cytaty z książek autora "Maria V. Snyder"
- Kolejny krewniak? - zapytał mnie.
Księżycowy człowiek wyszczerzył się w uśmiechu.
- Tak, jestem kuzynem trzeciego stopnia żony wuja jej matki.
Tak to już jest na tym świecie, że zawsze przychodzi następna burza. Śnieżyce, ulewy, huragany, burze piaskowe i ogniowe. Niektóre są gwałtowne, inne łagodne. Trzeba poradzić sobie z każdą z nich z osobna i stale mieć baczenie na to, co przyniesie jutro.
Każdy podejmuje życiowe decyzje- rzekł znużonym głosem- Jedne z lepszym skutkiem, inne z gorszym. Jeśli chcesz się wycofać, nie ma sprawy, tylko nie tkwij w pół drogi!. Nie zatrzymuj się w otchłani niezdecydowania...
- Zamierzałam cię odszukać. Jak to miło, że zjawiłaś się tu i oszczędziłaś mi kłopotu.
- Taka już jestem, zawszę myślę o innych.
- Tylko ty, ja i ileś tam tysięcy duchów. Jakie to romantyczne - zakpił. - Ale przynajmniej już odnalazłaś jedną duszę, ukochaną.
- Księżycowego Człowieka?
- Nie, moją. I mam nadzieję, że jej nie zgubisz.
- Chwileczkę. Sądziłam, że królowej usługiwały wyłącznie kobiety.
- Na szczęście nikomu nie przyszło do głowy, by zajrzeć pod moją spódnicę - odparł z szelmowskim uśmiechem, obcinając mi włosy.
...wślizgnęłaś się pod skórę, przeniknęłaś do mojej krwi i na stałe zagościłaś w moim sercu.
- To jest Poszukiwaczka Dusz? - Nie zdołał ukryć w głosie powątpiewającej nuty. - Nie wyglądasz tak, jak się spodziewałem.
- A czego się spodziewałeś? - spytałam.
- Potężnej kobiety o ciemnej skórze. Wyglądasz jak ktoś, kto by nie przeżył burzy piaskowej, nie mówiąc już o tym, by miał uwolnić czyjąś duszę.
- Dobrze, że nie jesteś moim snującym opowieść. Dajesz się łatwo zwieść wzorowi ubrania, a nie dostrzegasz jakości materiału.
[...]
- Mogła by nam pomóc - oznajmiłam na koniec.
- Ufasz jej? - zapytał mnie po namyśle.
- Tak.
- Czy jest jeszcze coś, co przede mną zataiłaś?
Zakręciło mi się w głowie.
- Kocham Cię - wyznałam.
W odpowiedzi objął mnie i przytulił. [...]
Rozdiał XXXI
str.361-362.
- Nie. Bądź cicho, staram się skupić.
Stawało się coraz jaśniej, słyszałam odległe dźwięki muzyki, odgłosy zwierząt i ludzi.
Nie dręcz się z powodu tych uczuć i wspomnień. Nie można zmienić przeszłości ale może stać się dla nas nauką i wskazówką na przyszłość.
Kamień ma jeden jedyny cel: być. Żadnych skomplikowanych przyrzeczeń, żadnych zmartwień ani uczuć.
- W jaki sposób...
- Zwiodłem twoich strażników? Nie są zbyt dobrzy. Zapomnieli sprawdzić, czy na suficie nie ma pająków - wyjaśnił Valek z uśmiechem, który złagodził twarde kanciaste rysy.
Domyśliłam się, że to Valek, szef osobistej ochrony komendanta oraz dowódca rozległej sieci wywiadu na obszarze Terytorium Iksji.
- Co mam powiedzieć katowi? - spytał.
- Że nie jestem głupia.
Alkohol zatruwa umysł i powoduje przesadne, zbyt emocjonalne reakcje.
Ze zdumieniem patrzyłam, jak Valek z gracją odsuwa się od unieszkodliwionych przeciwników. Wyprostował się, a wtedy usłyszałam, że liczy półgłosem. Gdy dotarł do dziesięciu, pochylił się nad strażnikami i wyciągnął im strzałki z szyi.
– Owszem, nie walczyłem fair, ale jestem spóźniony na lunch – mruknął.
- Idziemy, mamy się spotkać nad jeziorem z kapitanem. A, i nie rób tyle hałasu. Drzesz się jak spanikowany łoś pędzący po puszczy - oznajmił bystrzejszy z tej dwójki.
- Akurat. I tak nie zagłuszę tych twoich specjalnych „kroków leśnego zwierza" - prychnął Ochrypły Głos. - Jakby dwa napalone jelenie urządziły sobie gody.
Może być wiele deszczowych dni, ale te piękne i pogodne sprawiają, że zapomina się o deszczu.
- Musisz stłumić ogień! - rozkazał mi chrapliwy męski głos.
Rozchyliłam spękane usta i dmuchnęłam na płomienie. Ogień i strach wysuszyły mi wargi, więc mój język przypominał wiór, a od zębów bił taki żar, jakby ktoś upiekł je w piekarniku.
- Nie gębą, kretynko! - wrzasnął. - Użyj umysłu. Zgaś ogień siłą woli.
Przytuliłam się do niego mocno. Rzeczywiście, nie potrzebowałam go, ale pragnęłam nigdy się z nim nie rozstawać.
Jej bursztynowe oczy wpatrzyły się w moje, płonąc całą nienawiścią i wrogością, jakie zdołała z siebie wykrzesać. Jednak w głębi duszy była przerażona. Nie przejmowałam się jej furią i nienawiścią, ale strach to potężna emocja. Ze strachu pies gryzie, a z Roze był kawał suki.
Mag sprzed stu pięćdziesięciu lat nie był Poszukiwaczem Dusz, tylko złodziejem dusz. To ja jestem prawdziwą Poszukiwaczką dusz. I wreszcie wiem, na czym polega moja rola.