cytaty z książki "Gwiazdy prowadzą do domu"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Czasami wspominanie dobrych chwil jest najboleśniejsze.
Największą omyłką, jaką każdy z nas może popełnić - ciągnęła Lucinda - jest myślenie, że miłość to uczucie, emocje. Wcale tak nie jest. To czyn, to sposób życia.
Sad jabłoni
Na wyspie, pośród oceanu,
Gdzie płynie Golfsztrom na północy,
Tam powinniśmy szukać domu,
W sadzie, pełnym jabłek owocu.
Zielone drzewa, kamienne murki
W krainie, w kórej mogę zobaczyć
Anię bawiącą się w dziecięcych latach
Powiedz mi, co mi przeznacza los?
Wracam do domu, mama płacze
Tata mieszka na morskim dnie
Powiedz mi, czy ten, co stara się
kochać, zwycięży, gdy jest silny?
Widzisz, jestem dziewczynką z jabłka
Ktoś przyszedł i podnósł mnie
Otarł, oczyścił jak perłę
I obdarzył miłością.
Pozwól mi zostać w jabłkowym sadzie
Pod gwiazdami, wiatrem i niebem
Gwiazdozbiorami z drzewie
Pokocham wtedy na zawsze swoje życie.
- Oni myślą, że jestem zła. - Amy pochyliła głowę.
- Kto taki?
- Stan Connecticut - szepnęła Amy, łzy popłynęły jej po twarzy. - Myślą, że jestem gwałtowna, bo przewróciłam Amber.
- Oznacza to tylko, że popełniłaś omyłkę - odparła Lucinda. - A nie, że jesteś gwałtowna.
- Twierdzą, że przemocy nauczyłam się od Buddy'ego. Że kiedy dziecko uczy się czegoś takiego we własnym domu, staje się złe.
- Może tak się stać - powiedziała spokojnie Lucinda, wspominając brutalną twarz przybranego ojca, jego ordynarny język, trzask pasa, godziny spędzone w zamkniętym pokoju. - Ale dziecko nie musi włączać tego do swojego życia.
- Nie musi? - Amy uniosła głowę.
- Nie. Prawdę mówiąc, uważam, że obowiązkiem takiego dziecka - ze względu na nie samo, jego rodziców i Boga - jest wyrosnąć ponad to.
Dzieci nie są po to, by chronić swoich rodziców. Powinno być na odwrót.
Straszliwie jest mieć nadzieję na takie dowody rzeczowe, ale Alan, jadąc do domu Dianne, tego sobie właśnie życzył. W medycznej walizeczce miał polaroid. Jako pediatra widział wiele straszliwych rzeczy, słyszał mnóstwo kłamstw. Wycieńczone dzieci pozbawione jedzenia. Oparzenia papierosem, o których mówiono, że są od kaloryfera. Sińce po biciu pasem, powstałe rzekomo przy upadku. W takich sprawach Alan błyskawicznie podejmował działanie. Jeden telefon na policję i widział, jak pracownik opieki społecznej odwozi dzieci do domu dziecka. Nie zadawano żadnych pytań. Prawo zabrania bicia i przypalania dzieci.
Ale inne przypadki były bardziej subtelne. Aż nie do wiary, ile odcieni miało słowo "przemoc". Zdarzali się zimni rodzice, którzy zapewniali jedzenie i prezenty, ale odmawiali miłości. Nigdy nie przytulali ani nie całowali swoich dzieci, nigdy nie dodawali im ducha owym wszechpotężnym kochającym dotykiem. Kilka odcieni dalej plasowało się jeszcze większe okrucieństwo, kiedy rodzice karali słownie, kiedy własne frustracje i niepowodzenia wyładowywali na dzieciach - nazywali je głupimi, brzydkimi, nikczemnymi, niezdarnymi zerami. Bez wątpienia rodzice czuli, że takie epitety dotyczą ich samych, ale Alan nie był psychiatrą i nie obdarzał ich najmniejszym współczuciem.
Alan miał wyjątkową słabość do dzieci pogrążonych w depresji. Do dzieci, których rodzice kiedyś chcieli dobrze, którzy darzyli je prawdziwą, szczerą miłością, byli opiekuńczy, prawdopodobnie odczuwali większy ból niż przeciętny człowiek, a nie potrafili poradzić sobie z tym bólem. Niektórzy, jak matka Alana, popadali w alkoholizm. Inni, jak matka Amy, naciągali koc na głowę, dzieci zaś zostawały przepełnione samotnością i rozpaczą.
Buddy Slain nie był ojcem, należał jednak do świata Amy.
Czym są dobre wspomnienia - spytała, trzymając małe brązowe owoce - kiedy za ich sprawą stajemy się tak smutni, że przestajemy ich pragnąć?