cytaty z książek autora "Ann Radcliffe"
Dziki zwierz nigdy rozmyślnie nie morduje własnego gatunku. Na to zdobywa się tylko człowiek dumny ze swego rozumu, chępiący się poczuciem sprawiedliwości.On tylko zachowuje dla siebie przywilej łączenia najstraszliwszych szaleństw i nikczemności.
Barka wpłynęła do Canale Grande, przy którym mieściła się rezydencja Montoniego. A tu oczom Emilii ukazały się inne formy piękna i świetności, jakich jej wyobraźnia nigdy by nie zdołała namalować - pałace Sansovina i Palladia. W powietrzu unosiły się jedynie słodkie dźwięki dochodzące z obu brzegów kanału i pływających po wodzie gondoli, na tarasach tańczyły w blasku księżyca grupy masek, a wszystko to wyglądało jak urzeczywistnienie świata baśni.
Nad zielonymi brzegami Brenty roztaczał się krajobraz piękny, wesoły i wspaniały. Emilia spoglądała z podziwem na wille szlachty weneckiej, ozdobione chłodnymi portykami i kolumnadami, stojące w cieniu żywej zieleni topoli i cyprysów ogromnej wielkości; patrzyła na gaje pomarańczowe, których kwiaty przesycały swoim zapachem powietrze, na bujne wierzby nurzające swe liście w falach i chroniące od słońca wesołe grupki ludzi, którzy bawili się przy muzyce dolatującej co chwila w poszumie wiatru. Karnawał jakby rozciągnął się od Wenecji wzdłuż całej linii tych urzekających brzegów; rzeka aż roiła się od łodzi podążających do miasta, a na łodziach mieniła się barwna różnorodność strojów maskaradowych poprzebieranych ludzi; pod wieczór często było widać pod drzewami grupy tancerzy.
Wstający świt oświetlił szczyty Friuli, ale ich niższe zbocza i odległe fale toczące się u ich podnóży pozostawały nadal w głębokim cieniu. Emilia, pogrążona w melancholii, patrzyła, jak rosnący blask rozlewa się po morzu ukazując po kolei Wenecję i jej wysepki, a potem brzegi Italii, wzdłuż których niebawem zaczęły poruszać się łodzie o ostrych łacińskich żaglach.
Często o tej wczesnej porze okrzykiwali gondolierów ludzie płynący na targ do Wenecji i wkrótce laguna z niezliczonymi małymi barkami, które ciągnęły od terra-firma wyładowane produktami, zaczęła przedstawiać wesoły widok.
Dopiero wesoła i zgiełkliwa scena, gdy łódź zbliżała się do Placu Św. Marka, przyciągnęła uwagę Emilii. Wschodzący księżyc rzucał cienistą poświatę na tarasy, oświetlał portyki wieńczone wspaniałymi arkadami i ukazywał tłum ludzi, których lekkie kroki, łagodne dźwięki gitar i jeszcze łagodniejsze głosy niosły się echem w kolumnadach.
Muzyka, którą już przedtem słyszeli, dochodziła z gondoli mijającej teraz barkę Montoniego; kilka takich łodzi ślizgało się po powierzchni oświetlonego księżycem morza, każda pełna wesołych ludzi szukających ochłody w morskich powiewach. Prawie w każdej z nich grano, a muzykę osładzały fale, na których się unosiła, i miarowy plusk wioseł uderzających w migotliwe wody. Emilia patrzyła i słuchała, i wydało jej się, że przebywa w zaczarowanym świecie.
Jakiż zachwyt ogarnął Emilię, gdy po raz pierwszy ujrzała Wenecję, jej wysepki, pałace i wieże wyrastające wprost z morza, z którego czystej powierzchni odbijał się wszystkimi barwami ich drżący obraz. Zachodzące słońce zabarwiło fale i wyniosłe góry Friuli, które obrzeżają północne brzegi Adriatyku szafranowym blaskiem, a na marmurowe portyki i kolumnady bazyliki Św. Marka padały bogate blaski i cienie wieczoru. Kiedy tak płynęli, ich oczy rejestrowały co wspanialsze widoki - tarasy okryte zwiewnymi, a mimo to wspaniałymi tkaninami, które mieniły się teraz wszystkimi barwami zachodzącego słońca. Wszystko wyglądało raczej jak powstałe za dotknięciem czarodziejskiej różdżki niż wzniesione rękami śmiertelnych.
Łodzie płynące na targ do Wenecji utworzyły wzruszający widok na Brencie. Większość z nich miała malowane markizy dla osłony właścicieli przed słońcem, co wraz ze stosami owoców i kwiatów i pełną smaku prostotą wiejskich dziewcząt, strzegących tych wiejskich skarbów, czyniło z nich barwny i uderzający obraz. Chyży bieg łodzi płynącej z prądem, błyski wioseł w wodzie, a tu i ówdzie przepływające chóry wieśniaków, którzy siedzieli w cieniu żagli swych niewielkich barek, lub tony ludowych instrumentów, na których przygrywały dziewczęta siedzące przy leśnych towarach, przydawały całej scenie żywości odświętnego charakteru.