cytaty z książki "Hollywood"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Pieniądze są jak seks. Kiedy ich w ogóle nie masz, wydają się szalenie ważne...
Bywa, że kiedy obcuję z istotami ludzkimi, bez względu na to, czy są to dobrzy ludzie, czy łobuzy, moje zmysły ulegają przeciążeniu i wyłączają się. Nic nie mogę na to poradzić. Jestem uprzejmy. Potakuję. Udaję, że rozumiem, bo nie chcę robić przykrości rozmówcy. Ta właśnie słabość przysparza mi najwięcej kłopotów. Kiedy usiłuję być miły dla bliźnich, przypłacam to starciem mojej duszy na papkę. Nieważne. Mózg się odłącza. Słucham. Reaguję. A oni są zbyt tępi, żeby zauważyć, że mnie w ogóle nie ma.
Każdy z nas szuka jakiejś ucieczki. Godziny wloką się jedna za drugą, trzeba je czymś zapełnić aż do śmierci. Zbyt mało jest rzeczy pięknych i wzniosłych, żeby się chciało człowiekowi pchać ten wózek. Każda rzecz po krótkim czasie brzydnie i obumiera. Budzimy się rano, wysuwamy nogę spod kołdry, stawiamy na podłodze i myślimy: kurwa, co by tu dalej?
Odnoszę wrażenie, że ludzie, którzy nie myślą zbyt wiele wyglądają młodziej.
Moim zdaniem większość pijących wcale nie jest alkoholikami, tylko się za takich uważa. Alkoholizm to proces, którego nie sposób przyspieszyć. Potrzeba najmniej dwudziestu lat, żeby zostać przyzwoitym alkoholikiem. Ja piłem 45 rok i czułem, że
dobrze wykorzystałem te lata.
Wypijmy jeszcze trochę, żeby się odnaleźć w naszej rzeczywistości - zaproponowałem.
Prostota to sekret najgłębszych objawień, pisarstwa, malarstwa, każdej czynności. Życie jest doniosłe w swojej prostocie.
Nie czuję się najlepiej między ludźmi, a kiedy piję przestaje odczuwać ich obecność.
Godziny wloką się jedna za drugą, trzeba je czymś zapełnić aż do śmierci. Zbyt mało jest rzeczy pięknych i wzniosłych, żeby się chciało człowiekowi pchać ten wózek. Każda rzecz po krótkim czasie brzydnie i obumiera. Budzimy się rano, wysuwamy nogę spod kołdry, stawiamy na podłodze i myślimy: o kurwa, co bu tu dalej?
Mam wino, ale nie mogę znaleźć otwieracza do butelek. Korkociągu.
-O Boże - westchnąłem - alkoholik amator.
W społeczeństwie kapitalistycznym przegrani tyrają dla zwycięzców, dlatego istnieje takie zapotrzebowanie na przegranych. Co ja o tym sądzę? Uważam, że tych problemów nie rozwiąże się na drodze politycznej i że do szczęścia zabraknie nam czasu.
Uniosłem szklaneczkę whisky i podałem Sarze, która obaliła zawartość.
Zakrztusiła się lekko. Odstawiła szklankę.
-Piję tylko dlatego, żeby Cię odciążyć.
-Czy ludzie inteligentni nie czytują twoich książek?
-Mam nadzieję, że nie.
Stanęliśmy na progu. Zastukałem. Otworzył wysoki, szczupły delikacik, z gatunku tych, co to rozsiewają wokół siebie woń sztuki. Widać było na kilometr, że przyszedł na świat Tworzyć, Tworzyć wiekopomne dzieła, nie nękany przez przyziemne troski, jak ból zęba, pieskie szczęście czy brak wiary we własne siły. Miał wygląd geniusza. Ja sam wyglądam jak pomywacz w knajpie i tego rodzaju typki zawsze mnie lekko wkurwiają.
Nasze społeczeństwo umie tylko przeceniać albo nie doceniać.
Pisanie nigdy nie było dla mnie problemem. Jak sięgnę pamięcią, zawsze pisałem tak samo; nastawiałem radio na stację z muzyką klasyczną, zapalałem papierosa albo cygaro, otwierałem butelkę. Resztę robiła maszyna. Ja musiałem tylko przy tym być. Pisanie pozwalało przetrwać, kiedy życie nie miało mi nic do zaoferowania, kiedy życie jako takie było teatrem grozy. To maszyna mnie pocieszała, mówiła do mnie, zabawiała mnie, była moją ucieczką. Właśnie po to przede wszystkim pisałem: żeby uciec, uciec przed wariatkowem, uciec przed ulicą, uciec przed samym sobą.
Zapłaciłem barmanowi, odepchnęliśmy stołki i ruszyliśmy w stronę drzwi. Znowu
uderzyły mnie ich skórzane kurtki i twarze bez wyrazu. Twarze wyprane z radości i
inicjatywy. Tym biedakom straszliwie czegoś brakowało. Coś we mnie drgnęło i przez krótką chwilę miałem ochotę objąć ich wszystkich, przytulić i pocieszyć jak jakiś Dostojewski, ale zdawałem sobie sprawę, że i dla mnie, i dla nich skończyłoby się to tylko śmiesznością i upokorzeniem. Świat nie wiedzieć kiedy zabrnął za daleko i odruchy dobroci nie mogły być już tak proste jak dawniej. Musielibyśmy nad tym znowu popracować.
Lubiłem oglądać boks. Przypominał mi trochę pisarstwo. Wymagał tych samych cech
- talentu, kondycji i odwagi. Tyle że kondycja w pisarstwie była duchowa, umysłowa. Nigdy się nie jest pisarzem. Pisarzem trzeba zostać za każdym razem, kiedy człowiek siada do maszyny. A jak się już usiadło, to przestaje być takie trudne. Czasami największa trudność polega na znalezieniu odpowiedniego krzesła i na tym, żeby do niego dobrnąć. Kiedy indziej nie sposób na nim wysiedzieć. Różne rzeczy, jak to śmiertelnikowi, stają ci
na drodze: drobne trudności, poważne trudności, nieustanne łomoty, trzaskanie
drzwiami. Kondycja jest niezbędna, żeby się nie dać temu wszystkiemu, co usiłuje nas wykończyć. Doszedłem do tego wniosku obserwując bokserów, konie oraz dżokejów,
którzy nie chcieli się poddać mimo pecha, upadku z siodła czy innych przykrych
niespodzianek. Pisałem o życiu, he, he. Jednak mój podziw budził przede wszystkim
heroizm, z jakim niektórzy przeżywali swoje życie. Ten podziw był motorem mojej
twórczości.
Wśród pisarzy spotka się więcej minionych świetności niż w jakimkolwiek innym fachu.
Najlepszą część swojej istoty pisarz przelewa na papier. Reszta to brednie.
Dobroć jest przywilejem najlepszych spośród nas.
Znika egoizm.Ustępuje lęk.Kończy się rywalizacja.
Dobroć jest przywilejem najlepszych spośród nas.
Znika egoizm.Ustępuje lęk.Kończy się rywalizacja.
Dobroć jest przywilejem najlepszych spośród nas.
Znika egoizm.Ustępuje lęk.Kończy się rywalizacja.
Chciałem koniecznie porozmawiać z Jonem, powiedzieć mu, że Francine powinna być bardziej pijana i bardziej szalona, powinna stać na krawędzi życia i śmierci, rwąc jedną ręką kukurydzę pośród domów, których fasady przypominały twarze ze snów, twarze, które z wysoka obserwują naszą żałosną egzystencję: bogaczy i biedaków, pięknych i szpetnych, zdolnych i bezużytecznych.