cytaty z książek autora "Thomas Mann"
Nie pojmuję, jak można nie palić; kto nie pali, dobrowolnie pozbawia się, że tak powiem, najlepszej cząstki życia, w każdym razie wielkiej przyjemności! Budząc się już się cieszę, że w ciągu dnia będę mógł palić, a przy jedzeniu znów się na to cieszę, a nawet mogę powiedzieć,oczywiście z pewną przesadą — że jem tylko po to, aby później zapalić.

Pustka i monotonia mogą wprawdzie sprawić, że chwila i godzina rozciąga się i "dłuży", ale sprawiają też, że długie i najdłuższe okresy czasu skracają się, a nawet ulatniają aż do zupełnej nicości.

Była to jednak zwodnicza pociecha, gdyż skoro upłynęła już połowa wakacji, to następna połowa aż do końca przelatywała tak szybko, tak okropnie szybko, że chciałoby się zawisnąć na każdej godzinie, by nie dać jej przeminąć, opóźnić każde wciągnięcie powietrza pachnącego morzem, by nie strwonić niebacznie szczęścia.


(...) gdy mówią tylko oczy, rozmowa toczy się przecież na "Ty", nawet wtedy, kiedy usta nie powiedziały jeszcze nawet "Pan

(…) można się przyzwyczaić do tego, że się nie można przyzwyczaić.

Całkiem inaczej bowiem się czyta, kiedy się książkę samemu posiada.

Przyzwyczajenie jest jakby uśpieniem albo przynajmniej osłabieniem zmysłu czasu i jeżeli lata młodości upływają wolno, a życie późniejsze coraz szybciej przebiega i pędzi, to z pewnością polega to również na przyzwyczajeniu. (...) odzwyczajenie się i przyzwyczajenie do czegoś nowego jest jedynym środkiem, który utrzymuje nasze życie, odświeża nasz zmysł czasu (...). To właśnie jest celem zmian miejsca i klimatu, podróży (...). Pierwsze dni na nowym miejscu pobytu mają rozmach młodości, to znaczy bieg szeroki i mocny (...).

Czasu w ogóle nie ma „właściwie”. Jeżeli komuś się dłuży, płynie wtedy powoli, jeżeli przeciwnie, to upływa prędko, ale przecież nikt nie wie, z jaką szybkością biegnie w rzeczywistości.

Szczęście i powodzenie tkwią w nas samych. Musimy je trzymać: mocno i głęboko, skoro tylko wewnątrz nas zaczyna się coś rozluźniać, opuszczać, męczyć, natychmiast wszystko dookoła nas popuszcza wodze, opiera się nam buntuje, uchyla się od naszych wpływów…Jedno wypływa z drugiego, porażka następuje po porażce i wszystko skończone.

Lękam się, że się okaże, iż będę dalej żyć, dalej jeść, spać i trochę czymś się zajmować i powoli tępo przyzwyczaję się być „nieszczęśliwą i sceniczną” figurą.

Przestrzeń, podobnie jak czas, przynosi zapomnienie, ale czyni to przerywając dotychczasowe stosunki człowieka z jego otoczeniem, przenosząc go w stan pierwotnej wolności i czyniąc w mgnieniu oka nawet z pedanta i osiadłego mieszczucha coś w rodzaju włóczęgi. Mówi się, że czas to Leta, ale i błękit oddalenia jest takim napojem zapomnienia, a jeżeli działa mniej gruntownie, to za to o wiele szybciej.

Niektórzy ludzie z konieczności schodzą na manowce, ponieważ właściwej drogi w ogóle dla nich nie ma.

Złośliwość to najskuteczniejsza broń rozsądku przeciwko mocom mroków i brzydoty. Złośliwość to duch krytyki, a krytyka rodzi postęp i uświadomienie.

Istnieją ludzie, z którymi żyć niełatwo, ale których opuścić nie sposób.


Krótko mówiąc, egzystencję jego wypełniało stawianie pod pręgierzem wszystkich przejawów życia, niemających tej zalety, która była jego jedyną zaletą.

Noszę w sobie możliwości tysiąca form istnienia, wraz z tajemną świadomością, że w gruncie rzeczy wszystkie są niemożliwościami...

Istotnie, cały świat jest zbyt wyłącznie zajęty sobą, aby można mieć poważne zdanie o kimś innym, z leniwą gotowością akceptuje się ten stopień szacunku, jaki bez wahania okazujesz sobie. Bądź, czym chcesz, żyj, jak chcesz, ale okazuj dufną zuchwałość, bez nieczystego sumienia, a nikt nie będzie moralnie śmiał gardzić tobą. Spróbuj z drugiej strony stracić zgodę z sobą, zadowolenie z siebie, pokaż, że sobą gardzisz, a na oślep przyznają ci słuszność".
Cytat pochodzi z opowiadania "Pajac", które zostało wydane razem z "Mario i czarodziej".

Ach, głupota! Tyle jest jej rodzajów, a mądrość nie jest bynajmniej najlepszym z nich.

Muzyka budzi czas, budzi nas do najdoskonalszego odczuwania czasu, budzi... Na tym polega jej etyczne znaczenie. Sztuka jest etyczna, o ile umie budzić. Ale co wtedy, jeżeli czyni odwrotnie? Jeśli ogłusza, usypia, tłumi aktywność i postęp? Muzyka i to potrafi, miewa czasem działanie podobne jak opium i jego pochodne.

Jakież to dziwne – chora i głupia – nie wiem, czy dobrze się wyrażam, ale wydaje mi się to bardzo dziwnym, jeżeli ktoś jest głupi, a przy tym chory; gdy się te dwie cechy spotkają, to jest to chyba najsmutniejsza rzecz w świecie.

Niemożliwością jest wszystko zgłębić i zanalizować, jeżeli chcemy ruszyć z miejsca.

Nie była to babcia. Był to jej odświętny czepek z białymi, jedwabnymi wstążeczkami, a pod nim jej rudawe włosy. Ale ten zaostrzony nos, te wciągnięte w głąb wargi, wystający podbródek, te żółte, przezroczyste, złożone ręce, po których widać było, że są zimne i sztywne, nie należały do niej. Była to jakaś obca, woskowa lalka, a w owym wystawianiu i składaniu jej hołdu tkwiło coś przerażającego. I Hanno patrzył w stronę pokoju pejzażowego, jak gdyby za chwilę miała się tam ukazać prawdziwa babcia... Nie ukazała się jednak. Umarła. Śmierć przemieniła ją na zawsze w woskową figurę, której powieki były tak nieubłaganie, tak nieprzystępnie mocno zamknięte...

Nauczyłem się coraz bardziej kochać morze... chyba tylko dlatego wolałem góry, że są odleglejsze. Teraz nie pragnąłbym tam pojechać. Zdaje mi się, że bałbym się i wstydził. Są zbyt kapryśne, nieprawidłowe, za bardzo zróżnicowane... czułbym się tam z pewnością przytłoczony. Jacy właściwie ludzie wolą monotonię morza? Zdaje się, że tacy, którzy zbyt długo i głęboko wnikali w zagmatwane sprawy wewnętrzne, by nie oczekiwać przynajmniej po zewnętrznych przede wszystkim tego jednego: prostoty...
Najmniej ważne jest to, że na góry trzeba wspinać się odważnie, podczas gdy nad morzem wypoczywa się cicho na piasku. Ale znam spojrzenie, jakim oddaje się hołd temu i tamtemu światu. Pewne, przekorne, szczęśliwe oczy, pełne przedsiębiorczego ducha, siły i radości życia, błądzą od wierzchołka do wierzchołka; ale nad przestworem morza, które z takim mistycznym i obezwładniającym fatalizmem toczy swoje fale, marzy spojrzenie zamglone, beznadziejne, wiedzące, które niegdyś głęboko wejrzało w smutne odmęty... Zdrowie i choroba, w tym cała różnica. Człowiek wdziera się śmiało w cudowną rozmaitość zębatych, sterczących, przepaścistych zjawisk, by doświadczyć swych sił żywotnych, których dotąd wcale nie zużył. Ale widok prostoty rzeczy zewnętrznych wówczas darzy nas wypoczynkiem, gdy jesteśmy znużeni wewnętrznym odmętem.

Nie ma nic bardziej bolesnego, niż kiedy fizyczna, zwierzęca część naszego organizmu nie pozwala mówić rozumowi.

Czy można dojść do czegoś w życiu (…), jeżeli nie ma się nawet dość siły woli, aby nie spóźnić się na obiad?

Rzecz ma się przecież tak, że od chwili zaniku bezpośredniej bytowej ufności, która niegdyś wypływała z faktu włączenia się w zastany całościowy porządek, chcę rzec porządek o piętnie sakralnym, o określonej intencjonalności wobec prawd objawionych... że od chwili zaniku tej ufności i powstania nowoczesnego społeczeństwa nasz stosunek do ludzi i rzeczy stał się niesłychanie pośredni i skomplikowany i nie istnieje już nic prócz problematyczności i niepewności, tak że projekcja ku prawdzie grozi rezygnacją i rozpaczą. [s. 162]
