cytaty z książki "Być może należało mówić"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nazywam się Jacek Podsiadło.
Mam 26 lat.
Kiedy byłem małym chłopcem, marzyłem o takiej dziewczynie jak ty.
I później, latami.
Próbowałem zmusić parę kobiet, by były tobą.
Chciałbym cię bliżej poznać.
Zobaczyć, co nosisz pod skórą.
(...)
I wybacz mi moje wynurzenia.
Spróbuję stworzyć nowy kierunek w poezji.
Bo wstydzę się niezdarności, z jaką mówię o tobie.
(...)
Kwiaty precyzyjnie rozkładają swoje płatki (...).
A ja nie mam śmiałości ich zrywać.
Mam 26 lat.
Nazywam się Jacek Podsiadło.
Chciałbym cię bliżej poznać.
Piękno zawsze mnie onieśmielało."
I jeszcze mam teraz ciebie - nie wolno mi umrzeć,
bo byś płakała.
(...) Wracam na górę i siadam blisko kaloryfera, z kubkiem gorącej herbaty. Z każdym krokiem czy łykiem czuję, jak mnie ubywa, jest mnie coraz mniej, w sposób zupełnie niegroźny, wyzuty z dramaturgii, najwolniej jak można znikam.
odrzuciłem sto prawd o tobie i stałaś się realna
Nareszcie sam (...)Tak potwornie sam. Jest zbyt późno by telefonować do kogokolwiek, można już tylko kochać, kochać. Cierpliwie i ostrożnie, nie naruszając kruchej równowagi tęsknoty i zgody na nią (...) Chciałbym opowiedzieć mu teraz o szalonym tempie swojego beznadziejnego pościgu za własnym istnieniem, który właśnie zakończył się niepowodzeniem. O kobietach, które nie obejrzały się za mną na ulicy. Tak jakby mnie nie było (...) O smutku tak wielkim, że chwilami zabijał sam siebie i nie czułem nic, jakby mnie nie było (...) Zamiast mijać sekundy r o z g r y w a j ą się. Jak tragedie. Jesteśmy tacy bezradni (...) Permanentnie zakochani miłością, po której nie zostanie nawet ślad zacierania śladów. Idący przez krajobrazy natychmiast zamykające się za naszymi plecami tak, jakby wcale nas nie było.
Fale Czułości rytmicznie przelewają się przez moje piersi.
Nigdy nie umrę.
Umarłem przed czterema miesiącami.
Wiersz wyciąga ze mnie sekrety jak wiadra wody ze studni.
Spróbuję stworzyć nowy kierunek w poezji. Bo wstydzę się niezdarności, z jaką mówię o tobie.
Czasami brak mi powietrza
i wiem wtedy, że na chwilę o mnie zapomniałaś.
Rano zimną wodą, mydłem i perfumą sami się doprowadzamy do porządku. Autobus odjeżdża o siódmej, nie ma czasu na rozpacz.
Wyglądał, jakby wierzył w miłość.
Rozrzucał się po ścianach wielkimi gestami,
odkroił kawałek siebie i cisnął na biały obrus.
Był ptakiem.
Pani Malibu i ja nie mamy złudzeń.
Staramy się trzeźwo myśleć.
Jest nam dobrze.
Chyba dobrze.
Chyba nam.
Spróbujesz być głucha, kiedy myśli jak znajomi żebracy/ podejdą do głowy z brudnym kapeluszem.
Budziłem się w nocy, żeby patrzeć na twoją śpiącą twarz. To było
jak położenie ręki na głowie i pozwalało spać dalej.
chciałbym wierszem zmienić świat
albo chociaż jednego człowieka
albo choć jedną jego decyzję
- powstrzymać niewłaściwy gest lub słowo
jestem w stanie napisać taki wiersz
ale powstrzymam się jeszcze
.
Ogarnia mnie fala zmęczenia. I już się nie cofa.
Resztką sił
walczyłem z obracającymi się w mojej głowie w swoje przeciwieństwo wiatrakami złych myśli. Sam już nie wiem, co się ze mną
dzieje. Nie odróżniam euforii od depresji.
Jest jak w niebie, w którym wprowadzono stan wojenny.
Nazywam się Jacek Podsiadło.
Mam 26 lat.
(...)
Chciałbym cie bliżej poznać.
Zobaczyć, co nosisz pod skórą.
I znowu pociąg, i dobrze znana senność
połączona z bezsennością.
Wyrzucam z siebie
dobre myśli, jedna po drugiej, w pełnym biegu.
Bezpiecznie lądują w trawie.
Lecz tym, co piszę, wciąż nie mogę uchwycić
tego, co daje ci władzę nade mną.
W jej najdelikatniejszym rodzaju.
Gdybym nie był poetą, dawno bym się poddał.
Co wieczór uciekają z domu, ona w katalog mody, on w sensacyjną powieść.
Rano biegną do fabryk produkujących przede wszystkim smutek.
(...)
Mam 26 lat.
Nazywam się Jacek Podsiadło.
Chciałbym cię bliżej poznać.
Piękno zawsze mnie onieśmielało.
Za godzinę siły światła i siły ciemności znajdą się w równowadze. Już teraz ustawiam się w cieniu. I piszę palcem na ziemi słowa wolne od sensu.
społeczeństwo jest zdrowe pełne zapału do pracy
i nigdy się nie odmieni
czuwają nad nim budziki...