cytaty z książek autora "Gordon R. Dickson"
- Po co? - odparł Aragh. - Wejdę tam z tobą i Gorbashem, zostanę z tobą i będę zabijał każdego, kto się nawinie, aż do chwili, gdy wszystko się skończy. (...) To nie wymaga żadnych przygotowań ani planów.
Siedźmy cicho; a nuż wszystko samo minie - głosiła naczelna smocza zasada.
- Ale ja nie jestem smokiem.
Przez długą chwilę Carolinus wpatrywał się w Jima.
- Jakim sposobem - zażądał wyjaśnień - smok posiadł inteligencję zdolną tak rozwinąć wyobraźnię, że ulega złudzeniu, iż nie jest smokiem? Odpowiedzcie mi, o Wy, Moce!
To dziwne, że tak często zapominamy o tym, co jest oczywiste.
- Uczeń ma zamiatać, że tak powiem - ciągnął z zadowoleniem Carolinus - wygładzać ostre brzegi pozostawione przez mistrza. Może nawet wykonywać jakieś samodzielne prace, które mistrz może później przypisać sobie. Właśnie takie są zasady ich wzajemnych stosunków, Jim. Przecież znasz to z doświadczenia. Trudno mi uwierzyć, że mogłeś o tym zapomnieć. Wstydź się, chłopcze!
Jesteś przystojną smoczycą. Gdybym był prawdziwym smokiem...
Los powierzył mu jednocześnie trzy role - barona, smoka i maga.
Nie chciałby stać się nikim innym,
lecz był dumny z tego, że jest częściowo człowiekiem, a częściowo smokiem.
Smoki były odrębną rasą, nie były ani ptakami, ani latającymi ssakami, takimi jak nietoperze, ani żadnymi innymi zwierzętami. Były potężnymi istotami, odmiennymi od innych i dumnymi.
- Czy nie nauczył się pan niczego wtedy, kiedy ten przejrzał pańską grę z filiżankami i kostką cukru?
- Ale przecież mu się to nie udało - powiedział Cletus. - Cóż, muszę przyznać, że zrobił kawał dobrej roboty, ukrywając fakt, że mu się nie udało.
- Ukrył?
- Naturalnie – odparł Cletus. - Podnosząc pierwszą filiżankę był zbyt pewny siebie i uważał, iż potrafi wyzyskać każdy obrót gry na swoją korzyść. A kiedy odwrócił pierwszą filiżankę, pomyślał, ze to nie on, a ja popełniłem błąd. Przy drugiej musiał zrewidować swój pogląd, ale był jeszcze wystarczająco pewny siebie, aby spróbować jeszcze raz. Kiedy podniósł trzecią filiżankę, zdał sobie w końcu sprawę z tego, że jest całkowicie pod moją kontrolą. Musiał więc znaleźć wymówkę, aby przerwać rzecz całą i nie próbować po raz czwarty.
- Żadnego smrodu waszego rodzaju, poza wami trzema, w promieniu dobrego tuzina długości mojego ciała.
- Już zapomniałeś, jak widać - kpił Carolinus. - Ach, ci młodzi! Prawo o Zapłacie, ty cymbale!
Nagła zmiana dobrze ponad litra wina w brandy w żołądku - wróżki czy nie - odniosła swój efekt. Meluzynie urwał się film.