cytaty z książek autora "Tomasz Piątek"
Bo nie chodzi o to, żeby było miło. Chodzi o to, żeby nie było chujowo.
Trzeba przejść przez coś takiego, żeby już się niczego nie bać. Trzeba umrzeć. Tylko tacy ludzie mają zajebiście. Wszyscy inni mają raczej chujowo. Tak to jest zrobione.
I wcale nie myślę, żeby to było chujowe.
Ludziom się wydaje, że jak będą mieć żonę i dzieci, to będzie dobrze. A jak już mają żonę i dzieci, to okazuje się, że nie jest dobrze. I okazuje się, że tak naprawdę nie chcieli mieć rodziny, tylko chcieli, żeby było dobrze.
Mijamy ludzi, ale mają mordy jak herbatniki, płaskie i suche. I chyba właśnie na tym polegają normalne ludzkie twarze. Jak patrzę na ludzkie życie, nie mogę uwierzyć, że ludzie nazywają życiem coś tak trupiego. Może jakbym znowu miał dziecko, żonę, zaczęłoby mnie to ruszać, jak kiedyś. Ale nie ma co o tym myśleć, bo robi się chujowo. Już nigdy nie wrócę do tamtego życia. To, które mnie czeka, będzie na pewno bardziej martwe. Może znaczy to, że będzie jeszcze bardziej ludzkie.
Serce to jest to, czego świat się boi i co próbuje, chłodno i sztucznie, nazywać podświadomością. To są nasze prawdziwe uczucia i nasze prawdziwe widzenie.
Coś mnie w środku kopało jakbym zamiast serca miał glana
Znów jestem istotą absolutnie szczęścliwą i spokojną jak śmierć.
Pomyślałem sobie, że mam piękne życie i że trzeba to jakoś uczcić.
Bo chyba lepiej jest przeżywać nieprzyjemne sytuacje niż o nich słuchać
Zastanawiam się, kiedy spotka to swoje nieszczęście, które wyrwie go z życia i rzuci na śmietnik, jak jakąś marchewkę czy coś takiego. Każdego to czeka. Można nagle stracić dom i ludzi, którzy się tobą opiekowali. Można stracić żonę. Można stracić dziecko. Można stracić wszystko naraz. Dobrze, że heroina może zastąpić każdy rodzaj szczęścia.
Mijamy ludzi ale mają mordki jak herbatniki, płaskie i suche. I chyba na tym właśnie polegają normalne ludzkie twarze. Jak patrzę na ludzkie życie, nie mogę uwierzyć, że ludzie nazywają życiem coś tak trupiego. Może jakbym znowu miał dziecko, żonę, zaczęłoby mnie to ruszać, jak kiedyś. Ale nie ma co o tym myśleć, bo robi się chujowo. Już nigdy nie wrócę do tamtego życia. To, które mnie czeka, będzie na pewno bardziej martwe. Może znaczy to, że będzie jeszcze bardziej ludzkie.
- Im dłużej obserwuję Mateusza, tym bardziej dochodzę do wniosku, że to człowiek, w którym dawno temu wypaliły się wartości i idee. A takie wypalenie może owocować głębokim cynizmem. Podejrzewam, że Mateusz zrobi wszystko, by wspiąć się wyżej w hierarchii społecznej, bo nie widzi w życiu innych sensów, nie znajduje innych motywacji.
Więcej niż raz usłyszeliśmy, że Morawiecki nie ma zamiłowania do ekonomii ani talentu do robienia pieniędzy. Ale stąd może właśnie takie, a nie inne sukcesy: ludzie nieraz próbują rekompensować brak talentu cynizmem i bezwzględnością. Niestety, czasem im się to poniekąd udaje. Nie dokonują rzeczy wielkich ani nawet spektakularnych, ale wspinają się wysoko. Do tego twarde łokcie nieraz bardziej się przydają niż talent i zamiłowanie.
Nie wiem co mi się śniło, ale było to coś związanego z masłem albo mydłem, w każdym razie z czymś męczącym.
Bo człowiek kocha tak długo, dopóki miłości nie zna, dopóki jej się uczy. Kiedy już się jej nauczy, natychmiast przestaje kochać.
Różnica między absolutnym a prawie absolutnym szczęściem jest naprawdę ogromna.
Królu najważniejsza w życiu jest zmiana. Bo jak w moim ogródku widzę, jak się te roślinki zmieniają, to nigdy nie stałyby się tym, czym są, gdyby nie te zmiany po drodze.
,,Jeśli jest dość bystry, by mnie zrozumieć, będzie dość bystry, by nie powtarzać. Jeśli jest tak głupi, że trzeba do niego gadać wprost, to lepiej nie gadać, bo powtarzać też będzie wprost".
Wilu miał taki system, że nie używał toalety, tylko sikał do butelek po piwie i srał do słoików po jedzeniu, bo żywił się głównie pulpetami w sosie pomidorowym i flakami, które kupował w słoiczkach. Słoiki z kałem, przyozdobione z wierzchu wstęgą zużytego papieru toaletowego, były usuwane w nocy, a dokładnie wyrzucane z balkonu na boisko, które Wilu miał pod oknem. To samo działo się z butelkami wypełnionymi moczem, kiedy Wilu uznał, że zebrało się ich za dużo.
... do pojednania na Bliskim Wschodzie papież jakoś nie doprowadził, niestety. Wojnę na tymże Bliskim Wschodzie potępił. Ale nie tak, żeby swoich wiernych przed uczestniczeniem w tej wojnie skutecznie powstrzymać. Katolickich żołnierzy biorących w niej udział ani katolickich przywódców nie ekskomunikował. Nie ekskomunikował Polaków.
W Watykanie nie lubią Polaków. Czczą sobie różnych panów Mickiewiczów, wywołują zmarłych, których zresztą sami produkują.
Wszędzie kręciły się małe, czarne bezpańskie pieski, wyglądające jak gdyby pochodziły od tego samego ojca
Wiele było słów, które wiele znaczyły. A każde z tych słów, wiele znacząc, znaczyło różne rzeczy. Każde z tych słów tak miało dobrane te różne swoje znaczenia, aby samo sobie przeczyło i w końcu – nie znaczyło nic. On zapanować nad tem nie mógł, to już było wpisane w same słowa. Gdy tylko chciał powiedzieć coś więcej, nie sposób było nie skłamać gdzieś po drodze. Być może mówienie „coś więcej” od zawsze tylko kłamstwu służyło.
Gdy wiek średni przez kąpiele, masaże, ruch, stroje i kosmetyki stara się upodobnić do młodej dziewczyny, w najlepszem razie upodabnia się do posągu. A posąg można podziwiać - ale przede wszystkim ze względu na gieniusz pracujących nad niem artystów.
Miał irokeza i chodził na koncerty muzyki barokowej do kościoła luterańskiego, który w mieście Ł. wszyscy nazywają katedrą ewangelicką. Wszyscy poza ewangelikami.
Droga wycieczko, proszę spojrzeć, przez dziesięć lat nic się nie zmieniło. Ta sama szarość i zieleń. Szarość w pionie, czyli bloki, zieleń w poziomie, czyli trawa. Tylko tak zwany sam jest teraz tak zwanym marketem, a na kiosku wisi czerwona, paskudna reklama, wyglądająca, jakby zaprojektowały ją niedorozwinięte dzieci w ramach terapii grupowej. I bezsensowna biało-czerwona flaga. Polska flaga powinna być szaro-zielona.
Rafał oparł się wygodniej o ścianę i wypił duszkiem całą szklankę wiśniowego płynu. Inaczej się nie dało, był tak obrzydliwie słodki. Nadleśniczy zinterpretował ten wyczyn jako aprobatę dla płynu i nalał mu nową pełną szklankę.
- Zamocz... Zamocz podeszwę w kałuży - słabnącym głosem T. próbuje jeszcze na coś wpłynąć.
- Właśnie to zrobiłam - odpowiada M. - Ale tu pomoże tylko patyk. Mam tyle zagłębień w tej podeszwie, cały labirynt.
- Labirynt wypełniony gównem - dodaje H.
Życie - myśli T.
Ciało jest jakieś lekkie, bardzo słodkie, ale jakby nie istniejące, jest tylko słodycz w miejscu ciała