cytaty z książek autora "Georges Bataille"
Są godziny, kiedy nić Ariadny zostaje przerwana: staje się ciśniętą w pustkę nerwowością, nie wiem już, czym jestem, czuję głód, jest mi zimno i chce mi się pić. W takich chwilach odwołanie do woli, nie miałoby sensu. Liczy się wstręt do przejawów życia, wstręt do tego, co mógłbym powiedzieć, napisać i co mogłoby mnie wiązać: moja wierność ma mdły smak. Wyjściem nie są już sprzeczne zachcianki, które rozdzierając mnie, przysparzają satysfakcji. Wątpię: dostrzegam w sobie jedynie pęknięcia, niemoc, daremne wzburzenie. Czuję się przegniły, jak przegniłe jest wszystko, czego dotykam.
W swojej esencji miłość jest tak doskonałą zbieżnością dwu pożądań, że nie ma w miłości nic, co by miało więcej sensu, nawet gdyby ta miłość była najczystsza na świecie.
Natura wydając na świat człowieka, była umierającą matką: dawała „byt” temu, którego narodziny oznaczały jej własną śmierć.
Ascetyczne ćwiczenia są ludzkie w tym, że niewiele różnią się od prac geodety. Najtrudniej jest bez wątpienia dostrzec w końcu tę granicę: bez przynęty zbawienia (lub każdej podobnej) nie znaleźlibyśmy drogi mistycznej! Ludzie musieli wmówić sobie lub innym, że dobrze jest czynić tak lub tak dla konkretnego rezultatu bądź zysku. Nie mogliby bez tego grubiańskiego rzemiosła prowadzić swojego życia ku schyłkowi (nieskończony smutek, śmiechu godna powaga, niezbędne do wysiłku). Czy to nie jest jasne? Odsyłam troskę o przyszłość do diabła. Jednocześnie wybucham nieskończonym śmiechem! Straciłem właśnie jakikolwiek powód do czynienia jakichkolwiek wysiłków.
Człowiek jest cząstką umieszczoną w niestabilnych i splątanych całościach. Całości te łączą się z życiem indywidualnym, któremu dostarczają rozlicznych możliwości (społeczeństwo ułatwia jednostce życie). Jeśli wyjdziemy od poznania, okaże się, iż istnienie osoby oddziela od istnienia zbiorowości zaledwie wąski i nieistotny punkt widzenia. Jedynie nietrwałość związków (ów banalny fakt, że przy najbardziej nawet intymnych więziach rozłączenie jest czymś łatwym, może być powtórzone i powielone) pozwala wytworzyć iluzję izolowanego bytu, skupionego na sobie samym i posiadającego zdolność istnienia bez wymiany.
Erotyzm to w zasadzie - już w pierwszej fazie - skandal polegający na "odwróceniu przymierzy".
Cisza jest słowem, które nie jest słowem, a oddech przedmiotem, który nie jest przedmiotem.
Ludzkość jako całość podobna jest do parweniusza wstydzącego się swojego niskiego pochodzenia. Odsuwa on od siebie wszystko, co przypomina o tym rodowodzie.
Wątpliwości bez przerwy mnie dręczą. Cóż bowiem znaczy olśnienie – jakiejkolwiek byłoby natury? Nawet gdyby słońce, wybuchając w moim wnętrzu, oślepiło mnie i objęło? Nieco więcej czy nieco mniej światła, cóż to zmienia? Ze słońcem czy bez – człowiek jest tylko człowiekiem. Być tylko człowiekiem, nie móc się zeń wydostać: duszenie się, przytłaczająca niewiedza, coś nie do zniesienia.
Erotyzm jest jednym z aspektów wewnętrznego życia człowieka. Zwodzi nas tym, że nieustannie szuka przedmiotu pożądania na zewnątrz. Ale ów przedmiot odpowiada wewnętrznej potrzebie.
I chociaż słowa drążą nas przez całe życie – niemal każda jego drobina chwytana jest, wleczona, gromadzona przez niestrudzony i zaaferowany tłum mrówek (słów) – pozostaje w nas jednak nieuchwytna, ukryta niema cząstka. W obszarze słów i dyskursu cząstka ta jest nieznana. Dlatego też zwykle nam się wymyka. Jedynie w określonych warunkach możemy do niej dotrzeć lub nią dysponować. Są to mgliste wewnętrzne poruszenia, które nie zależą od żadnego przedmiotu i pozbawione są intencji, stany które na podobieństwo innych stanów, związanych z przejrzystym niebem, zapachem pokoju, nie są wywołane czymś możliwym do zdefiniowania, tak że język, który w innych sytuacjach ma do czego odnieść niebo lub pokój – i nakierowuje w takim wypadku uwagę na to, co obejmuje – okazuje się wydziedziczony, nie może nic powiedzieć, ogranicza się do odwrócenia, od tych stanów naszej uwagi (korzystając z ich niewystarczającej ostrości, przenosi natychmiast uwagę gdzie indziej).
Olśnienie: jestem ślepy, jestem kresem nocy: tym jestem. Między jednym a drugim przedmiotem, który widzę, wciąż tutaj, pantoflem, łóżkiem.
Suwerenność to władza wznoszenia się, w obojętności wobec śmierci, ponad prawami, które zapewniają zachowanie życia.
Wychowałem się sam i, jak daleko sięgnę pamięcią, niepokoiły mnie sprawy płci.
Nie przeczę, że ignorancja otwiera rzeczywiście serce na zachwyt. Lecz ja poddaję się gorzkiej próbie niemożliwego. Wszelkie głębokie życie brzemienne jest niemożliwym.
Pobudką trwogi jest moja nie-wiedza, nieuleczalny brak sensu.
Nie mogę ustawać w pobudzaniu samego siebie do osiągnięcia kresu i nie mogę odróżniać siebie od tych innych, z którymi pragnę się komunikować.
Kiedy śmiejemy się z dziecięcych absurdów, za śmiechem ukryty jest wstyd, jaki odczuwamy, widząc, do czego redukujemy życie wyłaniające się z nicości.
Kto nie "umiera" od tego, że jest tylko człowiekiem, zawsze będzie tylko człowiekiem.
O, mój ojcze, któryś jest na ziemi, zło, które jest w tobie, wyzwala mnie. Ja jestem pokusą, a ty w niej upadkiem. Znieważaj mnie, tak jak ja znieważam tych, którzy mnie kochają. Daj mi co dzień chleb goryczy. Moja wola nieobecna jest w niebie, jak i na ziemi. Wiąże mnie niemoc. Imię moje jest mdłe.