cytaty z książek autora "Florian Czarnyszewicz"
- [...] chodzenie wskazaną brózną, jedzenie ze wspólnego żłobu tej samej potrawy, mieszkanie w jednakim budynku, może zadowolić wołu ale człowieka nigdy. Człowiek, z małymi wyjątkami lubi pracować samodzielnie, lubi urządzać swe pomieszczenie jak najwygodniej i podług własnego gustu, chce być właścicielem warsztatu i swej pracy. Posiadanie tych praw zagrzewa go do intensywniejszej pracy, stawia do wyścigu i udoskonala. Życie człowieka jest tylko wyścigiem: siły, zdolności i rozumu. W wyścigu, w wolności czynu leży urok istnienia ludzkiego; w nich – może szukać i – znaleźć szczęście. Rząd dbający o dobro swych obywateli, o rozwój państwa, nie tylko nie powinien hamować tego wyścigu, ale zagrzewać doń. Baczyć tylko trzeba, by nie rzucano sobie kłód pod nogi, by jeden na drugim nie podjeżdżał, by biegiem swym jeden drugiemu nie zawadzał.
(...) chwile wyczekiwania śmierci straszniejsze bywają, niż sama śmierć.
Człowiek kręcąc sie ciągle koło domu nie widzi tego. Dopiero u cudzaj stroni pożywszy, poznaje, co to jest swoja miejsca. Na całym chyba świecie nie ma tak pięknie".
Wa imia Atca i Syna
To nasza malitwa.
Tak jak Trójca nam jadyna,
Polszcza, Rus i Litwa.
Bo Ojczyźnie służyć, niekoniecznie trzeba karabin nosić. Każdy może strzelać – każdy musi też i kule lać.
[... ] nie wyobrazam sobie ojczyzny bez religii, w której się wychowalem i religii bez ojczyzny. Dla mnie to coś tak związanego ze sobą, że nie da się rozłączyć. Tak jak braci syjamskich, albo duszy i ciala. Nie potrafię kochać Litwy Ojczyzny mojej, tak jak ja teraz kocham, jesli mi odbierze ktoś moje wyznanie; jeśli mi ktoś zabroni mówić z Panem Bogiem w języku, w którym mnie matka nauczyła.
Zastraszeni barbarzyństwem rozjątrzonych czekistów, rozgoryczeni na wojsko polskie, chylili się ludzie na stronę bolszewików. Liczba polskich komunistów i sympatyków sowieckiego ustroju w zaścianku rosła -- patriotów ubywała. Po niektórych, ludzie nawet o pięknych rdzennie polskich nazwiskach, płaszczyli się i schlebiali starym komunistom, na których przed paru miesiącami patrzyli z pogardą, zaczynali plugawić publicznie to, co do niedawna uważali za świętość, ku czemu wzdychali.