cytaty z książek autora "Nadieżda Mandelsztam"
Kiedyś było wielu dobrych ludzi. Mało tego, nawet źli udawali dobrych, bo tak po prostu wypadało. Było to źródłem obłudy i fałszu wielkich wad przeszłości, które pod koniec dziewiętnastego wieku zdemaskował realizm krytyczny.
Rezultat tych zdemaskowań okazał się zaskakujący - dobrze ludzie zniknęli. Przecież dobroć nie jest tylko wrodzoną zaletą; trzeba ją kultywować, a to się robi wtedy, gdy jest na nią zapotrzebowanie. Dla nas dobroć była cechą staromodną, wymarłą, a dobry człowiek czymś w rodzaju mamuta. To, czego uczyła nas epoka - walka klasowa, likwidacja kułactwa, demaskowanie, zrywanie zasłon i szukanie drugiego dna pod każdym uczynkiem - mogło wyrobić w nas wszystkie cechy, tylko nie dobroć.
Dobroci, podobnie jak poczciwości, trzeba było szukać w zapadłych kątach, głuchych na zew epoki.
Ludzi podtrzymuje tylko to, że nie znają swojej przyszłości i mają nadzieję uniknąć wspólnego losu. Dopóki giną sąsiedzi, ci, którzy ocaleli, pocieszają się sławetnym pytaniem: "Za co go zabrali?"...
Terror na tym właśnie polega, że wszyscy mają związane ręce i nogi i nikt nie może ruszyć palcem.
Później zastanawiałam się często, czy człowiek bity i deptany butami powinien krzyczeć. Może lepiej zastygnąć w masce diablej dumy i odpowiedzieć dręczycielom wzgardliwym milczeniem? I doszłam do wniosku, że krzyczeć trzeba. W tym żałosnym wyciu, które czasami, nie wiedzić skąd dobiega do niemal dzwiękoszczelnych cel, słychać resztki ludzkiej godności i wiary w życie. Tym wyciem człowiek pozostawia na świecie swój ślad i ogłasza innym ludziom jak żył i umarł. (...) Jeśli nic więcej nie pozostało- trzeba wyć; milczenie jest przestępstwem wobec ludzkości.
W obliczu nieuchronności zguby nawet strach zanika, bo strach to świtanie nadziei, wola życia, autoafirmacja. To jest uczucie głęboko europejskie. Zrodziły je szacunek dla siebie, poczucie własnej wartości , swoich praw, potrzeb, pragnień. Człowiek trzyma się swego i boi się to utracić. Strach i nadzieja są wzajemnie powiązane. Kiedy tracimy nadzieję, pozbywamy się też strachu - nie ma się o co bać.
Milczenie jest prawdziwą zbrodnią przeciw ludzkości.
Strach to przecież błysk nadziei, to pasja życia, potwierdzenie własnego istnienia.(...) Człowiek czepia się swojej własności i boi się ją utracić. Strach jest związany z nadzieją. Straciwszy nadzieję , tracimy i uczucie strachu-nie ma się o co bać.
Każda rodzina dokonywała selekcji znajomych, szukając wśród nich prowokatorów, kapusiów, zdrajców. Po 1937 roku ludzie przestali się ze sobą spotykać. w ten sposób organy realizowały swoje dalekosiężne plany. Nie tylko zapewniły sobie dopływ informacji, ale także osłabiły więzi międzyludzkie, rozdrobniły społeczeństwo.
Oprócz ludzi, których do "współpracy" zmuszano, były tłumy ochotników. Donosami zasypywano wszystkie instytucje; stały się one prawdziwą klęską.