cytaty z książek autora "Krystyna Janda"
Była niezorganizowana. Osobna. Miała swój świat. Czytała, czytała, czytała. Zachwycała się zdaniami, i słowami. Wzruszała wierszami. Rozumiała, co czyta. Świat był taki, jakim go czytała. Ludzie byli tacy, jakimi ich sobie idealizowała. Kochała, kochała, kochała. Pisała listy, nie spała, czasem cierpiała, żyła w uniesieniu. Nie zastanawiał się, ile kosztuje mleko i dlaczego drabiny straży pożarnej sięgają tylko do ósmego piętra (...) Pracowała. Żyła. Nie widziała nigdy dokładnie, jaka jest data i która godzina. Żyła.
Rano decyduję, czy dziś udaję kobietę, czy zostaję facetem, to zależy od trudności, komplikacji dnia. Jeżeli wyjątkowo skomplikowany - wybieram kobietę. Łatwiejszy - spokojnie, jestem facetem i do tego wyjątkowo leniwym i niezależnym.
Gdyby pan [Kieślowski],twórca Dekalogu, umarł i po śmierci trafił do nieba, jak pan myśli, co by powiedział Pan Bóg?" Krzysztof odpowiedział: "Gdybym tam trafił, musiałbym go obudzić. Bo jeżeli tam jest, to śpi. Powiedziałbym mu, OBUDŹ SIĘ! ZOBACZ, CO SIĘ DZIEJE!
Muszę szybko spać, pomyślałam. Nie ma czasu. Może jeszcze coś ważnego zdążę zrobić?
Nie jestem osobą ani smutną, ani zamkniętą,
ani skomplikowaną. Śmieję się łatwo,
często i ze wszystkiego, a najczęściej z siebie.
Za radością, żartem, człowiekiem, który potrafi
mnie rozśmieszyć, poszłabym na czworakach
na koniec świata.
Trudno, wyglądam, jak wyglądam, a jeśli się komuś nie podoba, to, jak mawiała moja babcia, niech sobie zmieni.
Ponieważ Bóg nie może być z każdym, wymyślił matkę.
internet to jakby mój mały, intymny świat dzielony z tymi kilkoma osobami, które mnie tam odwiedzają.
nie musimy się do siebie przyzwyczajać, jakby mniej się musimy starać, jesteśmy prawdziwsi, bardziej otwarci, coś sobie opowiadamy, w czymś się radzimy, z czegoś zwierzamy i jest nam dobrze, ale bez zobowiązań, klikamy i wysyłamy w przestrzeń te westchnienia i wątpliwości, te słowa pociechy i krytyki, i jest to tak, jakby się miało jeszcze jedną rodzinę, rodzinę zastępczą, na godziny, niezobowiązującą i tylko wtedy odwiedzaną, kiedy mamy na to ochotę.
W ciągu minuty tyle może się wydarzyć,
To lub tamto,,
Trochę tego i trochę tamtego.
Lub całe tamto i nic tego.
Ponieważ ty ty decydujesz, co jest ważne,
to czy tamto.
Mówię do siebie: nie myśl! Jest tyle kobiet, które nie myślą i jakoś im idzie.
Zazdrość. Ja ją lubię. Potrafi
być siłą, potężną, motoryczną, budującą, cementującą związki. Wydaje mi się, że ludzie,
którzy nie odczuwają zazdrości, nie są normalni,
są niebezpieczni, wynaturzeni. Zazdrość
jest naturalną konsekwencją miłości. To brak
zazdrości jest zastanawiający i niepokojący.
(Mówię o zazdrości, nie zawiści, która jest
uczuciem podłym, wstrętnym, destruktywnym
i wstydliwym, choć ludzkim).
Dzieci są naszymi małymi niewolnikami. Są skazane na nas. Na nasze nerwy, humory, upodobania. Na nasze poczucie sprawiedliwości. Poczucie taktu. To my, jak władcy absolutni ustalamy granice wolności i godności tych małych istot.
Kobieta to kobieta, a mercedes to mercedes. I nic się na to nie poradzi. A poza tym to jest piękne.
Stąpam mocno po ziemi.
Tak twardo, że szkolisz prezesów?!
Bez przesady. Chętnie zapraszają mnie na spotkania motywacyjne. Przede wszystkim zapewne dlatego, że mam nazwisko. Pytam czasem prezesów: " A co by pan zrobił, gdyby w swojej firmie zobaczył papierek na podłodze?". " Ochrzaniłbym sprzątaczkę", odpowiadają najczęściej. " A ja bym podniosła i wyrzuciła go do kosza. Bo liczę na to, że sprzątaczka, sekretarka, mój kolega i inni pracownicy to zobaczą. I następnym razem, kiedy napotkają papierek, będą się czuli zobowiązani wrzucić go do kosza".
Od wejścia na scenę przestaję istnieć. I świat przestaje istnieć. Nie zauważam, jak mijają dwie godziny. Schodzę ze sceny i wracam do życia. A te zapomnienia dwugodzinne przydarzają mi się już od czterdziestu lat do dzisiaj, i to jest najpiękniejsze.
Tyle ostatnio dookoła mowy o depresjach o starości, o mizerii naszego życia, o niedobrych
perspektywach dla Polski, a co za tym
idzie, dla kultury i przyszłości naszych dzieci,
tyle przerażających wiadomości przynosi nam
codzienność. A jakby tak, całkowicie tendencyjnie,
zauważać też pozytywy? Nie uprawiać
propagandy sukcesu, ale kultywować miłe drobiazgi,
miłe wydarzenia, choćby interesujące,
po prostu? Uznawać sukcesy, cieszyć się osiągnięciami,
nie podważać autorytetów? Stosować
taktykę milszego życia, małymi krokami?
Zatem jako szef - co najbardziej cenisz w swoich pracownikach?
Ich zaangażowanie w fundację, emocje, wiedzę i lojalność. Nie lubię plotek, małości, małostkowości. Pracujemy dla dobra nas samych.
Udaje mi się czasem zabrać widzom na dwie godziny serce. I czuję to, wiem.
Ale to jest książka o Tobie.
Niestety, zapomniałam. To też jest męczące. I po co? Myślisz, że ludziom to do czegoś potrzebne?
A gust miał taki jak wszyscy i podobało mu się to, co innym. Dzięki temu i ja dzisiaj mam gust jak inni i tęsknoty zbliżone do najczęściej spotykanych, popularnych. I uważam, że to moje szczęście. Odróżniam, doceniam, podziwiam, ale serce jest przy przeciętnym kanonie piękna.