cytaty z książek autora "Jagoda Wochlik"
Jestem daleka od słów "dziadek by tego chciał", zawsze mnie drażniło, że wkładamy w usta osób zmarłych słowa, które chcielibyśmy usłyszeć, a których oni może wcale nie mieliby ochoty wypowiedzieć.
A, tak. Masz ten swój klub książki. Rzeczywiście powód do dumy! Masz te swoje recenzje. Śmiechu warte, oceniać książki może każdy kretyn. Sama widzisz. Ja coś zrobiłem, do czegoś doszedłem. Tobie nie można by dać nagrody nawet za bycie świetną panią domu, o literackiej czy kulturalnej już nie wspominając.
(…) życie to kawał gówna. A my, jak te żuczki gnojowniki, toczymy tę kulkę przed sobą.
Tak naprawdę... Cóż, ludzi się nie podmienia tak łatwo jak przedmioty, a tymczasem o nich aż tak bardzo nie dbamy. Jeden z zupełnie niezrozumiałych paradoksów życia.
Dziadek posiadał zadziwiająco dużo książek. To wiedziałam o nim na pewno. Był zapalonym czytelnikiem. Choć gdy przyjechałam tu jako ośmiolatka, byłam przekonana, że jest tak dlatego, że jest stary. Wszyscy starzy ludzie siedzą popołudniami w fotelach i czytają. Bo to najnudniejsze zajęcie na świecie! Tak wtedy myślałam, pamiętam to doskonale.
Wyznawać miłość to jak przyznawać się do najgorszej możliwej słabości.
Bo przecież życie, które wiedziemy, jest tylko sumą podjętych przez nas decyzji. I tylko czas ma tyle mądrości i odwagi, by ujawnić, czy były dobre, czy złe.
Być może istniały rodziny, których członkowie nie byli sobie obcy. Na pewno istniały. Ale nasza taka nie była. Chyba nawet wtedy, gdy żyła mama. Wszyscy moi krewni to były dla mnie tak naprawdę obce osoby.
W którymś momencie życia wszyscy grzęźniemy w codzienności.
Czasami bycie z kimś uszczęśliwia cię tak samo, jak unieszczęśliwia.
Nie ma bardziej niszczycielskie siły, która jednocześnie pozostawiłaby ludzi bezbronnych, niż miłość.
Nie ma pytań, których nie wolno zadawać. Są jedynie takie, na które nie chce się udzielić odpowiedzi.
(...) pary są jak książki. Każdego zadziwia, co też inny sobie wybrał.
Dzieci śmiały się z nas, bo do szkoły przyprowadzał nas i odbierał z niej dziadek. Dziś rozumiem, że dzieci już to do siebie mają, są szczere do bólu, nie znają litości.
Pamiętaj czas się nie cofa. Fajnie jest gdy się spotyka winogronko z ciachem, bo potem, na starość, jak siedzi rodzynka ze starym piernikiem, to już tak zabawnie nie jest.
Brama była zatrzaśnięta na głucho, a samochodu mojej siostry nigdzie nie było widać, czyli byłam tu sama. Całkiem sama pośrodku... niczego. Po prawej drzewo, po lewej drzewo, z tyłu drzewa, z przodu drzewa.
Dom był zadbany, choć rzeczywiście w najohydniejszym odcieniu, jaki dotąd widziałam. Nie wiem, czy żółty się przybrudził, czy brązowy dziwnie spłowiał, ale obecnie miał kolor rzadkiego stolca. Okropny.
Niezwykle dbamy o rzeczy. Pielęgnujemy je, przenosimy ze sobą z miejsca na miejsce, często kosztem drogich zabiegów i ekwilibrystyki. Rozpaczamy, gdy jakaś rzecz, do której byliśmy przywiązani, mająca "znaczenie sentymentalne", zginie. Tymczasem ten sentyment często związany jest tak naprawdę z jakąś osobą. Czy dbamy o nią równie mocno, co o tę rzecz?
Znakiem naszych czasów nie były karabiny w dłoni i partyzanckie piosenki ani strajki robotnicze i zdjęcia komitetów. Znakiem naszych czasów była zużyta maseczka na dość pustym jak na to miasto chodniku.