cytaty z książki "Całe zdanie nieboszczyka"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Przedsięwzięcie wydawało się całkowicie kretyńskie i niewykonalne i na tym właśnie opierałam przekonanie o jego powodzeniu.
Nie możesz być prawdziwy. Nie ma dla Ciebie miejsca w moim prawdziwym życiu. Jesteś happy endem sensacyjnego filmu z życia wyższych sfer, po którym na ekranie ukaże się 'koniec' i trzeba będzie wyjść z kina.
Nieboszczyk po kilku ekshumacjach byłby przy mnie okazem zdrowia i urody.
Są podobno takie kobiety, w obecności których mężczyźni gwałtownie zaczynają się czuć mężczyznami i z całą pewnością są mężczyźni, przy których kobieta czuje się przede wszystkim kobietą. Nie ma mocnych na różnicę płci.
-Żyjesz?!
W dudniącym głosie brzmiało coś jakby życzliwe zainteresowanie i stwierdziłam, że nie jest to głos szefa.
-Nie, umarłam! - odwrzasnęłam wzgardliwie.
Z czarnego otworu dobiegło cienkie pokwikiwanie, które mnie nieco zaintrygowało, po czym znów odezwał się głos.
-Ty się nie wygłupiaj! - zaryczał ostrzegawczo - Bo nie dostaniesz jeść! Jak kto umrze, to mu nie dajemy!
-Co ty powiesz?! - zdziwiłam się gromko. - Myślałam, że mu pchacie na siłę!
- Nie rozumiem, co masz na myśli.
- To nie rozum. Nie ma przepisu, że wszystko trzeba rozumieć.
Czyniłam dziwne sztuki bez żadnego rezultatu, ciągle wyglądałam jak koczkodan lub wyłysiała wiewiórka.
Oddaliłam się z triumfującym kwikiem w duszy.
-Jakim sposobem uciekła. do wszystkich diabłów?!!! Jak ona to zrobiła?!!!
-Przekopała się pod ziemią - oświadczył rozczochrany z przekonaniem.
Szef spojrzał na niego strasznym wzrokiem.
-Masz źle w głowie?! Jakim cudem?! Przelazła przez kamienny mur?! To była zwyczajna dziewczyna, a nie wiertarka mechaniczna!
-To nie była zwyczajna dziewczyna - mruknął rozczochrany. - To była niepoczytalna wariatka, a takie są zdolne do wszystkiego.
...moje prawdziwe życie jest bardzo daleko stad, na północy, gdzie księżyc świeci srebrnym, a nie złotym blaskiem, gdzie morze jest przeważnie zimne i ma kolor szarozielony, gdzie w jedynym dla mnie mieście na świecie jeżdżą przepełnione tramwaje i niewyspani ludzie spieszą się rano podpisać listę obecności, gdzie brakuje czasem wody w kranach i papieru toaletowego w sklepach, gdzie stoją kolejki po mięso i po "Encyklopedię Powszechną", gdzie jest trudno żyć, gdzie trzeba umieć żyć i gdzie wyłącznie można żyć. W mieście, które piec lat temu stanowiło beznadziejna ruinę, a teraz żyje jedynym prawdziwym życiem.
Wiadomo, że nie to ładne, co ładne, tylko to, co się komu podoba.
-Ty, słuchaj! - krzyknął znowu szef. - Poważnie mówiłaś?!
-Cały czas mówię poważnie! A co?!
-Zgadzam się!!!
-Na co, do diabła?!
-Ożenię się z tobą! Jak tylko powtórzysz, co on powiedział, ożenię się z tobą! Ksiądz będzie czekał!
-Zwariowałeś!!! - ryknęłam z niesmakiem. - Jaki ksiądz?! Ja jestem rozwiedziona!!!
-No to mer będzie czekał! Mnie jest wszystko jedno, niech cię szlag trafi! Ożenię się z tobą! Może to jest nawet niezła myśl!
-Może i niwzła, ale ja się rozmyśliłam! Nie chcę wychodzić za mąż! Nie zawracaj mi głowy!
Mój wyraz twarzy musiał być całkowicie jednoznaczny i jedyny niepokój, jaki mógł się w nim obudzić, to wątpliwość, czy w ogóle jestem przy zdrowych zmysłach. Sądzę, że nieuleczalny debilizm powinien mu się wydać najbardziej prawdopodobny.
Z przyjemnością będę świadkiem unikalnego zjawiska. Powiesz prawdę i nie udusisz się nią. Chciałabym to widzieć.
Spojrzał na mnie, zaskoczony.
- Ty jesteś trzeźwa?!
-Jak świnia...
Opatrzność czuwa nad półgłówkami, czuwała nad nią i teraz widocznie zajęła się mną.
-Hej, ty! - zawyło znowu z dziury.
-Czego?! - wrzasnęłam z wściekłością ku górze.
-Jak ci się podoba nowy apartament?
Poznałam po głosie tego łajdaka i coś mi w środku zaskoczyło. Jeśli sądził, że zacznę nagle skamleć i żebrać o litość, to się w życiu tak nie pomylił!
-Prześliczny! - ryknęłam pełną piersią. - Lubię wysokie groby!
Z czarnej czeluści dobiegł drwiący śmiech.
-To jest cela skazanych na śmierć głodową. Słyszysz?
-Słyszę! Bardzo się cieszę, całe życie się odchudzałam!
Kobiety mają łatwość przystosowywania się do sytuacji, a to był facet przyzwyczajony widać do roztaczania opieki nad rozmaitymi niedojdami życiowymi i sam mi tę rolę narzucał.
-Dawniej mieli gorzej! Dużo różnych tu siedziało, co i raz to jaki uciekał albo zdychał! Jednego mojego pradziadka powiesili, bo mu trzech uciekło! Ty nie uciekniesz!
-Nie mam zamiaru!
-Co??
-Głuchy jesteś czy co?! Mówię, że nie mam zamiaru!!!
Cieć się wyraźnie zdziwił.
-Coś ty?! Dlaczego?!
-Mnie tu się bardzo podoba! - ryknęłam jadowicie.
Musiało mu mowę odebrać, bo przez chwilę milczał.
-Co się wygłupiasz?! - zaryczało wreszcie nieufnie.
-Wcale się nie wygłupiam!!! Oryginalna jestem!
Bluzka z agory przegryzała mnie na wylot, spódnica grzała jak termofor! Spod peruki, której postanowiłam nie zdejmować do końca, spływał mi pot, rozmazując resztki makijażu! Dusiłam się, jak gęś w rondlu, w garści ściskałam torbę i upiornie ciężką siatkę, na resztę mojej zimowej odzieży usiłowałam nie patrzę, i wyraźnie czułam, jak w środku narasta mi gwałtowna furia. W takim stroju mnie zawieźć do Brazylii, o chamy niemyte!!!
Kuchenne narzędzie w rękach kobiety jest straszliwą bronią.
Czy oni się nigdy ode mnie nie odczepią?! Czy policja na całym świecie zdechła i bandyci mają pełną swobodę działania?! Czy ja nie byłabym przypadkiem najszczęśliwsza, gdyby mnie polska milicja zamknęła w mamrze?… Boże drogi, siedzieć sobie spokojnie w cichej celi na Rakowieckiej… Albo lepiej w Białołęce, tam podobno więźniowie mogą się codziennie kąpać.
Zdarza się czasami coś takiego, że dwie osoby, widzące się na oczy po raz pierwszy w życiu, odczuwają do siebie szaloną sympatię lub też nieprzepartą niechęć.
Wyglądałam prześlicznie, rozczochrana, z urwanym kołnierzem, z rozszarpanym nie wiadomo kiedy rękawem, z podartą na kolanie pończochą, z tłuczkiem do mięsa w ręku i z błyskiem szaleństwa w oku.
Znów będą mówili, że fantazję to mam, ho ho. Mnóstwo razy słyszałam takie słowa, kiedy opowiadałam absolutnie autentyczne fakty bez żadnych dodatków i przesady, bo w obliczu faktów przesada po większej części nie była już potrzebna. Co ja mogę poradzić na to, że przez całe życie przytrafiają mi się jakieś idiotyczne rzeczy i ciągle mi się wydaje, że osiągnęłam rekord, a potem biję własne rekordy!
Jedyne miejsce, gdzie mogę nie mieć nic do roboty i być z tego zupełnie zadowolona, to wybrzeża Morza Śródziemnego, których ten apartament raczej nie przypominał. Wszędzie gdzie indziej coś mnie pcha i coś mnie zmusza do byle jakiej aktywnej działalności. Na wołowej skórze by nie spisał głupot, które popełniłam tylko dlatego, że upierałam się koniecznie coś zrobić.
Nie mogłam mu przecież wyznać, że moje prawdziwe życie jest bardzo daleko stąd, na północy, gdzie księżyc świeci srebrnym, a nie złotym blaskiem, gdzie morze jest przeważnie zimne i ma kolor szarozielony, gdzie w jedynym dla mnie mieście na świecie jeżdżą przepełnione tramwaje i niewyspani ludzie śpieszą się rano podpisać listę obecności, gdzie brakuje czasem wody w kranach i papieru toaletowego w sklepach, gdzie stoją kolejki po mięso i po Encyklopedię Powszechną, gdzie jest trudno żyć, gdzie trzeba umieć żyć i gdzie wyłącznie można żyć.
Miałam pewien plan, nader ryzykowny, ale jedyny, który według mojego rozeznania odznaczał się szansami powodzenia. Sensu w nim nie było za grosz i właśnie dlatego byłam zdania, że powinien się udać.
Mam natomiast satysfakcję, która wprawdzie źle o mnie świadczy, ale za to dobrze mi robi...
Do następnego wirażu miałam jakieś piętnaście metrów zwyczajnego łuku na mordę w dół.
Patrzyłam na szczupłą twarz faceta, twarz o nieregularnych rysach, o ciemnych, żywych oczach i pełnym wdzięku uśmiechu i ze zdumieniem myślałam sobie, że ten człowiek ma duszę. Duszę! Dziwny element, którego już dawno przestałam doszukiwać się w mężczyźnie...