cytaty z książki "Dwór cierni i róż"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nie wstydź się nawet przez chwilę robienia tego, co przynosi ci radość.
Niektórzy szukają mnie przez życie całe, lecz nigdy się nie spotykamy,
Pocałunek zaś ofiarowuję tym, którzy nie depczą mnie swymi stopami.
Niektórzy mówią, że łaskami swymi obdarzam mądrych i gładkich,
Lecz me błogosławieństwo jest dla tych, którym nie brak odwagi.
Zazwyczaj me działanie zdaje się wszystkim darem cudnym,
Lecz wzgardzona staję się potworem do pokonania trudnym
I chociaż każdy cios mój góry kruszyć by pozwolił,
Gdy zabijam, robię to bardzo powoli...
- Ciesz się swoim ludzkim sercem, Feyro. Żałuj tych, którzy nie czują już nic.
Lepiej umrzeć z uniesioną głową, niż płaszcząc się niczym nędzny robak.
- Czy nie sypiasz nocami, aby przygotować sobie świeży zapas ciętych ripost na kolejny dzień?
- Ponieważ sama nie chciałabym umierać w samotności - powiedziałam, a głos mi się na chwilę załamał, gdy wróciłam wzrokiem do Tamlina i zmusiłam się, aby spojrzeć mu w oczy. - Ponieważ chciałabym, żeby ktoś trzymał moją dłoń do samego końca. I potem jeszcze przez parę chwil. Jest to coś, na co zasługuje każdy, człowiek czy fae.
Wskazał brodą nóż.
– Jest twój. Tylko proszę, nie wbij mi go w plecy.
- Nadziei potrzebujemy w równej mierze co chleba i mięsa - wszedł mi w słowo i spojrzał na mnie bystrym wzrokiem, co u niego było rzadkością. - Potrzebujemy nadziei, bo ona daje nam siłę, by trwać.
- Słucham? - zapytałam wyrwana z zamyślenia.
- Czy Ci się podoba? - spytał ponownie, nie przestając się uśmiechać.
Odetchnęłam i rozejrzałam się wkoło.
- Tak.
Zachichotał.
- To wszystko? Zwykłe "tak"?
- Czy mam paść ci do stóp, książę, i dziękować uniżenie za przywiezienie mnie tutaj?
- Ach, suriel nie powiedział ci nic ważnego, prawda?
Jego uśmiech obudził we mnie uśpioną dotąd śmiałość.
- Powiedział też, że lubisz być szczotkowany, a jeśli będę sprytna, to wytresuję cię, karmiąc smakołykami.
Tamlin odchylił głowę do tyłu i wybuchnął głośnym śmiechem. Wbrew sobie również się lekko roześmałam.
- Niech skonam! - zawołał siedzący za mną Lucien. - Feyro, ty zażartowałaś.
- Kocham cię - wyszeptał i pocałował mnie w skroń. - Kocham cię mimo cierni.
Potrzebujemy nadziei, bo ona daje nam siłę, by trwać. Więc pozwól jej zachować tę nadzieję, Feyro. Pozwól jej marzyć o lepszym życiu. O lepszym świecie.
- Byłem zajęty. Ty również nie próżnowałaś, jak mniemam?
- Co to ma niby znaczyć?
- Jeśli obiecam ci księżyc na sznurku, mnie też pocałujesz?
Dla niej nie istniały żadne ograniczenia. Gdy znajdzie miejsce, które naprawdę będzie mogła nazwać swoim, świat padnie jej do stóp.
- Nie umiesz czytać i pisać, a jednak nauczyłaś się polować. Nauczyłaś się walczyć o przeztrwanie. Jak?
Zatrzymałam się ze stopą na progu.
- To łatwe, kiedy ponosisz odpowiedzialność za życie innych, nie tylko własne, prawda? - odparłam. - Robisz to, co trzeba.
Wszystko, co kocham, zawsze w końcu tracę. Bardzo niewielu osobom mówię o skrzydłach. Albo o lataniu.
- Doskonale się też składa, że podczas gdy ty dysponujesz fenomenalnym słuchem, ja potrafię fenomenalnie trzymać buzię na kłódkę.
-Rozmyślałem nad najlepszymi sposobami dręczenia cię, gdy przybędziesz na mój dwór, i tak się zastanawiam czy przymusowa nauka czytania będzie dla ciebie tak bolesna, jak to dzisiaj wyglądało?
Niech Kocioł cię ocali. Niech Matka ukoi cię w swoich objęciach. Oby dane ci było przekroczyć wrota i odetchnąć nieśmiertelną krainą mlekiem i miodem płynącą. Nie lękaj się zła, nie odczuwaj bólu. Odejdź w pokoju ku wieczności.
Jeden pocałunek za każdy dzień rozłąki. Jeden pocałunek za każdą ranę, każdy lęk. Jeden pocałunek za każdy zawijas tatuażu na mojej skórze. Aż wreszcie jeden pocałunek za wszystkie dni, jakie spędzimy razem.
Kiedy ponosisz odpowiedzialność za życie innych, nie tylko własne, robisz to, co trzeba.
Czułam się lekka jak puch z dmuchawca, a on był wiatrem, który pędził mnie przez świat.
Nie zdawałam sobie sprawy, że pragnę jego ciepła, jego bliskości. Dopóki nie odszedł w noc.
-Niezwykły? Zgładził? Zabić? Pożoga?- Czytał na głos. Miałam ochotę zwinąć się w kłębek i umrzeć. Słowa, które sprawiały mi tak wielkie trudności, wynotowane z książeczek dla dzieci. Słowa, które teraz, gdy je wymówił, zdawały się tak trywialne.- Czy to miał być wiersz mówiący o zabiciu mnie i spaleniu mojego ciała?
Złożyłam obietnicę i dotrzymywałam jej już tak długo, że bez niej byłam nikim.
- Dlaczego zatem tu jesteś?
Jego niesamowite oczy zalśniły tak niepokojąco, że cofnęłam się o parę kroków.
- Ponieważ dzisiejszej nocy wszystkie potwory zostały wypuszczone z ich klatek, niezależnie od tego, z jakiego pochodzą dworu.
-Pamiętam też, jak zarzekałeś, że spróbowanie tamtych dziwnych jagód niczym mi nie grozi, a ja chwilę potem ledwo stałam na nogach i majaczyłam.-Zauważyłam, przypominając sobie pewne popołudnie w lesie parę tygodni temu.
Jeszcze przez wiele godzin miałam zwidy, a Lucian śmiał się do rozpuku. Przynajmniej do puki Tamlin nie wepchnął go do stawu.