cytaty z książki "How to Build a Girl"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Gdy mieszka się w domu bez luster, rozkosznie jest zobaczyć swoje odbicie w słowach innych ludzi. Zawsze się obawiałam, że nie istnieję, że jedynie śnię długi sen o samej sobie. Albo że o Krissi o mnie śni i rozpaczliwie pragnie się z tego snu wybudzić. Ale teraz jestem realna ponad wszelką wątpliwość - teraz, gdy inni dyskutują na mój temat. Teraz, kiedy nazwisko autora - moje nazwisko - pojawia się na stronie siódmej i na stronie dziewiątej, i na stronach numer siedemnaście i dwadzieścia, a w rubryce towarzyskiej jest zdjęcie przedstawiające mnie pijaną, na imprezie, stojącą na stole z cylindrem na głowie, podpisane "Slash wrzuca na luz".
Uważam mianowicie, iż to niesprawiedliwe, że jedyną drogą do zdobycia kwalifikacji w tej dziedzinie, seksie, który w społeczeństwie uznawany jest za rzecz ważną i pożądaną, jest intensywne i częste puszczanie się - czego już społeczeństwo nie uznaje za rzecz istotną i pożądaną. I to mnie najbardziej wkurza.
Świat jest trudny, a każdy z nas jest kruchy, więc po prostu spróbuj być miły.
Jeśli polecisz wystarczająco wysoko, jeśli przedostaniesz się ponad chmury, dotrzesz tam, gdzie lato nigdy się nie kończy.
Bo gniew to tylko strach doprowadzony do wrzenia.
(...) moje rozumienie świata mówiło mi, że jako gruba dziewczyna mogę liczyć jedynie na to, że ktoś przeleci mnie może ze trzy, cztery razy w życiu - a połowa tych rżnięć będzie z litości; wszystkie po pijaku i byle jak. (...) Teraz jednak odkryłam, że tak czy inaczej, każda kobieta może zostać wyrwana, kiedy tylko zechce. Każda kobieta. Kiedy tylko zechce. To największy, najbardziej niesamowity sekret na ziemi.
(...) jaki jest sens bycia siedemnastolatką, jeśli nie możesz zmyślić swojej przeszłości?
Do tej pory jedyny plan, jaki przyszedł mi do głowy, to pisanie. Umiem pisać, bo pisanie - w przeciwieństwie do choreografii, architektury albo podbijania królestw - można uprawiać, gdy jest się samotnym i biednym i bez żadnej infrastruktury, grupy baletowej czy armat. Biedni ludzie mogą pisać. To jedna z tych niewielu rzeczy, w których bieda, ani brak znajomości nie ograniczają cię.
Przez kilka sekund byłam nieobecna - poza przestrzenią i myślą. Zegary nie istniały, fruwałam ponad słońcem, w świecie, w którym nie było jeszcze słów.
- Cokolwiek zrobisz - powiedział Krissi, wychylając nos zza książki George'a Orwella - pamiętaj... nie bądź sobą. To nigdy nie działa.
Kiedy już wreszcie znajdę coś, w co chciałabym wierzyć, uwierzę w to, jak nikt nigdy dotąd w nic nie wierzył. Będę w to wierzyć żarliwie.
Ale nie chodzi mi o szlachetność i oddanie, jakie cechowały większość kobiet w przeszłości – co zawsze łączyło się albo ze spłonięciem na stosie, umieraniem ze smutku, albo z byciem zamurowaną żywcem w wieży przez jakiegoś hrabiego. Nie chcę poświęcić życia za coś. Nie chcę za coś umierać. Nie chcę nawet wspinać się po żadnym wzgórzu w deszczu, w spódnicy, która lepi mi się do ud. Chcę za to żyć dla jakiejś sprawy – tak jak to robią mężczyźni. Chcę się dobrze bawić. Chcę bawić się tak dobrze jak tylko się da. Chcę chodzić na imprezy, jakby był już 1999 rok. Pragnę entuzjastycznych poszukiwań. Chcę oddać się radości. Zmienić świat na lepsze, choć odrobinę.
Często przypomina mi się rada Grahama Greene’a z Podróży z moją ciotką, gdzie ciotka Agatha poucza, żeby na każde wezwanie do zapłaty odpowiadać pismem zaczynającym się od słów: „W związku z wysłanym przeze mnie do państwa listem z dnia siedemnastego lipca…”. Oczywiście żadnego listu z datą siedemnastego lipca nie było. Takie pismo jednak powoduje poważny, niemal nieskończony zamęt w obozie wroga.
(...) chcę też być… szlachetna. Głęboko szlachetna. Pragnę oddać się jakiejś sprawie. Chcę być częścią czegoś. Chcę gwałtownie wkroczyć do akcji jako jednoosobowa armia.
W rezultacie panuje tam atmosfera jak w średniowiecznym zamku podczas
wyjątkowo ospałego, pasywno-agresywnego oblężenia. Zamiast wylewać wrzący olej na zbliżających się mieszczan, wręcza się im do wypełnienia stertę formularzy w niezrozumiałym języku albo odsyła do innej instytucji. Obiecują przesłać odpowiedź pocztą w ciągu czternastu dni, łagodnie przeciągając sprawę w nieskończoność.
Do tego czasu bieda i upokorzenie nauczą mnie życia i będę miała świeże spojrzenie, którego inni ludzie na ceremonii rozdania Oscarów są pozbawieni. Oczaruje ich moja entuzjastyczna
szlachetność – co niewątpliwie skończy się seksem.
Bardzo mnie kręci idea rozwiązywania problemów przezpapierologię wyższego kalibru. To moja ulubiona moc przemiany.
Te historie dawały mi nieodparte poczucie, że wszystko, co składało się na mój świat: zasiłki, wielokulturowość, rock’n’roll, a nawet pisanie lewą ręką, to całkiem nowe wynalazki – świat tak nowy, jakby dopiero co wyjęty z opakowania. Docierało do mnie, jakie to wielkie osiągnięcie, uzyskane wolą małej, nielicznej grupy mężczyzn i kobiet, którzy pisali, myśleli, śpiewali i brali udział w demonstracjach. Gdyby zabito tych konkretnych dwustu ludzi, przyszłość, która teraz jest moją teraźniejszością, nigdy by nie nadeszła. A może owa przyszłość nadeszła tak późno, bo wcześniej co jakiś czas na przestrzeni dziejów zabijano tych właściwych dwustu ludzi.
Marzenia. Ja się nawet jeszcze nie całowałam. A myślę, że byłabym w tym całkiem dobra. Kiedy zacznę się całować, cały świat będzie o tym wiedział. Moje pocałunki zmienią wszystko. Będę Beatlesem całowania.