cytaty z książki "Dwór mgieł i furii"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Za gwiazdy, które słuchają. I marzenia, które się spełniają.
To the stars who listen — and the dreams that are answered.
Kiedy spędzasz tak wiele czasu uwięziony w ciemności,
Lucienie, odkrywasz, że ciemność zaczyna patrzeć na ciebie.
Są różne rodzaje ciemności(...) Jest ciemność, która przeraża; ciemność, która koi; ciemność, która daje odpoczynek(...) Jest ciemność kochanków i ciemność skrytobójców. Staje się tym, czym jej nosiciel chce, żeby się stała; czym potrzebuje, żeby się stała. Sama z siebie nie jest ani zła, ani dobra.
Ukląkł na tych gwiazdach i górach wytatuowanych na jego kolanach. Nie ukłoniłby się przed nikim i niczym... Poza swoją towarzyszką. Kimś równym jemu.
- On mnie kochał... wciąż mnie kocha, Rhysandzie.
- Problemem nie jest to, czy cię kocha, tylko jak bardzo. Za bardzo. Miłość potrafi być trucizną.
Prawda jest niebezpieczna. Prawda jest wolnością. Prawda potrafi łamać, naprawiać i spajać.
Miewam dobre dni i dni trudne, nawet teraz – powiedziała. – Nie
pozwól tym trudnym wygrać.
Wtedy pojawił się Rhysand.
Uwolnił swoją magię, ukazując, kim naprawdę był. Jego moc wypełniała salę tronową, zamek, górę. Świat. Nie miała końca ani początku.
Bez skrzydeł. Bez broni. Bez żadnego atrybuty wojownika. Elegancki i okrutny książę, za jakiego mieli go wszyscy inni. Dłonie trzymał w kieszeniach, a czarna tunika zdawała się pochłaniać światło. Na jego głowie spoczywała korona z gwiazd.
Ani śladu mężczyzny, który pił na dachu. Ani śladu upadłego księcia klęczącego na swoim łóżku. Emanująca z niego siła groziła zmieceniem mnie pod ścianę.
Oto był najpotężniejszy książę, jaki kiedykolwiek przyszedł na świat.
Nikt nie był moim panem - ale ja mogę być panią wszystkiego, jeśli tylko zechcę. Jeśli się odważę.
Świat się nie kończy, gdy co jakiś czas się pomylisz.
Rhys: Może i jestem bezwstydnym flirciarzem, ale przynajmniej nie mam paskudnego temperamentu. Powinnaś przyjść opatrzeć mi rany po naszej sprzeczce w śniegu. Przez Ciebie jestem cały w siniakach.
Feyra: Idź wylizać swoje rany i zostaw mnie w spokoju.
Rhys: Wolałbym, żebyś to Ty wylizała moje rany.
Feyra: Gdzie dokładnie trzeba Cię polizać?
Rhys: Gdziekolwiek mnie chcesz polizać, Feyro.
Chciałbym zacząć od »wszędzie«, ale jeśli zajdzie taka konieczność, mogę coś wybrać.
Feyra: Miejmy nadzieję, że moje lizanie jest lepsze od Twojego. Pamiętam, jak fatalnie Ci to szło pod Górą.
Rhys: Działałem wtedy pod wpływem stresu. Jeśli chcesz, z ogromną przyjemnością dowiodę, że się mylisz. Słyszałem, że jestem bardzo, ale to bardzo dobry w lizaniu.
Feyra: Dobranoc.
Rhys: Spróbuj nie jęczeć zbyt głośno, gdy będziesz o mnie śnić. Muszę się porządnie wyspać.
- Spróbuj pomyśleć o mnie. O tym, jaki jestem przystojny, jaki utalentowany...
- Jaki zarozumiały.
- O tym też.
Skrzyżował ramiona na nagim torsie. Od tego ruchu mięśnie brzucha zalśniły w słońcu.
- Tak przy okazji założyłbyś koszulę - rzuciłam z przekąsem.
Uśmiechnął się miękko i drapieżnie.
- Czy wprawiam cię w zakłopotanie?
- Dziwię się, że w tym domu nie ma więcej luster, skoro zdajesz się tak kochać podziwiać swój wygląd.
Azriel dostał napadu kaszlu. Kasjan tylko się odwrócił, zasłaniając usta ręką.
Wargi Rhysa drgnęły.
— Oto Feyra, którą uwielbiam.
- To tym ci tak zalazłam za skórę? Że się odcięłam? Czy też, że Tarquin z taką łatwością się do mnie zbliżył?
- Zalazłaś mi za skórę tym - powiedział Rhys, oddychając nieco nierówno - że się do niego u ś m i e c h n ę ł a ś.
Reszta świata rozmyła się w mgłę, gdy jego ostatnie słowa powoli do mnie docierały.
- Jesteś zazdrosny.
- A gdyby mnie pochwycił siłą?
- Wtedy rozdarłbym świat na strzępy aby cię sprowadzić z powrotem...!
- Zdradź mi sekret nieznany nikomu innemu, władco nocy, a ja zdradzę ci mój.
Przygotowałam się na usłyszenie jakiejś koszmarnej opowieści, ale Rhysand powiedział tylko:
- Kiedy leje, strzyka mi w prawym kolanie. Roztrzaskałem je podczas wojny i od tej pory ciągle mnie boli.
[...] przy odpowiedniej dozie odwagi możesz przestać dbać o to, co inni mówią o tobie. [...] Rób to, co ty kochasz i to, czego ty potrzebujesz.
- Jesteś wolna - powiedziała napiętym głosem. - Jesteś wolna.
Nie bezpieczna. Nie chroniona.
Wolna.
Dlaczego istoty lgną do innych istot? Może kochają miejsce, w które się udają, tak bardzo, że uznają podróż za wartą ryzyka. Może będą tak wracać, aż zostanie jedna gwiazda. Może ona będzie powtarzać tę podróż po kres czasów w nadziei, że kiedyś pewnego dnia, jeśli będzie wracać wystarczająco często i wytrwale, jakaś inna gwiazda znów ją odnajdzie.
- Amrena i Mor powiedziały mi, że rozpiętość skrzydeł Ilyra mówi wiele o rozmiarach... innych części ciała. [...]
— Tak powiedziały?
Wzruszyłam ramionami w jego objęciach, starając się nie myśleć o jego nagim ciele tamtej nocy całe tygodnie temu — chociaż wiele wtedy nie zobaczyłam.
— Powiedziały też, że skrzydła Azriela są największe.
Rozbawienie błysnęło w jego fiołkowych oczach i zmyło zimny dystans, napięcie. Naczelny szpieg był czarną smugą na tle bladobłękitnego nieba.
— Kiedy wrócimy do domu, wezmę miarkę, dobrze?
Zasługujemy na siebie nawzajem. I zasługujemy na szczęście.
- Przepraszam, że nie zdołałem znaleźć sposobu na uchronienie cię od tego, co się wydarzało pod Górą - powiedział równie cicho Rhys. - Od śmierci. Od p r a g n i e n i a śmierci. - Zaczęłam kręcić głową, ale on dodał: - Dręczą mnie dwa rodzaje koszmarów: te, w których ponownie jestem dziwką Amaranthy, a moje miejsce zajmują moi przyjaciele... I te, w których słyszę, jak pęka twój kręgosłup, i widzę, jak światło znika z twoich oczu.
Dwór Snów.
Osoby świadome ceny, którą warto zapłacić za ten sen. Bękarty wojowników, półkrwi Ilyr, potwór uwięziony w pięknym ciele, marzycielka urodzona na Dworze Koszmarów... I łowczyni o duszy artystki.
- Jestem więc twoją łowczynią i złodziejką?
Zsunął dłonie na tylne części moich kolan i odparł z zawadiackim uśmieszkiem.
- Jesteś moim zbawieniem, Feyro.
Feyra: Co oznaczają gwiazdy i góra wytatuowane na twoich kolanach?
Rhys: Że nie ukłonię się przed nikim i przed niczym poza moją koroną.
- Ponieważ zdajesz się zdeterminowana wieść życie osiadłe - powiedział - postanowiłem, że pójdę krok dalej i przyniosę ci jedzenie.
Mój żołądek skręcał się już z głodu. Opuściłam książkę na nogi.
- Dziękuję.
Zaśmiał się krótko.
- Dziękuję? Nie: »Niby książę, a służący«? Albo: »Cokolwiek chcesz, może to sobie wsadzić w tyłek, Rhysandzie«? - Mlasnął z udawaną irytacją. - Jakże rozczarowujące.
Pomyślałam, że może miłość jest zbyt słabym słowem na określenie tego, co czuł, co dla mnie zrobił. Na opisanie tego, co ja czułam do niego.
- Słyszałem, co mu powiedziałaś. Że łatwo byłoby ci go pokochać. Mówiłaś to szczerze.
- No i?
To były jedyne słowa, które przyszły mi do głowy.
- Byłem zazdrosny: o to. Że nie jestem... tego rodzaju osobą. Dla nikogo. Dwór Lata zawsze był neutralny. Tylko w tych latach niewoli pod Górą wykazali się charakterem. Oszczędziłem życie Tarquina, ponieważ słyszałem o jego pomyśle zniwelowania różnic między fae wysokiego rodu a pomniejszymi. Próbowałem to zrobić od lat. Bez powodzenia, ale... Oszczędziłem go za tę jedną rzecz. A Tarquin z jego neutralnym dworem... on nigdy nie będzie musiał się martwić o to, że inni od niego odejdą z powodu ciągłego zagrożenia ich życia czy życia ich dzieci. Więc tak, byłem zazdrosny o niego. Ponieważ on zawsze będzie miał łatwo. I nigdy nie będzie wiedział, jak to jest spojrzeć na nocne niebo i wypowiedzieć życzenie.