cytaty z książki "Fiasko"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Myśl o obcogwiezdnych inwazjach jest projekcją agresywnych cech drapieżnego, z grubsza okrzesanego małpoluda. Skoro sam chętnie zrobiłby bliźniemu, co mu niemiłe, wyobraża sobie Wysoką Cywilizację na ten swój sposób. Floty galaktycznych drednautów mają spaść na jakieś biedniutkie planetki, by dobrać się do miejscowych dolarów, brylantów, czekolady i oczywiście pięknych kobiet.
Kosmos to labirynt zbudowany z labiryntów. W każdym otwiera się następny. Tam, dokąd nie umiemy wejść sami, dostajemy się matematyką. Sporządzamy z niej wózki do poruszania się w nieludzkich obszarach świata. Z matematyki można też konstruować światy pozakosmiczne, bez względu na to, czy istnieją.
Fizyka (...) jest wąskim szlakiem wytyczanym przez czeluście nieposiężne dla ludzkiej wyobraźni. Jest to zbiór odpowiedzi na pewne pytania, które zadajemy światu, a świat udziela odpowiedzi pod warunkiem, że nie będziemy mu stawiali innych pytań, tych, które wykrzykuje zdrowy rozsądek.
Nuże, gołębie, rzecznicy ugody i miłosierdzia - odezwijcie się, dajcie nam i im szansę ratunku. Przekonajcie mnie, że mamy zawrócić i zanieść Ziemi tę skromną pociechę, że są gorsze od niej światy. A ich zostawić własnej zgubie.
Jeśli jest nawet milion cywilizacji w galaktyce, ich trwanie podlega takiemu rozrzutowi czasowemu, że nie można się najpierw porozumieć z gospodarzem planety, a potem go odwiedzić. Cywilizacje trudniej łapać niż jednodniówki. Dlatego nie szukamy motyla, tylko poczwarki.
(...) na pytania o swoją "ostateczną istotę" świat odmawia "ostatecznych" odpowiedzi.
Skoro nie znamy ani warunków wyjściowych, ani granicznych, nic nie obróci niewiadomych w wiadome.
Zresztą ta sama prawidłowość udaremniająca przeżycie jako doznawanie ogromu,działa wśród samych ludzi. Można współczuć mękom jednostki, rodziny, lecz zagłada tysięcy tak samo jak milionów istnień jest zamkniętą w liczbach abstrakcją, której treści egzystencjalnej nie da się ogarnąć.
Czymże jest zdrowy rozsądek? Jest tym, co ogarnia intelekt stojący na zmysłach takich samych, jak zmysły małp. Ów intelekt chce poznawać świat zgodnie z regułami ukształtowanymi przez jego ziemską niszę życiową. Ale świat, poza tą niszą, tą wylęgarnią inteligentnych małpoludów, ma właściwości, których nie można wziąć do ręki, zobaczyć, ugryźć, usłyszeć, opukać, i w ten sposób zawłaszczyć.
Może dlatego wyprawa doszła do skutku. Jej prawie daremność, jej groza, były dostatecznie wspaniałym wyzwaniem, aby znaleźli się ludzie gotowi je podjąć.
Szło o to, czy pod wpływem długotrwałego stresu, jakiemu będą podlegać zdani wyłącznie na siebie, nie nastąpią odchylenia od normy umysłowej, w postaciach typowych dla psychodynamiki grup odciętych przez lata od zwykłych powiązań rodzinnych i społecznych. W podobnej izolacji może ulec naruszeniom nawet osobowość uprzednio doskonale zrównoważona i odporna na duchowe urazy. Frustracja przechodzi w depresję lub agresywność, a ci, którym się to trafia, prawie nigdy nie zdają sobie z tego sprawy.
Nie rozbłysk inteligencji zdarza się różnopostaciowo, lecz trwa krótko. Tylko w swej bezrozumnej epoce biegnie rozwój życia przez miliardy lat. Stworzenia Naczelne, jeśli ukształtowane, po stu lub dwustu tysiącach lat bezwiednie wszczynają erupcję technologiczną. Erupcja ta nie tylko unosi je corz szybciej ku coraz wyższym umiejętnościom władania mocami Przyrody. Ten wybuch - po podług zegara kosmicznego chodzi o istną eksplozję - roznosi cywilizacje w zbyt odmienne strony, by mogły się porozumieć przez wspólnotę myślenia. Takiej wspólnoty nie ma wcale. Stanowi ona przesąd antropocentryczny.
Ewolucja życia, jeśli narodzi Rozum, czyni to serią jednorazowych przypadków. Rozum ten może zostać unicestwiony w powiciu każdym gwiezdnym wtargnięciem w pobliże rodzicielskiej planety. Interwencje kosmiczne są zawsze ślepe i losowe: czyż paleontologia, z pomocą galaktorgrafii, tej archeologii Drogi Mlecznej, nie dowiodła, jakim kataklizmom, jakim górom mezozoicznych zwłok gadzich zawdzięczają Naczelność ssaki - i jaki splot zajść - glacjałów, pluwiałów, stepowania, zmian ziemskich biegunów magnetycznych, tempa mutacji, stał się drzewem genealogicznym człowieka?
Ten, Kto stworzył świat, uczynił spotkania Stworzonych różnogwiezdnie mrzonką.
Sprzeczności powstają przy zderzeniach rozumu, wyległego w znikomym ciążeniu ziemskim, ze zjawiskami ciążeń bilionkrotnie większych - i to wszystko. Świat jest urządzony podług uniwersalnych reguł, zwanych prawami Natury, ale ta sama reguła może występować w różnym natężeniu.
Mimo to uważam świat za urządzony życzliwie, skoro umiemy owładnąć tym, co sprzeczne z naszymi zmysłami.
Stwórca nie życzył sobie takich wypraw - takich spotkań - takiego "obcowania cywilizacji" - i dlatego rozdzielił je otchłaniami. A myśmy nie tylko zrobili z rajskiego jabłka kompot, ale piłujemy już Drzewo Wiadomości...
Nie trzeba żadnych demonstracji siły, bo samo przebycie stu parseków już jest taką demonstracją wobec każdego, kto tego nie potrafi...
Prawdziwą grozę, jak i przejmujący zachwyt, wzbudzają w człowieku wydarzenia ani zbyt gigantyczne, ani nadto drobne. Nikt nie zdoła doświadczyć gwiazdy jak kamienia czy brylantu. Najmniejsza z gwiazd, ocean oceanów wiecznego ognia, już z dystansu miliona kilometrów staje się wybiegającą za horyzonty ścianą żaru, a w zbliżeniu zatraca wszelki kształt,(...) Z resztą ta sama prawidłowość udaremniająca przeżycie jako doznawanie ogromu, działa wśród samych ludzi. Można współczuć mękom jednostki, rodziny, lecz zagłada tysięcy tak samo jak milionów istnień jest zamkniętą w liczbach abstrakcją, której treści egzystencjalnej nie da się ogarnąć.
Mezozoicznym drapieżnym gadom było daleko do rozumu i nic nie wskazuje na to, że gdyby ich nie wytrzebiła katastrofa na styku kiedy i triasu, wywołana przez olbrzymi meteoryt, który rozerwał żywieniowe łańcuchy globalnym ochłodzeniem klimatu - naczelne wówczas gady dotarłyby do człekopodobnej umysłowości.
Ilość cech kosmicznych energii i materii, które stworzyły pojęcie "Antropic Principle", ścisłego związku między tym, jaki jest Wszechświat i tym, jakie jest życiem miała wręcz nieodpartą wymowę. W Kosmosie zawierającym ludzi, należało oczekiwać narodzin życia i poza Ziemią. Kolejno powstawały więc domysły, godzące życiodajność Kosmosu z jego milczeniem. Życie powstaje na bezliku planet, lecz rozumne istoty rodzi w najrzadszym splocie trafów.
Kiedy odwracamy się od świata, świat nie znika — znienacka powiedział fizyk. — Gdzie jest myśl, tam jest i okrucieństwo. Chodzą w parze. To trzeba przyjąć, skoro nie można tego zmienić.
Co mówi fizyka o szczęściu? – To samo co o klaskaniu jedną ręką.
Nauka w powiciu, jak ziemska w dziewiętnastym wieku, może uznawać swoje postępy za bliskie kresu. Nauka dojrzalsza, choć nie zna przyszłych odkryć, wie, że rosną w postępie wykładniczym i w parę lat zdobywa się wtedy znacznie więcej wiadomości niż uprzednio w tysiącleciach.
Czymże jest zdrowy rozsądek? Jest tym, co ogarnia intelekt stojący na zmysłach takich samych jak zmysły małp. Ów intelekt chce poznawać świat zgodnie z regułami ukształtowanymi przez jego ziemską niszę życiową. Ale świat, poza tą niszą, tą wylęgarnią inteligentnych małpoludów, ma własności, których nie można wziąć do ręki, zobaczyć, ugryźć, usłyszeć, opukać, i w ten sposób zawłaszczyć.
Mózg ludzki jest duchem w maszynie, która nie jest maszyną. Tworząc nierozdzielny układ z ciałem, mózg zarazem służy mu i jest przez nie obsługiwany.
To, co matematycznie nadzwyczaj mało prawdopodobne, ma tę własność, że się przecież czasem zdarza.
Staliśmy się ludobójcami podług maksymy pewnego włoskiego heretyka "Od nadmiary cnoty zwyciężają siły piekła".