cytaty z książek autora "Izabella Frączyk"
Trzeba łapczywie chwytać każdą chwilę i cieszyć się nią, bo drugi raz taka sama nie nadejdzie.
- Decyzji nikt za ciebie nie podejmie. Ani nie przeżyje życia.
- Ale to trudne jak diabli! Kocham jednego, z drugim chcę być...
- A nie jest przypadkiem tak, że jednego pragniesz, a drugiego darzysz uczuciem?
O dziwo, Hanka przespała spokojnie całą noc, zapowiadającą się na gęstą od przemyśleń. Ranek rozjaśnił jej umysł i pozwolił na pewność, że wie, czego chce.
Ktoś mądry kiedyś doszedł do wniosku, że to co jest w życiu najlepsze, jest niezdrowe, niemoralne albo tuczące.
(...) Wczoraj dałeś mi niebo na tacy, a dziś rąbnąłeś mnie tą tacą w łeb!
Mnie to prędzej zaowocuje masło w lodówce albo silikon w brodziku obsypie się modrym kwieciem, niż uchowa się jakaś potrzebna roślina.
Świadomość, że możemy obarczyć kogoś własnymi błędami, sprawia, że czujemy się mniej winni.
Im bardziej starasz się nie pamiętać, tym bardziej wszystko wokół nie pozwala Ci zapomnieć.
- (...)Przecież wiesz, że najlepszą metodą nauki jest rzucenie delikwenta na głęboką wodę?
- Wiem. Tylko dlaczego mną ktoś piznął w Rów Mariański? Cholera, ciut płycej się nie dało?
Odwrócił się gwałtownie i obrzucił Hankę roziskrzonym spojrzeniem, o jakim marzy każda kobieta. Spojrzeniem zakochanego mężczyzny. Pod Hanką ugięły się nogi.
- Witaj, kochanie. Czy coś się stało? - zapytał.
- Nie, skądże! Umyjcie ręce, obiad za kwadrans - odparła z mocą, przesłała mu dłonią pocałunek i z szerokim uśmiechem poszła do kuchni, by pomóc Jadwidze nakryć do stołu.
Duże, małe, nieważne, rodzic martwi się na okrągło. I zawsze jest coś, co psuje radość z rodzicielstwa. Jak nie kolki, to ząbkowanie, jak nie ząbkowanie, to wstręt do leżakowania w przedszkolu. Później atrakcje związane ze szkołą, buntem nastolatka, szkolnymi miłościami, a na koniec obawa, że latorośl zwiąże się z kimś beznadziejnym, kto zrujnuje jej życie. Nawet jak dobrze trafi, to też nie koniec kłopotów, bo przecież młodzi muszą gdzieś mieszkać i z czegoś żyć. Tutaj zwykle pojawia się obawa o dobrą pracę, o trwałość związku. No i więcej niż gorliwe oczekiwanie na wnuczka. I tak w koło Macieju, z pokolenia na pokolenie".
Nawet nie zauważyła, kiedy dotarła do leżącego obok drogi zwalonego pnia. Lubiła na nim siadywać, żeby pomyśleć w spokoju. Lekko nadpróchniały pień niejedno od niej już słyszał. Bywał świadkiem jej strachu, rozpaczy i szczęścia. Czasem miała wrażenie, że stare drewno działa jak gąbka, w którą można wcisnąć wszystkie emocje.
W ostatnich tygodniach nieustannie nawijam. Nawijam, nawijam i nawijam. Albo nawijam, pisząc, albo nawijam, gadając na niezliczonych spotkaniach na powietrzu i w eterze, no i oczywiście nawijam, mknąc czerwonym Babowozem w siną dal.
Z jednej strony uwielbiam ludzi, z drugiej jestem urodzona domatorką, która świetnie bawi się w swoim własnym towarzystwie.
To facet. - Krysia wypowiedziała ostatnie słowo z taką odrazą, jakby uważała płeć przeciwną za rodzaj obrzydliwego i lekko tępawego robactwa.
To niesamowite, jak bardzo człowiekowi skacze wydajność, gdy mu Internet odetną.
- Nie no, to jakiś matrix! - westchnęła ciężko Hanka, kierując się do spiżarni.
Ostatnio, w wynkiu rewanżu za laptopa, zapas nalewek zmalał nieco, ale resztki pozostały. Hanka wróciła do kuchni z zakurzoną butelczyną w dłoni. Ze starej drewnianej szafki wyjęła kieliszek i napełniła go gęstym bursztynowym płynem. Przyjrzała się zawartości z przyjemnością. Po chwili namysłu sięgnęła po szklankę....
- A co mi tam! Przecież nie co dzień człowiek poznaje własną siostrę, prawda?
Z ogrodnictwa najlepiej wychodzi mi gotowa wyrośnięta sałata z supermarketu i ewentualnie kiełki, oczywiści jeśli się trafi sytuacja, że jakaś lucerna albo brokuł bardzo. ale to BARDZO chce wykiełkować w mojej kuchni.
Od zawsze myślałam, zresztą chyba nie tylko ja, że pisaniem książek nie zajmują się zwykli ludzie. Że siedzi sobie taki oderwany od rzeczywistości, zwichrowany psychicznie odludek i coś tam bazgroli.
Z rozkoszą wyrywam się z domowego zacisza, odpalam moje ukochane cztery koła, pakuję weń cztery litery i w drogę. Do świata, do ludzi, do moich cudownych czytelników.
Już nawet i za dawnych lat książki nie miały łatwego życia. Wszyscy przecież uczyliśmy się o płonących onegdaj stosach heretyckich wymysłów.
Nie wiem dlaczego, ale zawsze gdy w szkole ktoś coś zmalował, wszyscy w pierwszej kolejności patrzyli na mnie.
Mimo to lubiła jego ciało. Stanowiło cichą przystań, a za każdym razem, gdy się w nie wtulała, czuła się bezpiecznie.
Mądry człowiek powinien uczyć się na błędach innych, a z obserwacji wyciągać stosowne wnioski.
człowiek dostrzega i docenia pewne rzeczy dopiero w chwili, gdy może je stracić.