cytaty z książki "Kochaj wystarczająco dobrze"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Konfucjusz powiedział: "Mamy dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, kiedy się zorientujemy, że mamy tylko jedno". VI wiek przed naszą erą, a wciąż bardzo trafne.
Jeśli zaufam, to mogę zostać oszukany, zraniony, zdradzony. To prawda. Ale mam głębokie przekonanie, że lepsza jest naiwność niż podejrzliwość.
Bogdan de Barbaro.
Ludzie mają szansę zbudować satysfakcjonujący związek, jeśli wiążą się w takim momencie, w którym stali się osobni, ale jednocześnie zdolni do bliskości z innymi. Bez osobności będzie zlanie, a bez bliskości – zimny kontrakt dwóch umysłów.
Danuta Golec.
Miłość i nienawiść są bardzo blisko siebie. Freud powiedział, że miłość i nienawiść to w zasadzie to samo. Przeciwieństwem miłości jest obojętność, a nie nienawiść, jak się powszechnie sądzi. Jeśli jest nienawiść, to jest jeszcze jakaś nadzieja, jakaś niezrealizowana potrzeba, jakieś pragnienie. Obojętność to stan, w którym już nic nie ma znaczenia i jest ona znacznie bardziej toksyczna.
Freud powiedział, że sam początek miłości przypomina psychozę. Coś psychotycznego musi się wydarzyć, żeby człowiek uwierzył, że będzie z drugim człowiekiem do końca życia i że ten człowiek jest najbardziej wyjątkowy na świecie. Więc pierwsza rzecz, z jaką musimy się pogodzić jest taka, że ten cudowny początek musi się zmienić. I że ten drugi człowiek jest po prostu normalny, nie jest bogiem.
Cierpienie psychiczne starszych pacjentów często wynika z poczucia, że nie przeżyli własnego życia. Ktoś budzi się dopiero na starość z żalem, że nie miał jakichś doświadczeń, choć były dostępne. Uważa, że nie wykorzystał potencjału. I zwykle te żale nie dotyczą nieprzeczytanych książek, nieobejrzanych filmów czy nieukończonych fakultetów. Raczej dotyczą zmarnowanych relacji i utraconych ludzi.
Ona umiała pokochać to, co dostała. Wszyscy w gruncie rzeczy mamy taką zdolność, ale coraz mniej chętnie ją ćwiczymy [s.33].
Z ostatnich badań wynika, że bardziej liczy się to, co pani daje drugiej osobie, a nie to, co dostaje, choć te sprawy są silnie powiązane. Dawanie buduje mocniejsze poczucie sensu życia, przynosi więcej satysfakcji. Otrzymywanie jest już tylko przyjemne [s.37].
W związku dojrzałych ludzi wcale nie musi być miło. Chodzi raczej o rosnącą satysfakcję z życia, większą głębię i bogactwo wewnętrzne. Ale to nie musi oznaczać, że jest przyjemnie.
Powiedz to tak, żeby mnie nie raniło, ale żeby się przydało.
Bycie ofiarą jest bardzo pociągające, bo daje komfort moralny i pozwala skierować cały ogień na sprawcę.
Zdrada jest siostrą braku lojalności i kłamstwa. Może więc nią być krytykowanie partnera przy innych, ośmieszanie go, narzekanie na niego za jego plecami. Udawanie orgazmu też. To, co jeszcze często charakteryzuje związki, w których jest udany seks, to jest dana wolność, z której nikt nie korzysta.
Alicja Długołęcka.
Taka inwazja mediów w życie prywatne znanych ludzi, często ku zadowoleniu tych ludzi, powoduje, że zaczynamy wyznawać ideę otwartości na przestrzał. Że to wartość, żeby wszystko o sobie wiedzieć. Nieprawda. Nie trzeba wiedzieć wszystkiego.
Bogdan de Barbaro.
Z zasady? Nic nie należy robić w takich sytuacjach „z zasady”. Bo to znaczy, że odstawiamy w kąt naszą intuicję, wrażliwość, sumienie i ocenę realnej sytuacji. Więc mogę odpowiedzieć tylko: to zależy.
Rynek tworzy potrzeby określonego rodzaju, nie są to sprawy mądre i głębokie, tylko odwołujące się do przyziemnych okoliczności. Najczęściej chodzi o to, jak być zawsze pięknym i młodym, a nigdy o to, jak pogłębić rozumienie Pascala w kontekście tego, co powiedział Kierkegaard.
W kulturze krzywdy i winy to po prostu nieprzyzwoite tak się obnosić z własnym szczęściem, prawda?
Ktoś szuka albo tego, czego nie dostał w dzieciństwie, albo tego, co dostał w nadmiarze, i teraz nic nie jest dość doskonałe, wystarczająco dokładnie powtórzone.
(...) wierzgnięcia nastolatka służą temu, żeby pomóc rodzicom dalej być razem. To rozpaczliwa próba przedłużenia jedynej możliwej dla nich wspólnej roli. Dziecko sprawia kłopoty, więc jest cement spajający parę [s.18].
Autorytaryzm jest często brany za zdecydowanie, nawet przemoc bywa tłumaczona jako przejaw miłości: "Bije znaczy kocha". Efekt jest taki, że ludzie coś widzą i jednocześnie nie widzą, bo źle nazywają. Ale zawsze chodzi o to, że sprzedają podstawę zdrowia psychicznego - czyli widzenie rzeczywistości - na rzecz jakiegoś interesu. Dla świętego spokoju, wygody, po to żeby nie zmierzyć się z prawdą, z kryzysem w związku, bo wtedy trzeba zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Taka korupcja zwykle kończy się źle, bo kiedyś trzeba rachunki płacić [s.199-200].
Dla mnie to taka wewnętrzna nieelegancja, jeśli ktoś opowiada źle o swoich poprzednich partnerach [s.67].
Można dziecko "zakochać na śmierć", jak to się mów, kiedy na każdym kroku spełnia się jego najmniejsze potrzeby. (...) bo jak taka osoba ma się nauczyć prosić o coś, kiedy zawsze dostaje to co chce? Jak ma się nauczyć znosić brak, kiedy go nie doświadcza? Jak ma się nauczyć tęsknić i czekać, kiedy rodzic jest zawsze w zasięgu? [s.47-48].
Są osoby, które od razu wiedzą, co ja czuję, co powinnam zrobić, jak mam sobie radzić z problemami. Wiedzą mnóstwo różnych rzeczy o innych ludziach i właściwie w ogóle nie muszą ich słuchać [s.79].
Nie musisz być ze mną ani ja nie muszę być z tobą. To jest twój wybór i to jest mój wybór. Tylko my się tak pojmowanej wolności tak bardzo boimy, że samo wyobrażenie tego jest straszne [s.146].
Trywializując – na początku jest kreacja: tapeta na twarz, majtki modelujące, obcisła sukienka... a tak na poważniej – na początku bardziej skupiamy się na tym, żeby być zaakceptowanym. Później mamy szansę na to, żeby sobie zaufać i wspólnie dbać o jakość relacji, a nie wrażenie, jakie wywołujemy na drugiej osobie.
Co robić, kiedy ta najbliższa osoba nagle staje się kosmitą, kimś zupełnie innym, niż sobie wyobrażaliśmy?
Nagle? Nie bardzo w to wierzę. Wierzę natomiast we współpracę. Wcześniej musiało być ignorowanie faktów, wspólne unikanie trudnych tematów albo zniekształcanie pewnych cech partnera.
Przecież niczego już się dziś nie naprawia, tylko kupuje nowe. Jeżeli mam urządzenie, o którym wiem, że nie wymienię go szybko, to będę o nie dbał. Zaczyna szwankować – naprawię. A jeżeli każdy sprzęt jest obliczony na maksimum pięć lat i naprawiać się go nie opłaca, to nie będę już taki uważny.
Co takiego się działo, że ludzie potrafili dawniej przez te wszystkie zakręty przejść i ze sobą wytrwać?
Myślę, że bardziej cierpieli. I bardziej się godzili na to, że można cierpieć. Nie było tak łatwo w życiu, nie mieli ciepłej wody w kranie i elektryczności w gniazdku ani dostępu do tego, co jest dla nas oczywiste: rozrywki, przyjemności, poznawania świata, kreatywności. Ludzie byli bardziej pokorni.
W wypadku zdrad mało ważnych, efektów jakiegoś chwilowego szaleństwa, zapomnienia lub utraty kontroli pod silnym wpływem alkoholu czy innych używek, chyba lepiej iść za radą księdza i wstydzić się w samotności – nie dawać ulgi swemu sumieniu fałszywym aktem cnoty prawdomówności, który zadaje bliskiej osobie niepotrzebne cierpienie. Lepiej nieść samemu ten krzyż. Ale wtedy trzeba go nieść, a nie odkładać na później.
Wojciech Eichelberger.
Życie to od początku seria fatalnych strat. Najpierw rozstajemy się z iluzją wszechmocy, poczuciem, że cały świat jest naszym wytworem – myślimy o piersi z mlekiem i zaraz ta pierś się pojawia. Dziecko stopniowo dowiaduje się, że mama nie jest częścią jego ciała jak ręka czy noga, tylko oddzielną osobą, która w dodatku ma swoje sprawy. Utracie iluzji towarzyszy wściekłość, zawiść i inne trudne emocje.
Nastolatek zalicza kolejne olimpiady nie po to, żeby lepiej rozumieć ludzi i rzeczywistość, ale żeby być lepszym od kolegów. Wiedza funkcjonuje w takiej psychice raczej jako materialna zdobycz, jako rzecz oderwana od relacji z ludźmi, a nie coś, co rozwija osobowość.