cytaty z książki "Noc ognia"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Na ziemi nie brak okazji do zadziwienia się, brak natomiast zadziwionych.
W każdym razie żyłem, nie uświadamiając sobie, że żyję, myląc nadmierną aktywność z radością bycia.
Kiedyś ludzie wierzyli, bo ich do tego nakłaniano. Dziś z tego samego powodu wątpią. W obydwu przypadkach wyobrażają sobie, że myślą, choć tylko powtarzają, przeżuwają opinie, doktryny dla mas, przekonania, których być może by nie podzielali, gdyby się zastanowili.
Życie wewnętrzne wzmacnia się dzięki zewnętrznej pustce.
Gdy rozstajemy się z osobami, które bardzo polubiliśmy, lgnie do nich jakaś sekretna melancholia.
W obliczu pytań o istnienie Boga pojawiają się trzy typy uczciwych osób. Wierzący, który mówi: 'Nie wiem, ale wierzę, że tak', ateista, który mówi: 'Nie wiem, ale uważam, że nie', i obojętny, który mówi: 'Nie wiem i guzik mnie to obchodzi'.
Oszustwo pojawia się wtedy, gdy ktoś głośno obwieszcza: 'Wiem!'. Ten, kto zapewnia: 'Wiem, że Bóg istnieje' albo 'Wiem, że Bóg nie istnieje', wykracza poza możliwości rozumu, skłania się w stronę integryzmu, integryzmu religijnego lub integryzmu ateistycznego, obierając zgubną drogę fanatyzmu, na której końcu jest śmierć.
O uroku walki nie stanowi ani sukces, ani porażka, lecz powód, dla którego walczymy.
Wyjazd to nie poszukiwanie, to opuszczenie wszytskiego, bliskich, sąsiadów, przyzwyczajeń, pragnień, opinii, siebie samego. Wyjazd nie ma innego celu niż oddanie się nieznanemu, nieprzewidzianemu, nieskończonym możliwościom czy wręcz niemożliwemu. Wyjazd polega na utracie punktów odniesienia, pewności siebie, złudzenia wiedzy i na pogłębieniu w sobie gościnnego usposobienia, które pozwoli ukazać się temu, co wyjątkowe. Prawdziwy podróżnik nie ma bagażu ani celu.
(...) przyjaciółmi Boga są ci, którzy Go szukają, nie ci, którzy mówią w Jego imieniu, utrzymując, że Go znaleźli.
Mój ojciec niewątpliwie cierpiał z powodu swojego ateizmu, tym bardziej, że uwielbiana przez niego matka była wierząca i pewnie marzył, żeby podzielać jej wiarę... Bez wątpienia chciał również zachować się jak hojny ojciec i oznajmić swojemu dziecku, że Bóg istnieje... Byłaby to dobra nowina... Łaska, której nie umiał przekazać...
Umysł, który obawia się nieznanego, tak samo jak ciało boi się pustki, nieustannie fantazjuje, aby unicestwić uczucie osamotnienia lub bezsilności.
W naszym stuleciu, w którym, jak dawniej, zabija się w imię Boga, ważne jest, żeby nie mieszać wierzących z hipokrytami: przyjaciółmi Boga są ci, którzy Go szukają, a nie ci, którzy mówią w jego imieniu, utrzymując, że Go znaleźli.
Jestem zaledwie sekundą między dwiema wiecznościami, wiecznością przede mną i wiecznością za mną. Jestem zaledwie okruchem życia między dwiema nicościami, nicością, która mnie poprzedza i nicością, która nastąpi po mnie.
W obliczu pytań o istnienie Boga pojawiają się trzy typy uczciwych osób. Wierzący, który mówi: "Nie wiem, ale wierzę, że tak", ateista, który mówi: "Nie wiem, ale uważam, że nie", i obojętny, który mówi: "Nie wiem i guzik mnie to obchodzi".
Moja koncepcja podróży uległa zmianie: miejsce przeznaczenia jest mniej ważne niż porzucenie dotychczasowego. Wyjazd to nie poszukiwanie, to opuszczenie wszystkiego, bliskich, sąsiadów, przyzwyczajeń, pragnień, opinii, siebie samego. Wyjazd nie ma innego celu niż oddanie się nieznanemu, nieprzewidzianemu, nieskończonym możliwościom czy wręcz niemożliwemu.
Charles de Foucauld się mylił, lecz ja próbowałem zobaczyć to miejsce jego oczami, oczami z 1905 roku, gdy projektował nędzne, odosobnione domostwo na ubitej ziemi pośrodku równiny.
-Do zrekonstruowania! - odrzekł Gérard.
-Słucham?
-Scenografia. Do filmu...
Oto potęga wyobraźni: podczas gdy ja widziałem przeszłość, Gérard widział przyszłość, plan swojego filmu długometrażowego...
Patrzyłem na ponurą pustynię wokół siebie.
"Gdzie w tym wszystkim jest Bóg?"
Ja też go nie widziałem...
Dyskretny Tuareg poszukał odosobnienia. Klęcząc na wąskim dywaniku pod wschodzącym słońcem, wydawał mi się mikroskopijny i olbrzymi zarazem. Padając na twarz, pokornie uznawał niedoskonałość swojej natury, to pewne, ale też wyznawał Boga, żeby go wysłuchał. Cóż za pycha, prawda?
Powiedzieć: "jestem", to tyle co powiedzieć: "już mnie nie będzie". Żywy ma tylko jeden prawdziwy synonim: śmiertelny. Moja wielkość staje się moim ubóstwem, moja siła - moją ułomnością. A pycha miesza się z trwogą.
W Europie intelektualiści tolerują wiarę, lecz nią pogardzają. Religia uchodzi za przeżytek. Wierzyć, to być niedzisiejszym. Wyprzeć się wiary, to stać się nowoczesnym.
Otóż studia, choć mnie uformowały, również mnie zdeformowały. Dużo się nauczyłem. Bardzo dużo. Ale nic poza tym. Wyćwiczono moją pamięć, poszerzono wiedzę, wyrobiono u mnie zdolność do analizy i syntezy. Zostawiono natomiast odłogiem fantazję, zapał, wyobraźnię, inwencję, spontaniczność. Od roku miałem wrażenie, że się duszę.
Talent jest daremny, jeśli angażuje się w służbie samego siebie, bez innego celu niż zyskanie uznania, podziwu czy poklasku. Prawdziwy talent musi przekazywać wartości, które go przerastają i które dodają mu skrzydeł.
Prawdziwa podróż zawsze polega na konfrontacji wyobrażeń z rzeczywistością. Lokuje się między tymi dwoma światami. Jeśli podróżnik niczego nie oczekuje, zobaczy jedynie to, co widzą oczy. Jeśli natomiast zawczasu ukształtował odwiedzane miejsca w snach, zobaczy więcej niż to, co się objawia, dostrzeże nawet przeszłość i przyszłość wykraczającą poza chwilę obecną. Być może przeżyje rozczarowanie, lecz okaże się ono bogatsze, bardziej owocne niż prosta relacja.