cytaty z książki "Powód, by oddychać"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Wolę zachować niesamowite wspomnienia z tych kilku dni spędzonych razem, niż nie mieć ich w ogóle. Mimo świadomości, że ten czas już się nie powtórzy.
W rozrachunku między miłością a stratą to miłość popychała mnie do walki o to, by... oddychać.
Był jak haust rześkiego powietrza po gwałtownej burzy, która przeszła nade mną, pozostawiając w sercu bolesne rany.
Moim sposobem na życie było trzymanie nerwów na wodzy, dławienie w sobie emocji i ich wypieranie.
w nierównej walce z własnym życiem doświadczyłam zarówno miłości, jak i straty. tej ostatniej więcej, niż wydawało się, że jestem w stanie udźwignąć. za to miłość była nieoczekiwana. nieomal ją przegapiłam, zbyt niepewna i zlękniona, by dać jej szansę. to ona pozwoliła mi żyć, a nie tylko trwać. mobilizowała mnie do działania; udowadniała, że jestem silniejsza, niż myślałam. goiła moje rany i zaleczała blizny. dawała mi wiarę, że mogę sięgać wyżej niż czubek własnej głowy. szukałam jej w ciemności, tęskniąc za ukojeniem, lecz odkrywałam jedynie, że jestem sama. nie czułam bólu łamanego ciała. nie słyszałam słabnącego bicia własnego serca. było cicho. zostałam tylko ja. w tej ciszy był spokój. spokój, który przyszedł zbyt wcześnie, ale znalazłam w nim schronienie. ucieczkę od bólu, chaosu i lęku. to mogło wymagać poświęcenia, którego nie chciałam dokonać, ale nie byłam pewna, czy mam siłę walczyć.
- Nie wiem, jak mam dopasować cię do swojego życia, żeby i ciebie nie zranić-Słowa prawdy obnażyły więcej, niż powinien wiedzieć.
- O mnie się nie bój-zapewnił spokojnym tonem –Podoba mi się bycie częścią twojego życia i rozumiem, że wszystko jest dużo bardziej zagmatwane, niż się wydaje.
Nawet koszmary nocne stały się przewidywalną częścią mojego życia. Zaakceptowałam je.
I szłam dalej.
Żyłam.
''Nikt nie chciał się specjalnie ze mną zadawać, więc trzymałam się z boku. Tak miało być bezpieczniej i łatwiej. Jak do tego doszło, że Evan Matthews z dnia na dzień wywrócił mój stabilny świat?
Szale na wadze mojego życia prawie się zrównoważyły, ale, jak zwykle, nie zbalansowały się idealnie. Kiedy już coś się poprawiło, coś innego musiało legnąć w gruzach. Zaakceptowanie tego było najtrudniejszą lekcją, którą musiałam odrobić.
Tak, jesteś inna, ale to w Tobie lubię. Nie chcę oglądać, jak się wściekasz, potrzebne ci są inne uczucia. Wiem, że w mojej obecności wychylasz głowę ze skorupy, lecz i tak nie mówisz mi o wszystkim, tłumisz w sobie złość, strach i ból. Nie chcesz, żebym oglądała cię przez ten pryzmat, ale ja i tak zdaję sobie sprawę, jak się czujesz.
Dlaczego tu przyszło mi żyć? Znałam odpowiedź. To nie był wybór, tylko konieczność. Nie miałam dokąd pójść, a oni nie mogli odwrócić się do mnie plecami. Byli moją jedyną rodziną, za co jednak nie mogłam być wdzięczna losowi.
W rozrachunku między miłością a stratą to miłość popycha mnie do walki o to,by...oddychać.
Każdy mój oddech zawdzięczam tobie.Nawet gdy nie było cie przy mnie,by mnie ocalić,byłeś moim powodem,by oddychać.I za to zawszę będę cię kochać.Zawszę"...
Czy rzeczywiście warto cieszyć się czymś, wiedząc, że drugi raz to się nie powtórzy? Czy warto doświadczać danej chwili ze świadomością jej nieuchronnego końca? Zależy, czy na końcu czeka cię złamane serce czy złamana kość.
Love helped me live life instead of just survive it
,,W rozrachunku między miłością a stratą to miłość popychała mnie do walki o to, by... oddychać.".
Bycie nielubianą jest dużo gorsze od bycia niezauważaną.
Moim sposobem na życie było trzymanie nerwów na wodzy, dławienie w sobie emocji i ich wypieranie. Udawało mi się zanadto nie wychylać i prześlizgiwać korytarzami niezauważona przez nikogo. Nauczyciele doceniali moje szkolne osiągnięcia, a trenerzy umiejętności sportowe. Mimo to nie byłam na tyle ważną postacią, aby ktokolwiek pamiętał o moim istnieniu. Wydawałam się niezauważalna, nieistniejąca. I chciałam taka pozostać.
Wiem, że nie mam prawa prosić cię, żebyś była przy mnie. Zdaję sobie sprawę, że ta przyjaźń nie jest idealna, ale mam pewność, że pokonam każdą przeszkodę, kiedy będziesz obok, gotowa, by mi pomóc. Jesteś jedyną osobą, która naprawdę mnie zna. Ufam ci i nigdy nie poproszę, żebyś ze względu na mnie musiała kłamać. Nie pozwolę też, żebyś została wmieszana w coś, na co nie masz ochoty.
- Wiem - Uśmiechnęłam się na jej zapewnienia. - Zawsze będziemy przyjaciółkami.
- Nie. Zawsze będziemy siostrami. - Otarła moją wilgotną od łez twarz.
(...) Bo miłość do ciebie mnie ocaliła. Sprawiła, że zaczęłam patrzeć na siebie inaczej. Patrzeć na świat inaczej. Wszystko to zawdzięczam tobie.
Wierzę, że masz w sobie tyle siły, by poradzić sobie beze mnie, ale jako twoja przyjaciółka nie mogę zostawić cię samej.
(...)nie poddawałam się rozpaczy. Daleko mi było także do użalania się nad sobą czy też wzbudzania swoim losem litości w innych.Poza tym musiałam skupić się na teraźniejszości (...) Nie mogłam pozwolić sobie na rozgrzebywanie tego, co było. Dla mnie liczyła się tylko przyszłość.
Opinie innych nie pomogłyby mi, jeśli nie odniosłabym sukcesu, nie musiałam zatem brać udziału w tej młodocianej maskaradzie ani wysłuchiwać krążących po korytarzu plotek.
Nie czułam się skrępowana swoimi sukcesami ani tym, co inni uczniowie myśleli o moich wysokich stopniach. Wiedziałam, że ciężko na nie zapracowałam. I wiedziałam także, że pewnego dnia to właśnie one mnie ocalą.
Usilnie próbowałam znaleźć jakieś racjonalne wyjaśnienie decyzji o wyrzuceniu go z mojego życia, ale nie mogłam wymyślić nic sensownego. Wszystko, co chciałam powiedzieć, odsłoniłoby za dużo moich tajemnic.
W nierównej walce z własnym życiem doświadczyłam zarówno miłości, jak i straty. Tej ostatniej więcej, niż wydawało się, że jestem w stanie udźwignąć. Za to miłość była nieoczekiwana. Nieomal ją przegapiłam, zbyt niepewna i zalękniona, by dać jej szansę.
To ona pozwoliła mi żyć, a nie tylko trwać. Mobilizowała mnie do działania; udowadniała, że jestem silniejsza niż myślałam; goiła moje rany i zaleczała blizny. Dawała mi wiarę, że mogę sięgnąć wyżej niż czubek własnej głowy. Szukałam jej w ciemności, tęskniąc za ukojeniem, lecz odkrywałam jedynie, że jestem sama.
Spotkania z Drew były dla mnie jak kojący balsam, który przywracał siły po całym dniu przebywania w natrętnym towarzystwie Evana. Przyjemnie było porozmawiać z nim o wszystkim i o niczym, nie poruszając przy tym tematów osobistych. Nigdy nie naciskał, żebym zdradziła o sobie więcej, niż bym chciała. Przebywając z nim, czułam się radosna. Szczerze, prawdziwie, nieskrępowanie... Był jak haust rześkiego powietrza po gwałtownej burzy, która przeszła nade mną, pozostawiając w sercu bolesne rany.
Siadał i chodził bliżej, patrzył dłużej, zaczął trzymać swoje książki w mojej szafce. A kiedy po nie sięgał, jego ręka na chwilę zatrzymywała się na moich plecach. Wszystkie te subtelne gesty wzniecały we mnie falę ciepła i wywoływały gęsią skórkę na karku. W szkole nigdy nie trzymał mnie za rękę, jednak zawsze znalazł sposób, by nasze dłonie, kiedy byliśmy blisko,choć przez chwilę się o siebie otarły.
Odbywał się między nami wyrafinowany taniec, w którym stykaliśmy się bez dotykania, bez słów poznawaliśmy nawzajem swoje myśli, czuliśmy to samo bez wyrażania emocji. Byliśmy przyjaciółmi stąpającymi po lodzie - bardzo cienkim lodzie. A moją świadomość tak pochłaniała obecność Evana, że nawet nie zauważałam, jak niewiele brakuje, by ten kruchy lód się pode mną załamał.