cytaty z książek autora "Tomasz Burek"
Zanik zdolności do trwałej uwagi i skupienia, zanik logiki wyboru, czyli chęci i umiejętności odróżnienia tego, co rzeczywiste od tego, co nierzeczywiste, prawdy od fałszu, dobra od zła, dręczące poczucie odrealnienia, jakby wszystko to razem, życie i kultura, było jednym urojeniem, jedną wielką fantasy zrodzoną w czyimś czarnym mózgu - takie są konsekwencje zniweczenia porządku ugruntowanego na pewnikach metafizyki.
Bieda w tym, że kontrolę nad pamięcią o PRL sprawują w znacznym jeszcze stopniu silni hucpą spadkobiercy mentalni tamtej przeszłości, gmatwając, zaciemniając i deformując.
Zadaniem oraz przywilejem człowieka jest mierzyć i ważyć, rozróżniać i porównywać, szacować i klasyfikować, szeregować i hierarchizować, jednym słowem - wartościować. Wartościować zawsze i wszędzie, i wszystko, cokolwiek duch geometra, inteligencja ludzkiego serca, zmysły i umysł spotykają przy gościńcu: dwa jabłka na straganie, dwie twarze, dwie idee, dwa krajobrazy bądź dwie cywilizacje. Na nieszczęście, w ramach współcześnie dominującej kultury cała ta sprawa - sprawa aksjologii czyli wiedzy o wartościach - przybrała obrót zgoła przeciwny. Teoretycznie i praktycznie zakwestionowano tę stałą dyspozycję ludzkiej natury, tę zdolność i umiejętność ćwiczoną tak długo, aż stała się cechą wrodzoną. (...) Sam wreszcie instynkt ładu - ten warunek i równocześnie wykwit zdrowia kultury - uznano za przeżytek szkodliwy. (...) Zatem w miejsce wartościowań i sądów krytycznych zadeklarowano równoprawne współistnienie wszelkich możliwych systemów wartości, nieograniczony pluralizm i relatywizm, łączenie i mieszanie wszystkiego ze wszystkim ("anarchiczny, nieuporządkowany misz-masz"), innymi słowy - bastardyzację jako powszechną regułę kultury.
Ogólnie biorąc, duch zachodniej kultury mocno dziś spuścił z tonu. Poszukiwaczy absolutu wytruło morowe powietrze przemysłu zwanego kulturalnym. Dłużej już nie da rady łudzić się wiarą Norwida, iż wielcy poeci się rodzą, kiedy wielkich poetów nie ma. Ta próżnia nie będzie kołyską olbrzyma.
Im wyższy stopień widmowości, desubstancjalizacji, odrealnienia rzeczywistości, czyli masowego w stuleciu dwudziestym zaburzenia równowagi spowodowanego z jednej strony przez "diabelską sieć dialektyki", w jaką się uwikłały niepohamowane bunty radykałów, a z drugiej przez urojenia i uroszczenia ideologiczne wyznawców nieograniczonej niczym przyjemności, im zatem większy stopień zagrożenia rozpadem tożsamości, nieokreślonością, wydziedziczeniem, wynaturzeniem wszystkich razem i każdego z osobna, tym więcej zyskuje na wadze i znaczeniu wspólna jawa, którą naród, między innymi bytami, stanowi, ojczyzna, w jej regularnie jak morze powracającej, nieodpartej realności, przywiązanie do miejsca, czuwanie przy wspólnych dziejach i grobach, kult pamiątek.