cytaty z książki "Dziewczyny z Syberii"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Gdyby Bóg zechciał wskrzesić wszystkich więźniów łagrów, to w całej Rosji podniosłaby się ziemia.
A ja wkrótce miałam przekonać się, że największym wrogiem człowieka nie jest wcale dzikie zwierzę. Jest nim drugi człowiek. Była to jedna z lekcji, którą wyniosłam z zesłania.
-Polka?-zapytał.- To widać od razu, po charakterze.
Okazało się, że właśnie zdechł Stalin. Użyłam tego słowa, bo uważam, że słowo "umarł" jest zarezerwowane dla ludzi.
Ale przecież my pamiętamy. A po nas pamiętać będą kolejne pokolenia.
Naprawdę trudno jest uwierzyć, jak dużo jest w stanie znieść człowiek.
Najczęściej na zesłaniu umierały dzieci, starzy ludzie i właśnie młodzi mężczyźni. Kobiecych nazwisk na listach było mniej. Dało mi to dużo do mylenia, ale wszystko zrozumiałam dopiero po wielu latach, kiedy patrzyłam wstecz na swoje życie. Zesłanie, śmierć ukochanego, siedem sowieckich więzień, a potem czterdzieści lat ciężkiej pracy w siermiężnym PRL. Mimo tych wszystkich dramatycznych przeżyć dożyłam stu lat. I wcale nie uważam swojego życia za zakończone. Jest jeszcze tyle do zrobienia. To dowód na to, że kobiety wcale nie są płcią słabą. Są silniejsze, bardziej wytrzymałe od mężczyzn.
Sowieci wlepili jej dwadzieścia pięć lat łagru (...) Nawet się z tego śmiała. Mówiła, że władze w ten sposób przedłużyły jej życie do stu lat. Tyle bowiem będzie miała, jak skończy się jej wyrok.
Robię wszystko, żeby nasze przeżycia, to, co przeszliśmy na Syberii, nie zostało zapomniane. Gdyby tak się stało, byłoby to zwycięstwo naszych oprawców. A ostatecznie to przecież zwyciężyliśmy my.
Po naszym cierpieniu, po całym koszmarze sowieckiego ludobójstwa nie miał pozostać nawet ślad. Tak jakby to się nigdy nie wydarzyło. Ale przecież my pamiętamy. A po nas pamiętać będą kolejne pokolenia".
Z jednej strony surowy klimat i katorżnicza praca, z drugiej - piękna i dzika przyroda. Trudno jednak docenić walory otoczenia, gdy ręce krwawią po ciężkiej pracy, a w żołądku ssie...
Nadszedł koniec wojny, a wraz z nim zgasły nasze nadzieje. Zachód bez mrugnięcia okiem przehandlował nas Stalinowi. W ten sposób odpłacono Polakom za to, że przelewali krew na wszystkich frontach. W ten sposób odpłacono nam za nasze cierpienia. Rok 1945 był dla nas rokiem klęski.
Były dni, gdy zazdrościliśmy tym, którzy umierali. Ich udręka wtedy się kończyła.
Gdyby ktoś w dniu moich urodzin, powiedział mojej mamie, co czeka jej córkę, na pewno by nie uwierzyła. Ale czy uwierzyłaby, że cały świat, w którym żyła od pokoleń nasza rodzina, już niedługo, z dnia na dzień, się zawali? Tak, przyszło nam żyć w ciekawych, a jednocześnie tragicznych czasach.
Włosy miałam zaplecione w warkocz, który przypominał jeden wielki zmierzwiony kołtun. W dzisiejszych czasach taka fryzura jest, zdaje się, modna i nazywa się dredami.
Po powrocie nie odnalazłam już tego kraju z którego wypędzono mnie w 1941 roku. To już był inny świat.
Jedenaście lat na samym końcu świata, gdzie zaspy śnieżne mają po kilka metrów, gdzie noc trwa pół roku, gdzie drogi prowadzą donikąd. jedenaście lat w kraju wielkiego cierpienia, gdzie życie nie ma żadnej wartości".
Do jednego z budynków podjechał ciężarowy samochód. Strażnicy zaczęli wrzucać do niego straszliwie wychudzone ludzkie ciała. Jedno na drugie, jak worki z kartoflami. Było ich mnóstwo. Nagle spostrzegłam coś, co zmroziło mi krew w żyłach. Niektóre ręce i nogi drgały, ruszały się. Wiele tych osób nadal żyło! Jedna z nich wpatrywała się we mnie szeroko otwartymi, pełnymi cierpienia i rozpaczy oczami. Nie było w nich nawet błagania o pomoc. Ten człowiek wiedział, że nic nie mogę zrobić, że jego los jest przesądzony.
Kim byli ci ludzie? Chorzy, wycieńczeni głodem i pracą więźniowie. Wymieszano ich z trupami i wywieziono w step. Tam umierali, zwaleni na kupę. Takie transporty opuszczały obóz bardzo często. Dopiero kiedy przychodziła odwilż i ziemia odmarzała, władze obozowe kazały wykopywać wielkie doły i wrzucano tam te wszystkie ciała.
Gdyby Bóg zechciał wskrzesić wszystkich więźniów łagrów, to w całej Rosji podniosłaby się ziemia.
Bito mnie co noc. Gdy nocą zabierali mnie z celi, jakoś szłam o własnych siłach, nad ranem, z powrotem, ciągnęli mnie nieprzytomną po korytarzu.
Każdy dostał kulę w czoło, a potem w martwe ciała wpakowano jeszcze po serii z broni maszynowej. Rozebrane do naga, zmasakrowane zwłoki Sowieci rzucili przed bramę obozu. Tam leżały tydzień, ku przestrodze innych więźniów, którzy myśleli o ucieczce. Nocami obgryzały ich dzikie zwierzęta".
Malcia zapakowała mi jakieś ubrania, trochę konfitur. Zawinęła wszystko w prześcieradło. Ja wzięłam lalkę - miała zamykane oczy i nazywała się Iwonka - i ukochanego misia. Dostałam go w nagrodę za picie tranu. Za darmo tego paskudztwa nie wzięłabym przecież do ust.
Pojawiły się choroby - zapalenie płuc, odra. Najsłabsi, czyli niemowlęta i małe dzieci, zaczęli umierać. Nie potrafię o tym spokojnie mówić. Te konające dzieci śnią mi się do dziś. Wycieńczone, chore po prostu gasły na naszych oczach. Ich jedyną zbrodnią było to, że były Polakami, a ich rodziców uznano za "wrogów ludu"... Co one komu zawiniły?
Na targu kupiliśmy... Dzieła zebrane Włodzimierza Lenina. Wszyscy się temu dziwili, ale mieliśmy z nich wiele pożytku. To było prestiżowe, piękne wydanie. Strony były bardzo duże, za to tekstu niewiele, a marginesy szerokie. Wycinaliśmy więc te marginesy i sklejaliśmy ze sobą. Dzięki temu mieliśmy doskonałe kartki do pisania. A resztę książki, a więc myśli „genialnego wodza” bolszewizmu, używaliśmy zgodnie z ich wartością, czyli jako papieru toaletowego.
Bohater nie musi walczyć z bronią w ręku. Nie musi być żołnierzem. Bohaterem może być kobieta, której jedyną bronią są silna wola i determinacja".