cytaty z książek autora "Katarzyna Leżeńska"
Kobieta, którą mąż rzuca dla innej jest w luksusowej sytuacji. Żeby nie wiem jak długo zatruwała życie mężowi, i tak cała wina spada na niego.
Nie chcę sobie wyobrażać, jak będzie. Nigdy nie jest tak, jak sobie wyobrażamy
Zawsze znajdziemy w sobie dość siły, żeby znieść cudze nieszczęście.
Nawet po najbardziej szalonej nocy przychodzi ranek, kiedy trzeba włożyć majtki i zająć się resztą życia.
Najdziwniejsze w końcu świata jest to, że następnego dnia, miesiąc później, a nawet dwa lata po tym, kiedy zawaliły się wszystkie plany, nadzieje i marzenia, nadal trzeba żyć, podejmować decyzje,a nawet planować, choćby obiad.
Koń chodzący w kieracie nie stanie się naraz rumakiem dzikim i swobodnym, nawet jeśli dobrze pamięta i wie czym jest dzikość i swoboda.
Chciałam pod koc, z herbatą. Przeczekać.
To co zwykle. Paraliż.
Każde małżeństwo jest tajemnicą,zamkniętą przestrzenią,w której nieprzerwanie odbywa się wzajemna wymiana i nikt obserwujący z zewnątrz nigdy nie będzie miał pewności,co w nim prawdą,a co pozorem.Jest pulsowaniem,rytmem,oddychaniem.Dlatego małżonkowie mogą razem wisieć głową w dół,mieszkać w domku na drzewie albo uprawiać rzodkiew korzeniami do góry - nikomu nic do tego.Dopóki oboje się na to zgadzają.
Nagle okazuje się, że spotkanie dwojga ludzi, choćby najpiękniejsze i niespodziewane, nie jest cudem ani gwiazdką z nieba, ale prostą konsekwencją przeszłych błędów. Również własnych. Nie doszłoby do tego, gdyby nie wszystkie te głupoty, pomyłki i zawirowania, które poplątały jasno niegdyś wytyczone szlaki. Bo trzeba ostrego zakrętu, by wjechać na nową drogę.
Samotność zabija skuteczniej niż nadciśnienie i miażdżyca.
Nikt nie jest mądry ani piękny przez siedem dni w tygodniu.
Dokąd prowadzi kobietę rezygnacja z samej siebie? Staje się nieszczęśliwą wydmuszką po człowieku, którym była. Natomiast ten, dla którego wyrzekła się siebie, skrycie nią pogardza i lekceważy bez osłonek, bo przecież jest... nikim, wydmuszką.
Nie chcę być dłużej tym frajerem, który każdego dnia wraca z pracy, gotuje obiad, sprząta i pierze jak umie, wieczorem szykuje się do następnego dnia w pracy i tak w kółko.
Jeżeli los chce nas ukarać, spełnia nasze najskrytsze marzenia".
Cała ona – z wierzchu mania wielkości i wyniosłość, a w środku zamęt i kompleks na kompleksie. Każdy sumiennie pielęgnowany i co jakiś czas odkurzany albo podlewany łzami nad sobą i swoim smutnym życiem. I równie sumienna dbałość, aby przypadkiem coś się w tym smutnym życiu nie zmieniło. Kroczek do przodu i dwa w tył!
Zawsze znajdziemy w sobie dość siły, żeby znieść cudze nieszczęście.
Obie obserwujące go kobiety mogły jak na panoramicznym ekranie prześledzić akcję rozgrywającą się na jego twarzy: od zaskoczenia, niedowierzania, przez błyskawiczny przegląd danych i ich sprawne przetasowanie, po zrozumienie wypływające ceglastym rumieńcem wstydu i konfuzji.
Zaledwie zdążyli zgasić światło i przytulić się do siebie,kiedy poprzez szum wody przebił się donośny męski głos.
- Buch -jak gorąco!
Uch -jak gorąco!
Puff- jak gorąco!
Uff-jak gorąco!
- Nie wystarczy dodać trochę zimnej?
zdziwił się Michał.
- Aleś ty niewykształcony!
To nie jest informacja, tylko recytacja - wyjaśniła Marianna.
- Ja? Niewykształcony?
Czy ja cię pytam, co to jest rachunek różniczkowy?
- obruszył się Michał.
- Nagle - gwizd!
Nagle - świst!
- dobiegło ich tak, jakby facet wrzeszczał z końca ich łóżka, a nie zza ściany,pewnie dlatego, że ucichł szum wody.
- Boże, czy to jest to, co myślę?
- jęknął Michał.
Dusząca się ze śmiechu Marianna zdołała jedynie pokiwać głową, a potem dodała półgłosem:
- Para - buch!
Kola - w ruch!
- Nie strasz mnie - szepnął Michał z taką trwogą, że musiała się znowu roześmiać.
-I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej, i dudni, i stuka,łomoce i pędzi!
-dobiegło zza ściany, a ostatnim słowom towarzyszył odgłos sprężyn uginających się pod słusznym ciężarem.
- Uhuuuu, uhuuuu - odezwał się nadspodziewanie silny damski głos.
-A to co?
-zaniepokoił się Michał.
- Zajezdnia -mruknęła Marianna, zapalając lampkę przy łóżku".