cytaty z książki "Jeszcze czego! Nie ma miłości bez równości"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
I jak, blondyneczko, masz coś do powiedzenia? Będziesz tak siedzieć, jak ta paprotka, czy coś jednak powiesz? Nic? Nie szkodzi, nie musisz. Wystarczy, że ładnie wyglądasz.
Idealizowanie miłości jest jednym z najgroźniejszych życiowych błędów.
...w tej kulturze, jak dotąd, NIE MA ŻADNEGO RÓWNOUPRAWNIENIA. Są jakieś jego zręby, ale globalnie: pieniądze, władza i decydujący głos nadal spoczywają w rękach mężczyzn.
Nie ma czegoś takiego jak 'dobro rodziny', które miałoby się realizować kosztem kobiety. Wbijmy to sobie raz na zawsze do głowy.
Można chyba śmiało powiedzieć, że zanim na dobre zaczęłyśmy dojrzewać, zarówno ja, jak większość moich koleżanek byłyśmy już tak urobione, tak głęboko przekonane o tym, że wszystko, co wiąże się z kobiecością, seksualnością, cielesnością i budzącym się pożądaniem, jest brudne, brzydkie, wstrętne i kurewskie, że można było się już o nas nie martwić. Przysięgam, nie zamierzałyśmy się puszczać. Zamierzałyśmy się trzymać.
Chcę im powiedzieć, że dla nas, ich koleżanek, matek, sióstr, żon, córek, przyjaciółek i kochanek, to nie jest 'inna bajka'. To męcząca, uciążliwa rzeczywistość, w której wiele z nas musi na co dzień funkcjonować. Jeden robi uwagi, drugi się pcha z łapami, trzeci rzuca: 'niedoruchana', czwarty: 'chyba masz okres!', piąty będzie się gapił w dekolt koleżanki, a szósty skomentuje żonę siódmego, że jest 'grubym pasztetem'. Słyszymy to na co dzień. Obok 'męskiej decyzji' oraz 'nie bądź baba'. Radzimy sobie z tym w różny sposób. Ja na przykład się wściekam i trzaskam drzwiami. Inne się uodporniają, już tego nie widzą, nie słyszą. Są też takie, które w to idą, zgrywają chojraczki, często wspólnie z facetami dopuszczając się chamskich uwag i uwłaczających dowcipów wobec innych kobiet. Do czasu, aż jedna z drugą straci robotę, wtedy najczęściej jest płacz i szukanie pomocy u... innych kobiet.
Taka babka, na przykład nasza prababka, była w zasadzie pozbawiona narzędzi koniecznych do biologicznego przetrwania bez opieki mężczyzn. Podlegała prawu i obyczajowi tworzonemu przez męskie imaginarium, w którym lęgły się i kłębiły rzeczy niesamowite: Kult matki dziewicy, świętej a czystej. Umieszczenie 'kurwy' poza nawiasem życia społecznego przy jednoczesnym domaganiu się wyuzdanej przyjemności z jej rąk, bo jednak żona to żona, matką jest. Ojca i syna jest- czystą jako się rzekło i zawsze dziewicą. Córki zaś mej nie tknij, bo zabiję! Córkę mi wyruchałeś? Córka z domu won! O matce, skurwysynu, tylko spróbuj słowo powiedzieć, to zajebię. Matka, zamknij się, co ty tam wiesz. Zupy nalej. Żony nie można zgwałcić, kurwy nie można zgwałcić. Oto w telegraficznym skrócie 'logika', na jakiej przez wieki opierało się nasze szczęśliwe damsko-męskie pożycie.
My, kobiety, ciągle jeszcze debiutujemy jako wolni ludzie. Brakuje nam wzorców, odruchów i wiedzy.
Jego treść wypełnia studnię wieków, a w tej studni topi się suki. Pokoleniowy przekaz, w którym się wychowuje kobiety, jest skutkiem tysięcy lat przemocy, dyskryminacji, pogardy, nienawiści i okrucieństwa. Chcąc uniknąć bólu i fizycznie przetrwać, coute que coute, nasze matki, babki i prababki wytworzyły tysiące pokrętnych strategii i samodzielnie nałożyły na siebie bezwzględne, ale przynajmniej dość przejrzyste prawo. Zgodnie z jego literą, ta, która się nie wychyla, dobrowolnie poddaje każdej karze i uważa swoje tragiczne położenie za stan naturalny, zgodny z wolą Boga ojca oraz jego syna i ducha, mogła być w miarę spokojna o swoją przyszłość w społeczeństwie i liczyć na jako taką ochronę z jego strony. Generalnie chodziło o to, by nie wnerwiać pana i władcy.
Kiedy staram się sobie wyobrazić, czym byłby postęp, gdyby połowy ludzkiego potencjału nie trzymano w ciemnościach, odmawiając kobietom prawa do edukacji, robi mi się tak smutno, że nie znajduję słów, by to opisać.
I tak, zamiast odwoływać się do wieków osiągnięć i doświadczeń moich przodkiń- zdobywczyń, poetek, wynalazczyń, naukowczyń, artystek, filozofek, konstruktorek, prawniczek, lekarek i podróżniczek, muszę zadowolić się wspomnieniem zahukanych babć, znanych ze swoich zup, i matki, która wciąż powtarzała, co dziewczynie wolno, a czego nie wypada, ale za to nigdy nie powiedziała, co mi się właściwie od życia należy. Cała reszta ginie w mroku.
Ktoś, kto od urodzenia widzi sobie podobnych u władzy, słyszy, że nazwy prestiżowych zawodów istnieją tylko w wersji męskiej, jest karmiony seksistowską reklamą, dowcipami, serialami, przysłowiami- po prostu wyrasta w przeświadczeniu o swojej wyższości.
Trzeba dostrzec w sobie pokłady mizoginizmu, walnąć się w pierś, zauważyć, jak to wygodnie i przyjemnie jest być na uprzywilejowanej pozycji. Trzeba nabrać pokory, by będąc facetem, zacząć traktować kobiecą część świata z należnym, RZECZYWISTYM szacunkiem.
Nie znoszę kategoryzacji typu: oni są z Marsa, a my z Wenus. Albo: kobiety są takie emocjonalne. Albo: nasze mózgi się różnią. Nie zgadzam się z tym. Różnice między kobietami a mężczyznami wynikają zarówno z fizjologii, jak i z narzuconej siłą i utrwalonej przez kulturę dominacji jednej płci nad drugą.
Miłość jest cudowna, ale miłość to nie czary, które ze złego życia zrobią dobre.
Niechęć do zobowiązań jest totalnie niemęska! Prawdziwy facet, kiedy nie chce, to nie chce. A gdy chce, wiesz o tym bez żadnych wątpliwości.
Ten wyjątkowo niebezpieczny drapieżnik lubi żerować po prawej stronie akwenu. Tam, gdzie swobodnie kwitną barwne ukwiały tradycyjnych postaw i tęsknota za dawnym porządkiem, w którym każdy (zwłaszcza kobiety, osoby homoseksualne i inne dziwaczne mniejszości) znał swoje miejsce, a świat należał do białych, heteroseksualnych żarłaczy rodzaju męskiego.
To był przełomowy moment. Wtedy dotarło do mnie, że cały ten cholerny patriarchat, przez który tyle wycierpiały pokolenia kobiet, licząc od tej pierwszej, która dała sobie wmówić, że jest kimś gorszym, głupszym i niezdolnym do samodzielnego funkcjonowania w świecie, nie jest niczym więcej, jak żałosną iluzją, której trzymają się niepewni siebie, mali ludzie. Tak mali, że niezdolni do chwili wytchnienia od nieustannego pilnowania swojej wiecznie (w ich mniemaniu) oblężonej twierdzy. Niezdolni do śmiechu. Niezdolni do głębszego oddechu.