jej twarzy spłynęła łza. - Drakon. Śmierć Charliego... Zagrożenie dla obozu...
[...] Silena otwarła dłoń. Leżała na niej srebrna bransoletka z zawieszką w kształcie sierpa - znak Kronosa.
Poczułem, że lodowata dłoń zaciska się na moim sercu.
-Byłaś szpiegiem. [...]
Silena wzięła długi, bolesny oddech.
-Wybaczcie mi.
-Nie umrzesz - oznajmiła Clarisse.
-Charlie... - Wzrok Sileny był bardzo, bardzo daleko. - Widzę Charliego...
To były jej ostatnie słowa.
Trudno jest opowiadać dowcipy, kiedy całe życie wydaje się jednym wielkim żartem.
- Super - powiedział Connor Hood. - Ale wróć. Daj zbliżenie tutaj.
- O co chodzi? - spytała nerwowo Annabeth. - Widzisz jakiś najeźdźców?
- Nie, ale tu jest... sklep ze słodyczami Dylana. - Connor uśmiechnął się do brata. - Chłopie, jest otwarte. A wszyscy śpią. Czy myślimy o tym samym?
- Connor! - upomniała go Katie Gardner[...] - To poważna sprawa. Nie będziesz okradał sklepu ze słodyczami w samym środku wojny!
- Dzięki za przybycie - powiedziałem im. - Ej, a tak przy okazji: dlaczego właściwie pegazy galopują w locie?
Mroczny zarżał. - A dlaczego ludzie machają rękami, chodząc? Nie mam pojęcia, szefie. Po prostu tak wydaje się właściwie. Dokąd teraz?
-Ostrzegałam cię, córko. Ten drań Hades to nic dobrego. Mogłaś wyjść za boga lekarzy albo boga prawników, ale nieee. Ty musiałaś zjeść ten granat.
-Matko...
-I utkwić w Podziemiu.
-Matko, proszę...
-Na dodatek już sierpień -i co? Wróciłaś do domu, tak jak powinnaś? Czy ty w ogóle myślisz o swojej nieszczęsnej samotnej matce?
- No, no, ktoś struga ważniaka. Ale splotła palce z moimi. Przypomniało mi się, co powiedziała w Nowym Jorku: że chce zbudować coś trwałego, i pomyślałem, że - może - zrobiliśmy pierwszy krok.
[Percy o początku związku z Annabeth].
Koniec świata zaczął się od lądowania pegaza na masce mojego samochodu.
- JESTEM CLARISSE, ZABÓJCZYNI DRAKONA!- wrzasnęła.- Pozabijam was WSZYSTKICH! Gdzie jest Kronos! Dajcie go tu! Czyżby stchórzył?
- Clarisse!- krzyknąłem.- Przestań. Wycofaj się!
- Co z tobą,władco tytanów?-zapytała.- WYJDŹ I WALCZ!
- Charlie...- Wzrok Sileny był bardzo, bardzo daleko. - Widzę Charliego...
Zeus i Posejdon się pokłócili. Jak zwykle poszło o to samo: "Matka Rea kochała cię bardziej", "Katastrofy powietrzne są lepsze od morskich" itd.