cytaty z książek autora "Piotr Augustyniak"
Królestwo Boga jest w nas. Jesteśmy niestety oswojeni z tego rodzaju stwierdzeniami. A powinno to brzmieć dla nas niepokojąco lub przynajmniej zagadkowo. Żydzi czekali na Królestwo Boga, rozumieli je zresztą najczęściej w sposób polityczny - jako odrodzenie się niepodległości i potęgi Izraela, tymczasem Jezus mówi: ono - od zawsze - jest w was. Ono jest i nie przeszkadza w tym okupacja kraju przez Rzymian. Bo to Królestwo "nie jest z tego świata".
Królestwo Boga jest w każdym, czy się nawrócił czy nie, czy grzeszy, czy jest prawy, czy żyje wstrzemięźliwie, czy oddaje się rozpuście, czy kłamie, czy mówi prawdę, czy chodzi do kościoła, czy jest antyklerykałem i ateistą, czy głosuje na prawicę, czy na lewicę. Żeby mieć dostęp do Królestwa nie potrzebujecie ani księdza, ani rabina. Dlatego można powiedzieć, że Jezus dziś podważa chrześcijaństwo tak samo, jak dwa tysiące lat temu podważył judaizm.
Wyspiański chce więc w Polsce społeczeństwa obywatelskiego vel republikańskiego. Tylko tyle i aż tyle, jeśli wziąć pod uwagę, że jak dotąd nie udało się go zbudować. Nie wielkiej Polski od morza do morza, ale tej społecznej, obywatelskiej vel republikańskiej normalności, która zaistniała w tylu miejscach nowoczesnego, zachodniego świata, a u nas jej uparcie nie ma.
Jestem przekonany, że Wyspiański więcej rozumie z tego, co się dziś dzieje, niż współcześni socjolodzy czy politolodzy, o publicystach nie wspominając.
Choroba Wyspiańskiego, wyostrzająca z jednej strony jego wrażliwość twórczą, z drugiej strony prowadząca do wczesnej śmierci, czego był on świadom, sprawiła, że ostatnie lata twórczego życia były w jego przypadku trwałą insomnią ducha.
I właśnie taka też jest polska rzeczywistość dzisiaj: performanse prawicowe na Krakowskim Przedmieściu i liberalne na marszach KOD-u. Performanse w mediach "prawackich" i "lewackich". Performanse w internecie, "na fejsie i na tłiterze". Polska hiperrealna bańka społecznego nieistnienia.
Jakkolwiek by to oceniać, jest coś przejmującego w tym, że jedno z najbardziej biernych i fantomowych społeczeństw Europy marzy o swojej podmiotowości i woła o nią, chce decydować o sobie, być sobą, czuć własną siłę. (...) Bieg polskich spraw pokazuje, jak bardzo ta autentyczna energia jest u nas nieporadna i pogubiona: wzbierając, sama siebie zaprzecza i zamiast wyzwalać społeczną podmiotowość, topi Polskę w wielkościowych urojeniach oraz w poczuciu osaczenia.
Czytanie Wyspiańskiego uzmysławia, w jak małym stopniu polska zbiorowa psychika ewoluowała w ciągu ostatniego wieku.
Polskość to nie obywatelski wybór, ale skutek biopolitycznego uzależnienia, które było (...) powinnością patriotycznego wychowania.
Kościół otwarty” jest sprzecznością samą w sobie.
W obu wypadkach prawda o człowieku sprowadza się do tego, że jest grzesznikiem. Taka wizja życia ludzkiego, w którym najistotniejszą rolę odgrywają grzech i walka z nim, jest okropnie zredukowana i uboga. Psychologicznie płaska.
Trudno nie zgodzić się z tym choćby częściowo, pamiętając, że nowoczesna wizja człowieka znacznie się oddaliła od oświeceniowych założeń i dziś sprowadza się w dużym stopniu do płytko pojętej samorealizacji i narcystycznego, podsycanego turbokapitalistycznymi technikami promocji i sprzedaży, konsumpcjonizmu.
Wszystko to u Bułhakowa wygląda osobliwie i trudno to jasno zobaczyć, bo sowiecka nowoczesność, kolektywistyczna (na siłę wspólnotowa), z hierarchicznym aparatem władzy (partii i bezpieki), była w swej strukturze bardzo kościelna, a zarazem zamieszkana przez ludzi o rozdętym, szatańskim "ja" (co zresztą jest prawdą o każdym Kościele). Jest więc ona zupełnie anty-Jezusowa. Dlatego Woland opowiada się nie za, lecz przeciw światu, który odwiedza.
Dopóki bowiem walczy się z systemem, dopóty jest się wciąż jego częścią.
Jedni widzieli w nim posłannika Boga, inni – wysłannika Szatana.
Bo prawda jest taka, że właśnie pustki dziś najbardziej potrzebujemy. Że mamy jej za mało.
Chroniąc się przed nim w sposób tak zmasowany i konsekwentny, siłą rzeczy zaczęliśmy otaczać go swoistą celebrą. Nawet się nie spostrzegliśmy, jak zrobiliśmy z niego króla świata.
Życie duchowe nie oznacza wcale tego samego co życie religijne.
Polskość to nie obywatelski wybór, ale skutek biopolitycznego uzależnienia, które było (...) powinnością patriotycznego wychowania.
Polskość to nie obywatelski wybór, ale skutek biopolitycznego uzależnienia, które było (...) powinnością patriotycznego wychowania.
wyobraź sobie świat bez tego, co dzieli. Bez granic, bez religii, bez wszelkich ideologii. Bez tego wszystkiego, co oczekuje ofiary z naszego życia lub - co na jedno wychodzi - że będziemy w imię tego zabijać. Wyobraź sobie prawdziwą wolność: wielką, otwartą, wolną przestrzeń w głowie i sercu. Tak szeroką jak niebo. I życie w kontakcie z tą oto, tu i teraz, chwilą. Pełnia życia nie jutro, nie za rok, ale dzisiaj. Bez uciekania - w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, dlaczego i po co się żyje - w wizje raju i piekła. Wyobraź sobie, że nie ma tego wszystkiego, jest Życie. Wspaniałe, niesamowite, jedyne. Cóż to za niezwykłe wezwanie do porzucenia wszelkich iluzji, dzięki którym się chronimy, tworząc różne wyobrażone wersje samych siebie, swoich nierealizowalnych pragnień i ambicji, oraz wizje przeszkód, które nie pozwalają nam tego dokonać. Wezwanie do bezpośredniego doświadczania i smakowania, i dzielenia się światem, miłością, pokojem, otwartością. Marzenie o innej ziemi, innym życiu, wcale nietrudne do odnalezienia, ponieważ każdy nosi je w sobie. Marzenie naprawdę zdolne do tego, aby zmienić oblicze ziemi. Krok po kroku. Ale paradoksalnie nie ma też innego marzenia, które byłoby bardziej znienawidzone. Za to marzenie płaci się życiem, bo opowiada się ono przeciwko każdej dzielącej ludzi władzy, ale przede wszystkim przeciwko działającej w nas żądzy i niezdrowej ambicji, czyli temu, co napędza ludzki świat.
Królestwo Boga jest w każdym, czy się nawrócił czy nie, czy grzeszy, czy jest prawy, czy żyje wstrzemięźliwie, czy oddaje się rozpuście, czy kłamie, czy mówi prawdę, czy chodzi do kościoła, czy jest antyklerykałem i ateistą, czy głosuje na prawicę, czy na lewicę. Żeby mieć dostęp do Królestwa nie potrzebujecie ani księdza, ani rabina.