cytaty z książek autora "Elizabeth Lowell"
Hannah przez całą podróż nie odezwała się ani słowem. Siedziała na miejscu drugiego pilota i ścierała krew kapiącą Archerowi na oczy. Nie zwracała uwagi na strużkę płynącą z jej dolnej wargi, którą zagryzła, by powstrzymać krzyk strachu.

Choć człowiek niezmiennie starał się je pochwycić. Już cztery tysiące lat przed naszą erą ludzie kolekcjonowali, przechowywali, czcili i podziwiali lśniące cudeńka wydobyte z morza. Narodzone z burzy, poczęte we mgle, dzieci księżycowego blasku, łzy bogów; wszystkie te określenia próbujące wyjaśnić pochodzenie owych skarbów, były równie tajemnicze jak same perły.

Virgil wiedział, że duchy nie słyszą jego słów. Nie był medium. Nie potrafił dotrzeć do swoich prześladowców, żeby im wytłumaczyć, że jest niewinny.

Zbliżył twarz do jej twarzy. Był tak blisko, że musiała odchylić głowę, by zobaczyć bladą, niewyraźną linię jego warg w otworze kominiarki. Wyglądał, jakby nie miał szyi, chyba że była równie szeroka, co ramiona.

Słuchając, nie wiedział, czy się śmiać, czy płakać, czy też uciec przed tym diabłem, który szeptał tak spokojnie i cicho o zdradzie. A przecież wcale nie musiał być o nic posądzony. Diabeł upatrzył już inną ofiarę.

Świat znikał w wielkim wirze, a on nie był już jego częścią; kolory pochłaniała czerń.

Marzenia o pięknie zamknięte w tysiącach odcieni jadeitu: bieli przechodzącej w kolor kości słoniowej, zieleni z odcieniem błękitu, czerwieni połyskującej pomarańczowym blaskiem. Wszystkie te barwy przeistaczały surowe światło w wieczny płomień - ogień duszy.

Była po prostu jeszcze jedną z tych, którzy zginęli na oczach wszystkich – i nikt niczego nie widział. Jeszcze jedną ofiarą klątwy Savoyów, wymyślonej przez brukowe pisma.

Nie powinni cię mordować, roztańczona dziewczyno. Byłaś moja. Nie mogę ich zabić za ciebie, ale mogę ich zmusić, by płacili. I płacą.

Ziemia tam była na długo przed suszą i mężczyznami, którzy za mało kochali. Ziemia będzie trwać jeszcze długo po wszystkich mężczyznach, którzy rozproszą się jak suchy pył na wietrze.

Przez ponad pięćdziesiąt lat udawało jej się przechytrzyć lisa, ale w końcu została przyparta do muru. Ale nie będzie łatwym łupem. Nie odda prastarej, bezcennej Księgi Uczonych. Prędzej umrze.

Jego rodzice nie popełnili żadnego błędu. On po prostu nie był synem, jakiego pragnęli.

Drżącymi dłońmi pakował jadeit do pudeł. Cenny jadeit, stary jak świat, Kamień Niebios - odwieczne marzenia wyryte w minerale z nadludzką cierpliwością, nadludzkim talentem.
Marzenia budzące zazdrość, chciwość, skąpstwo.
Marzenia prowadzące do kradzieży, zdrady, śmierci.

Jej własne życie dobiegało końca: cóż, to nieuniknione. Księga Uczonych była zabezpieczona przed człowieczą chciwością.

(...) Jestem cholernie zazdrosny o wszystko, co cię dotyka - odparł - nawet
o promienie słońca. Szczególnie o promienie słońca, które pieszczą całe twoje
gładkie ciało.

Tu chodzi o zakazany owoc, wmawiała sobie z przekonaniem. Żaden facet nic wydaje się już taki seksowny, kiedy się z nim budzisz. Albo raczej, kiedy się z nim nie budzisz.

Ale kocham tysiące barw, które ukazuje słońce. Uwielbiam słoneczną spiekotę latem i cierpliwość nasion czekających na deszcz. Kocham śpiew ptaków, lot motyla i widnokrąg rozciągający się w promieniu stu kilkudziesięciu kilometrów.

Odruchowo wytarł w ręcznik spocone ręce, twarz i ramiona. Dopiero potem zbliżył się do stołów, na których sortowano perły. W promieniach jasnego światła leżały równe rządki i kuszące kupki prawdziwych skarbów morza. Aż się prosiły, by ich dotknąć, musnąć je, popieścić, rozkoszować się nimi.

Puls jej przyspieszył, ale nie zawahała się ani na moment i nie zwolniła kroku, nawet nie sprawdziła, czy jej krótkie czarne włosy nie są potargane albo czy ekscentryczna niebieska marynarka się nie pogniotła.

Oszukasz mnie raz, do diabła z tobą, oszukasz mnie drugi raz, do diabła ze mną.


Nikt nie powiedział, że cuda mają zdarzać się w dogodnym terminie.

-Lepiej się pośpiesz-dodała, ucinając jego protesty.- Jeśli twoich butów nie będzie pod stołem, kiedy jajka się usmażą, to jedzenie co do kawałka oddam świniom, których nie mamy. Byłoby to karygodne marnotrawstwo świeżych jaj.

Johnny uczynił znacznie więcej dla swojej nieślubnej, nigdy formalnie nie uznanej córki niż inni ojcowie dla legalnego potomstwa. Nie ponosił odpowiedzialności za to, że Lianne tęskniła za miłością rodziny, która z kolei potrzebowała jej wyłącznie jako eksperta od jadeitów.
