cytaty z książek autora "Robert Musil"
Spośród wszystkich osobliwości słowa "dusza", najdziwniejsza jest ta, że młodzi ludzie nie potrafią go wymówić niedrwiąco.
s.258.
Dusza przedstawia spokojną przejrzystość pola po skończonej bitwie, gdzie polegli leżą cicho, tak że natychmiast można zauważyć, gdzie jakiś strzęp życia daje znać o sobie m to podnosząc się, to jęcząc. Dlatego człowiek dokonuje tego przejścia tak prędko, jak tylko się da. Jeśli dręczą go skrupuły wiary, jak bywa niekiedy w młodości, przechodzi niezwłocznie do prześladowania niewierzących. Jeśli onieśmiela go miłość, zamienia ją w małżeństwo. A jeśli porwie go jakaś inna pasja, uchyla się od niemożliwości bytowania w jej nieustannym ogniu w ten sposób, że zaczyna dla tego właśnie ognia żyć. To znaczy, że wiele momentów swojego dnia, z których każdy potrzebuje treści i zachęty, wypełnia nie tyle stanem idealnym, ile działalnością, aby ten stan idealny osiągnąć, czyli wypełnia je wieloma prowadzącymi do tego celu środkami, przeszkodami i ubocznymi epizodami, które mają stanowić dla niego rękojmię, że nigdy nie będzie potrzebował do swego celu dojść. Stale bowiem trwać w ogniu potrafią jedynie głupcy, obłąkańcy i maniacy. Zdrowy człowiek natomiast musi zadowolić się jedynie świadomością, że bez iskierki tego tajemniczego ognia życie wydałoby mu się niewarte tego, by żyć.
s.262.
Historia świata bowiem jest tylko w swych najwyższych szczytach, żeby nie powiedzieć, w chorobliwych wybujałościach, historią geniuszów oraz ich dzieł. Zasadniczo jest ona dziejami ludzi przeciętnych, stanowią oni surowiec, który historia przerabia i nieustannie od nowa z siebie wytwarza.
Pozostali uczestnicy zebrania nie przywiązywaliby może do tej sprawy tak wielkiej wagi, ale właśnie dlatego nie wyrazili żadnego sprzeciwu, a to, że posiedzenie zakończyło się uchwaleniem rezolucji, było w ich mniemaniu w porządku. Albowiem gdy w bójce stawia się ostatni akcent nożem czy na końcu utworu muzycznego uderza się kilka razy w klawisze wszystkimi dziesięcioma palcami równocześnie, czy też po skończonym tańcu tancerz kłania się swojej damie, a na końcu zebrania uchwala się rezolucję - czyni się tak, bo świat byłby niesamowity, gdyby wydarzenia wymykały się chyłkiem, nie zaznaczając, że się istotnie odbyły.
Zawsze istnieje pewien punkt, w którym człowiek przestaje wiedzieć, czy jeszcze kłamie, czy też to, co wymyślił, nie jest prawdziwsze od niego samego.
Tchórze umierają często przed swoim zgonem;
Odważni nigdy nie kosztują śmierci częściej niż tylko jeden raz.
Spośród wszystkich cudów, o których kiedykolwiek słyszałem,
Wydaje mi się najbardziej dziwnym to, że ludzie mogliby się bać
Widząc, że śmierć jako niechybny koniec
Przyjdzie wtedy, kiedy zechce przyjść."
A Hagauer poprawił ten przekład, sama widziałam zeszyt, w następujący sposób:
„Tchórze konają często, zanim umrą!
Odważni tylko raz kosztują śmierć.
Ze wszystkich cudów, o jakich słyszałem,
Ten jest największy...”.
Zawsze pan drwi, zamiast zająć się po prostu życiem.
Mnóstwo ludzi czuje dziś pożałowania godny antagonizm wobec mnóstwa innych. Stanowi to jedną z zasadniczych cech naszej cywilizacji, że człowiek jest wobec bliźnich, żyjących poza jego kręgiem, głęboko nieufny, tak że nie tylko Germanin Żyda, ale również futbolista pianistę uważa za istotę niższą i niezrozumiałą. Ostatecznie każda rzecz istnieje jedynie dzięki temu, że posiada granice, co stanowi już samo w sobie pewnego rodzaju wrogi akt wobec otoczenia. Gdyby nie było papieża, nie byłoby i Lutra, a gdyby nie było pogan, nie istniałby papież. Dlatego nie da się zaprzeczyć, że najintymniejszy kontakt każdego człowieka z jego bliźnim polega właśnie na odseparowaniu się od niego.
- No to może wygląda na matematyka?
- Tego nie wiem, bo przecież nie wiem, jak ma wyglądać matematyk.
- Powiedziałaś teraz coś bardzo słusznego. Matematyk na nic nie wygląda, to znaczy, że ma wygląd człowieka w ogóle inteligentnego, tak że nie wiąże się to z żadną ściśle określoną treścią. Z wyjątkiem księży rzymskokatolickich nikt już dzisiaj nie ma wyglądu takiego, jaki mieć by powinien, gdyż głową posługujemy się jeszcze bardziej anonimowo niż rękami. A matematyk to szczyt wszystkiego, to ktoś, kto już tak mało wie o sobie, jak ludzie, którzy w przyszłości zamiast mięsem i chlebem żywić się będą pigułkami, będą mało wiedzieć o łąkach, cielętach czy krowach.
Nie nabiera się też ochoty do umierania, gdy trzeba przyglądać się, jak umiera ktoś inny, a konanie ojca udręczyło ją wrażeniami, których okropność odżyła z chwilą, kiedy po wyjeździe brata znów pozostała sama jedna w domu. Lecz Agata często doznawała uczucia, iż jest trochę martwa, i to właśnie w chwilach jak obecna, kiedy dopiero co uświadomiła sobie kształtność i zdrowie swego młodego ciała, owego natężonego piękna, które w swym tajemniczym skupieniu jest równie nieuzasadnione jak rozpad elementów w śmierci.
Można by było wszystko to wyrazić w słowach, że stopniowo „człowiek prawdopodobny” i „życie prawdopodobne” zaczynają zajmować miejsce „człowieka prawdziwego” i „prawdziwego życia”, będących jedynie wytworem wyobraźni i złudzeniem.
Miłość bywa przeceniana. Szaleniec, który w swym obłędzie wyciąga nóż i przebija nim niewinnego, co stanął właśnie w miejscu jego urojenia, jest w miłości czymś całkiem
normalnym.
To stało mu się w groźny sposób jasne, kiedy minęło prawie pól roku i nic się nie zmieniło. Pozwalał się kołysać to w jedną, to w drugą stronę małostkowej i głupiej działalności, której się był podjął, i tylko gadał, lubił nawet wiele mówić, żyjąc z rozpaczliwym uporem rybaka, który wciąż na nowo zarzuca sieci do pustej rzeki. Rozmyślnie nie robił nic, co odpowiadałoby osobowości, jaką bądź co bądź sobą przedstawiał, i tylko wyczekiwał. Czekał ukryty za własną osobowością, jeśli określenie to oznacza uformowaną przez otaczający świat i bieg życia część człowieka, a jego spokojna, spiętrzona poza tą groblą rozpacz przybierała z każdym dniem na sile. Przeżywał najgorszą klęskę swego życia i gardził sobą za własne zaniedbania. Czy wielkie próby są przywilejem tylko wielkich charakterów? Chętnie by w to uwierzył, ale to przecież nieprawda, gdyż również najpospolitsze nerwowe natury ulegają kryzysom.
Być we dwoje oznacza tylko podwójną samotność.
Powiedziałaś przed chwilą: „Gdybyśmy wierzyli w Boga!” Ale kładzenie pasjansa, partia szachów czy książka może to nam zastąpić. Dzisiaj człowiek już odkrył, że w tym wszystkim można znaleźć taką samą pociechę. Musi to tylko być coś, co może służyć za kładkę, aby przeprowadzić nas przez pustą otchłań.
Każdy mieszkaniec każdego kraju bowiem ma co najmniej dziewięć charakterów: zawodowy, narodowy, państwowy, klasowy, geograficzny, płciowy, świadomy i nieświadomy, a może ponadto jeszcze jeden ściśle prywatny. Łączy on je w sobie, ale one rozluźniają jego spoistość, tak że w końcu nie jest on niczym innym, jak tylko małą, wymytą wszystkimi tymi strugami niecką, w którą one wsiąkają, aby następnie z niej znowu wypłynąć i wraz z innymi strumykami wypełnić inną. Dlatego też każdy mieszkaniec ziemi posiada jeszcze dziesiąty charakter, który jest tylko biernym wytworem wyobraźni niewypełnionych niczym przestrzeni. Pozwala on człowiekowi na wszystko z wyjątkiem jednego: brania na serio tego, co jego przynajmniej dziewięć pozostałych charakterów czyni i co się z nimi dzieje. Czyli innymi słowy, nie pozwala właściwie na to, co powinno go wypełniać. Ta, jak trzeba przyznać, trudna do opisania pusta przestrzeń jest we Włoszech innej barwy i kształtu niż w Anglii, ponieważ to, co się od niej odcina, ma inny kolor i formę, choć jest wszędzie tak samo pustą i niewidoczną przestrzenią, w której rzeczywistość stoi jak opuszczone przez wyobraźnię miasteczko zbudowane z dziecinnych klocków.
(...) życie ludzie płynie zbyt szybko, żeby można było każdy z jego głosów należycie usłyszeć i znaleźć na nie odpowiedź.
Wtedy wreszcie doszedł do punktu, do którego podświadomie go ciągnęło. Jego ojciec wyraziłby się o tym mniej więcej tak: […] „Kto może spełnić każdą swoją zachciankę, ten wkrótce nie wie, czego ma sobie życzyć.” Ulrich powtarzał to sobie z wielką rozkoszą i ta odwieczna mądrość wydała mu się koncepcją niesłychanie nową. Człowiek powinien być w swoich możliwościach, zamiarach i uczuciach najpierw krępowany przez przesądy, tradycje, trudności i wszelkiego rodzaju ograniczenia, jak wariat przez kaftan bezpieczeństwa, i dopiero wtedy to, co zdoła stworzyć, będzie może wartościowe, dojrzałe i trwałe. […] I tak człowiek bez właściwości wróciwszy do ojczyzny uczynił również drugi krok w kierunku podporządkowania się zewnętrznym okolicznościom i doszedłszy do tego punktu rozumowania, powierzył urządzenie swego domu po prostu inwencji dostawców w mocnym przeświadczeniu, że oni najlepiej uwzględnią tradycje, przesądy i ograniczenia.
Człowiek bowiem największą część swojej próżności, której nie pozwolono mu nosić w sercu, nosi pod stopami, kiedy wkracza na potężne obszary ojczyzny, religii lub pewnej kategorii podatku dochodowego, a w braku takiej pozycji wystarcza mu to co każdy mieć może - znalezienie się na chwilowo najwyższym szczycie kolumny czasu, wznoszącej się z dna nicości, czyli fakt, że żyje się właśnie teraz, kiedy przeszłe pokolenia są już prochem, a przyszłych jeszcze nie ma.
s.322.
(...) najwięcej bowiem wspólnej energii marnotrawi się wskutek uroszczenia, iż jesteśmy powołani do kurczowego trzymania się jakiegoś określonego osobistego celu. W społecznym organizmie, przez który przepływają różne energie, każda droga prowadzi do właściwego celu, naturalnie, jeśli zbyt długo nie zwlekać i nie zastanawiać się. Cele są wytyczone na krótką metę, ale i życie jest krótkie, W ten sposób wydobywa się z niego maksimum osiągnięć i niczego ponadto człowiek do szczęścia nie potrzebuje, gdyż to, co osiąga, kształtuje duszę, podczas gdy niespełnione pragnienia ją wypaczają. Dla uzyskania szczęścia nie jest ważne, czego się pragnie, ale czy się to osiąga.
s.40.
(...) zanim intelektualiści odkryli w sobie pasję do faktów, jedynie wojownicy, myśliwi i kupcy, a więc ludzie chytrzy i gwałtowni, tę pasję odczuwali. W walce o życie nie ma miejsca na filozoficzne sentymentalizmy, lecz jedynie na pragnienie zniszczenia przeciwnika w jak najkrótszym czasie i najskuteczniejszym sposobem. Tu każdy jest pozytywistą. tak samo w handlu nie byłoby cnotą dać się nabierać, zamiast trzymać się tego, co pewne, przy czym zysk nie jest ostatecznie niczym innym niż psychologicznym i wynikającym z okoliczności pokonaniem przeciwnika.
s.432-433.
Najpiękniejsza była dlań ta chwila, kiedy (...) miał wszystko już za sobą, chodziło mu bowiem tylko o posiadanie wspomnień.
Nigdy nikt nie uzna siebie za zupełnego tchórza, bo zawsze, gdy się czegoś przestraszy, ucieknie tak daleko, że znów wydaje mu się, że jest bohaterem!
Rzecz w tym, że się wcale nie kochali. Dawniej często grywali ze sobą w tenisa albo spotykali się w towarzystwie, wychodzili razem, przejmowali się nawzajem swoimi sprawami i w ten sposób niepostrzeżenie przekroczyli ową granicę, która oddziela kogoś zaufanego, przed kim przyznajemy się do pewnego chaosu w swych uczuciach, od wszystkich innych, którym chcemy imponować. Niepostrzeżenie tak się ze sobą spoufalili jak para, która się od dawna kocha albo już prawie przestaje się kochać, ale przy tym jakby pominęli samo uczucie miłości. Wykłócali się ze sobą, tak, że można było myśleć, że się nie znoszą, ale to ich zarówno od siebie odgradzało, jak i ze sobą łączyło. Wiedzieli, że brak jedynie małej iskierki, aby wybuchł z tego pożar. Gdyby różnica wieku była między nimi mniejsza lub gdyby Gerda była mężatką, łatwo staliby się :złodziejami z okazji", a z tego złodziejstwa po jakimś czasie zrodziłaby się namiętność, gdyż do miłości można dojść, tak samo jak do gniewu, robiąc odpowiednie gesty. Ale właśnie dlatego, że o tym wiedzieli, nie uczynili tego. Gerda pozostała panną i nawet złościła się gwałtownie z tego powodu.
s.444.
W rzeczywistości jednak życie składa się przeważnie wcale nie z czynów, lecz rozmów, z których przejmujemy nasze zapatrywania i argumentację "za" i "przeciw", oraz nagromadzonej bezosobowości tego, co się usłyszało i co się wie.
s.292.
(...) różnica pomiędzy posiadaniem własnych przeżyć i właściwości a ich brakiem jest w gruncie rzeczy tylko różnicą postawy życiowej, w pewnym sensie dobrowolną decyzją lub wyborem stopnia pomiędzy tym, co ogólne, a tym, co osobiste.
s.207.
Kiedy Ulrich podziwiał budowlę z pełnym zrozumieniem dla jej architektonicznej subtelności, uświadomił sobie niespodziewanie żywo, że równie łatwo można by oddawać się nadal ludożerstwu, jak zachowywać tego rodzaju wspaniałe zabytki. Domy obok, firmament niebieski w górze i w ogóle niesłychana harmonia we wszystkich liniach i bryłach, które wzrok absorbowały i nim kierowały, wygląd i wyraz ludzi, którzy na dole przechodzili, ich książki oraz ich etyka, drzewa na ulicy...to wszystko bywa nieraz tak sztywne jak parawan i tak twarde jak ostra sztanca prasy, i nie można tego chyba inaczej wyrazić - tak kompletne, wykończone i gotowe, że obok tego czujemy się zbędną mgiełką czy przelotnym tchnieniem, o które Bóg nadal się nie troszczy. Wtedy Ulrich zapragnął być człowiekiem bez właściwości. Ale nie wygląda to wcale inaczej i u innych. W gruncie rzeczy w średnich latach swego życia już niewielu ludzi wie, w jaki sposób doszli do tego, czym są do swych przyjemności, światopoglądów, żon, usposobienia, charakteru, zawodu, sukcesów, ale czują, że niewiele się już da zmienić. Można nawet twierdzić, że zostali oszukani, bo nie da się nigdzie znaleźć dostatecznej przyczyny, że wszystko właśnie tak musiało się stać, jak się stało. Mogło bowiem stać się również zupełnie inaczej. Wydarzenia rzadko kiedy zostały spowodowane przez nich samych, najczęściej były uzależnione od przeróżnych okoliczności, od humoru, życia czy śmierci innych ludzi i niejako zaskoczyły ich w danym momencie.
s.181.
Miłość to było coś całkiem innego - nic dla dorosłych i dojrzałych ludzi, a co dopiero dla jego rodziców... Siedzieć nocą przy otwartym oknie i czuć się innym niż dorośli, nie zrozumianym każdym śmiechem i każdym szyderczym spojrzeniem, nie móc nikomu wyjaśnić, co się już znaczy, i tęsknić do tej jednej, która to pojmie... to jest miłość! Ale na to trzeba być młodym i samotnym.