cytaty z książki "Opposition"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Złamałem każdą zasadę mojej rasy, by cię uleczyć i zatrzymać przy mnie. Poślubiłem cię i spaliłem na popiół całe miasto by cię ochronić. Zabiłem dla ciebie. Myślałas, że zapomniałbym ile dla mnie znaczysz? Że cokolwiek na tym świecie - na jakimkolwiek świecie - byłoby silniejsze niż moja miłość do ciebie?
I broke every rule of my kind to heal you and keep you with me. I married you and burned down an entire city to keep you safe. I've killed for you. Did you think I'd forget what you mean to me? That anything in this world - in any world - would be stronger than my love for you?
O mój Boże-powiedziała o położyła głowę na łóżku.Brzmiała na rozbawioną i w tym momencie wyglądała jak cholerna bogini.-Chyba masz jakąś specjalną moc,jeśli chodzi o znajdowanie prezerwatyw.Serio.One chyba spadają z nieba,gdy ty jesteś w pobliżu.
Uśmiechnąłem się i zębami rozerwałem folię.
-Ja mam tylko te potrzebne umiejętności,Kotek.
Myślę, że jeśli komuś ufamy, to wszyscy jesteśmy wariatami.
Bo ludzie to najbardziej uparte stworzenia w kosmosie.
-Więc poza faktem,że jeśli umrę, to i ty także. Tamci Luksjanie sądzą,że chcesz mnie tu zatrzymać, bo lubisz...?
-Uprawiać z tobą dziki,zwierzęcy seks?-podsunął.
Lore wzruszył ramionami.
Hunter wzruszył ramionami.
Najwyraźniej cała ich rasa lubiła wzruszać ramionami.
Kocham cię[...]. Jeśli Twoje życie jest w niebezpieczeństwie, to zrobię wszystko, żeby cię od niego uchronić. To się robi dla osób, które się kocha.
- Odpocznij sobie, OK?
Uśmiechnęła się lekko.
- To brzmi apodyktycznie.
- Dobra.
Spróbowałem ponownie:
- Zdrzemnij się.
Uniosła jedną brew.
- To nadal apodyktyczne.
Zaśmiałem się i odgarnąłem włosy z jej policzka.
- Śpij.
- Ty naprawdę nie kumasz, co znaczy słowo apodyktyczny.
-Get some rest, okay?
She smiled a little.
-That sounds bossy.
-Okay.
I tried again as Archer fired up the Explorer.
-Take a nap.
One brow rose.
-That's still bossy.
I chuckled and brushed the hair off her cheek, sweeping it behind her ear.
-Go to sleep.
-You really suck at understanding what bossy means.
-Pamiętam.Powiedziałem wtedy,że najpiękniejsi ludzie to tacy,których piękno jest ukryte w środku i nie są oni tego świadomi.Czy coś takiego.
-Tak to leciało.-Skinęłam głową.
Przechylił swoją na bok.
-Mówiłem wtedy o tobie.
Życie było zbyt krótkie i niepewne, by chować urazy, szczególnie o coś, nad czym nie miałam kontroli.
-Co robisz?-zapytałam,gdy przesunął ręką po moim udzie.-Och..
-Wierz mi lub nie,nie mam teraz nieczystych myśli.
Znowu spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami.
Uśmiechnął się łobuzersko.
-Dobra.Przez dziewięćdziesiąt dziewięć procent czasu myślę o czymś,od czego zarumieniłabyś się po czubki uszu.
-A teraz nie?
Wydął wargi.
-Dobra,przez sto procent czasu.Ale w sumie mam powody,by cię dotykać.
-Czasami...-Popatrzyłam na niego,mrugając,by pozbyć się napływających łez.-Czasami mówisz takie niesamowite rzeczy.
-I naprawdę podoba mi się widok moich rąk na twoim tyłku.
Boże, jak ja go kochałam. Byłam w nim tak samo zakochana jak w dniu, gdy to zrozumiałam. To było porażające uczucie.
-Masz wielkie serce,Kotek-mówił tuż przy moich ustach.-To najbardziej w tobie kocham. No i jeszcze bardzo podoba mi się twoje ciało,a z sercem to idealny zestaw.Idealny dla mnie.
Ja nie potrafiłam przeliterować swojego imienia aż do pierwszej klasy,co jest smutne,bo ma trzy litery.
Gdybyśmy nie byli w środku walki,wziąłbym cię przy drzewie w tej chwili.
-Wiele rzeczy uważam za zarąbiste. Jak broń nuklearna, dietetyczne napoje gazowane i dżinsowe kamizelki - odpowiedział. - Ale to nie znaczy, że powinniśmy zniszczyć ludzkość, wykorzystując do tego broń nuklearną, albo że dietetyczne napoje smakują dobrze, albo że należy pobiec do najbliższego sklepu i kupić dżinsową kamizelkę. Nie zawsze powinniście mnie słuchać.
Nie miało znaczenia,ile godzin,dni,miesięcy czy lat mieliśmy przed sobą.Zawsze będziemy razem.Taki rodzaj miłości był czymś poważnym.To ważniejsze niż planeta pełna psychopatycznych kosmitów czy rządowa organizacja.
Pieprzyć Luksjan.
Pieprzyć ludzkość.
Chciałem,by ona się stąd wydostała.
-Jeśli ci o tym wcześniej nie mówiłem...-Zmierzył mnie spojrzeniem od góry do dołu.-To pragnę cię.Zawsze pragnąłem.
-Zawsze?-wyszeptałam.
Chwycił mnie za ramiona i pochylił głowę,by musnąć ustami mój policzek.
-Zawsze.
Na razie tak. Myślę, że to dla nich dobre, bo jestem zarąbisty, więc mają oni możliwość uczenia się od najlepszych.
-Seriously? Kissing her right now is what we need to be doing when we have pissed-off aliens on us?
-Kissing her is always the right thing to do.
Pomoc. To proste słowo. Mógłbym ci przytoczyć definicję.
- Odpocznij sobie, OK?
Uśmiechnęła się lekko.
-To brzmi apodyktycznie.
- Dobra. - Spróbowałem ponownie. - Zdrzemnij się.
Uniosła jedną brew.
- To nadal apodyktycznie.
(...)
-Śpij.
- Ty naprawdę nie kumasz, co znaczy słowo apodyktyczny.
- Nie jesteśmy tu w charakterze kolacji. (...) W charakterze deseru też nie.
- Ona należy do mnie. Do nikogo innego, tylko do mnie. To proste.
Ciężko było patrzeć w przeszłość i myśleć o czasie, który zmarnowaliśmy na walkę między sobą, szczególnie, że nasza przyszłość mogła być krótka. Jednak nie chciałam się teraz na tym skupiać, bo byliśmy razem. Nie miało znaczenia, ile godzin, dni, miesięcy czy lat mieliśmy przed sobą. Zawsze będziemy razem.
Taki rodzaj miłości był czymś poważnym. To ważniejsze niż planeta pełna psychopatycznych kosmitów czy rządowa organizacja.
Po tym pocałunku nie czułam już nic innego-ani zimnej ściany za mną,ani paniki czy strachu.Daemon całował mnie,jakby chciał zaznaczyć moją przynależność do niego,ale przecież już mnie miał.Całą.Moje serce.Moje duszę.Wszystko.