cytaty z książki "Służące"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Stuart potrzebuje "przestrzeni" oraz "czasu", zupełnie jakby to była lekcja fizyki, a nie związek dwojga ludzi.
Chyba wtedy zrozumiałam, co to wstyd i jaki ma kolor. Wstyd nie jest czarny jak brud, chociaż wcześniej tak myślałam. Wstyd ma kolor nowego białego mundurka, co na jego kupno twoja matka prasowała rzeczy przez całe noce. Jest biały bez smużki ani plamki.
Brzydkie żyje w człowieku.Złośliwa i wstrętna osoba jest brzydka
Czy nie taki był sens książki? Czy nie chodziło o to, żeby kobiety zrozumiały: ‘Jesteśmy tylko dwiema istotami ludzkimi, nie tak znowu wiele nas dzieli. Znacznie mniej, niż sądziłam’.
Zawsze zakładałam, że szaleństwo jest ponure i pełne goryczy, ale tak naprawdę przenika człowieka do głębi i jest cudowne, o ile naprawdę się w nim wytarzać.
-Jak jakaś biała pani przeczyta moją opowieść, to chcę, coby właśnie to wiedziała. To takie dobre, jak kto mówi "dziękuję" i jest z tym naprawdę szczery, jak pamięta, co człowiek dla niego zrobił. - Kręci głową i wpatruje się w porysowany blat stołu.
[...] bo tak to już jest z modlitwami. Są jak elektryka, wprawia w ruch różne rzeczy.
Po mojemu, jakby Bóg chciał, żeby biali i kolorowi przebywali tak blisko siebie przez tak dużą część dnia, to uczyniłby nas daltonistami.
Gdyby czekolada była dźwiękiem, to musiałaby być śpiewem Constantine.
Czy naprawdę stałoby się coś strasznego, gdybym nie miała męża?
...ładne i drobne dziewczęta powinny podkreślać urodę makijażem oraz wyprostowaną sylwetką, wysokie i nieciekawe zaś funduszem powierniczym.
Poddaję się i zapalam jeszcze jednego papierosa, mimo że wczoraj wieczorem w telewizji naczelny lekarz kraju pogroził wszystkim palaczom, próbując nas przekonać, że palenie zabija. Kiedyś jednak matka wmawiała mi, że od całowania z języczkiem oślepnę, więc dochodzę do wniosku, że to wielki spisek naczelnego lekarza i matki, mający nie dopuścić do tego, żeby ktokolwiek dobrze się bawił.
-Spójrz, jakie piersi - odzywa się starszy jegomość - Jak patrzę na coś takiego, to czuję się tak, jakbym znowu miał siedemdziesiąt pięć lat.
To właśnie uwielbiam w Aibileen, że umie wziąć najbardziej skomplikowane sprawy z życia, podzielić je na drobne i tak ładnie opakować każden jeden kawałek, że wszystkie się świetnie mieszczą w kieszeni.
Dobra pomoc jest jak prawdziwa miłość, tylko jedna na całe życie.
-Dawno, dawno temu były dwie dziewczynki - mówię - Jedna miała czarną skórę, druga białą.
Mae Mobley patrzy się na mnie z dołu. Słucha.
-Kolorowa dziewczynka mówi do białej dziewczynki: "Jak to jest, że twoja skóra taka blada?" Biała dziewczynka mówi: "Nie wiem. Jak to jest, że twoja skóra taka czarna? Myślisz, ze co to znaczy?"
Ale żadna z dziewczynek nie wiedziała. Więc biała dziewczynka mówi: "No to sprawdzimy. Ty masz włosy, ja mam włosy."-lekko tarmoszę włoski Mae Mobley.
-Kolorowa dziewczynka mówi: "Ja mam nos, ty masz nos".- Lekko ciągnę ją za kinolek. Ona wyciąga rękę i robi mi to samo.
-Biała dziewczynka mówi: "Ja mam palce u nóg, ty masz palce u nóg."- I łaskoczę ją w palce, ale ona nie może mi zrobić tego samego, bo mam na nogach białe buty do pracy.
-Więc jesteśmy takie same. Tylko że innego koloru", mówi kolorowa dziewczynka. Biała dziewczynka się zgadza i są przyjaciółkami. Koniec.
Nikt nie powiedział nam, dziewczynom, które nie chodzą na randki, że wspomnienia mogą być równie przyjemne jak rzeczywistość.
-Jak się miewasz?-Odgarniam jej włosy z czoła, a matka zamyka oczy, jakby rozkoszowała się moim dotykiem. Teraz ona jest dzieckiem, a ja matką.
Zawsze zakładałam, że szaleństwo jest ponure i pełne goryczy, ale tak naprawdę przenika człowieka do głębi i jest cudowne, o ile naprawdę się w nim wytarzać".
(...) jak się kto zaczyna zastanawiać nad ludźmi w sypialni, to ani się spostrzeże i jest cały ubabrany w ich sprawach.
Murzynom i białym nie można korzystać z tych samych publicznych dystrybutorów wody, kin, publicznych toalet, boisk do baseballu, budek telefonicznych i cyrków. Muni nie mogą chodzić do tej samej apteki a ni kupować znaczków w tym samym pocztowym okienku co ja.
Wspaniale było dzielić z kimś sekrety. Gdybym miała siostrę albo chociaż młodszego brata, pewnie byłoby podobnie. Nie chodziło tylko o palenie albo przemykanie się chyłkiem pod nosem mamy, ale o to, żeby mieć kogoś, kto się tobą zajmie po tym, jak twoja matka znowu zacznie zadręczać się na śmierć twoim przerażającym wzrostem, kręconymi włosami i ogólnym dziwactwem. Kogoś, kogo oczy powiedziałyby bez słów: Dla mnie jesteś w porządku.
- Na litość boską, jest pani wykształconą dwudziestoczterolatką, niechże pani poszuka mieszkania.
Leslie Fullerbean gapi się na mnie tak szeroko otwartymi oczami, że widzę, iż tam gdzie powinna mieć mózg, rozciąga się bezkresne pustkowie.
- I właśnie o tym pisałaś przez okrągły rok? Nie o... Jezusie Chrystusie?
- Nie, Stuart, nie o Jezusie.