cytaty z książek autora "Philip Sington"
Krążyły opowieści o wojnie na południu – z Charkowa, Woroneża, Carycyna napływały przerażające wieści. Kozacy obdzierali swoich więźniów żywcem ze skóry albo zakopywali ich w ziemi, zostawiając nogi ofiary sterczące w powietrzu i zakładając się jeszcze, która z ofiar przestanie machać nimi ostatnia. Czekiści z kolei zanurzali członki swoich ofiar we wrzątku, aż skóra pęczniała jak balon i można ją było zedrzeć w jednym kawałku. Rodziców zmuszano, by patrzyli, jak torturuje się i zabija ich dzieci. Jeńców wrzucano do wielkich pieców albo toczono w beczkach nabitych gwoździami. W wojnie klasowej tortury były jedyną interesującą rozrywką. Wszystkie sprawy, wszystkie spory kończyły się atakami terroru. A skoro robiono to przede wszystkim dla przykładu, tak naprawdę nie miało znaczenia, kim były ofiary. Skóra ludzka stanowiła ulubiony cel oprawców. Człowiek bez skóry postrzegał sam siebie jako nic więcej tylko żywe mięso. Żywe mięso i krzyczące twarze.
Miasto, które Zoia pamiętała, pełne światła i zasobne, upadło. Na ulice, za dostojne, klasyczne fasady powrócił bardziej prymitywny stan rzeczy: Rosja barbarzyńskich hord. Obowiązywało wyłącznie prawo siły. Dworzec i place zapełniali żebracy. Na promenadzie nad zatoką, gdzie niegdyś Zoia spacerowała z guwernantką pod różową szyfonową parasolką, przechadzały się tylko prostytutki. Stawały wzdłuż promenady, po obu jej stronach, a co dzień ich przybywało. Zoia widziała żołnierzy i marynarzy wykupujących je po sześć naraz. W wąskich ulicach swoje usługi oferowały dzieci, dziewczynki i chłopcy w wieku dziewięciu czy dziesięciu lat. Zoia myślała z początku, że oni tylko żebrzą, dopóki nie zajrzała im głęboko w oczy.