cytaty z książek autora "Antonio Gomez Rufo"
Jego noc była czarna, nieistniejąca − noc nieboszczyka. Pozwoliła odpocząć oczom i rozluźniła węzły zaciskające się na plecach. Ale nie pozwoliła skotłować pościeli ani dosłyszeć lotu nietoperzy. Ani zrozumieć, że człowiek rodzi się samotny i umiera samotny. I że życie jest ciężarem, który trzeba wlec wspólnie, rozdzielić na dwoje, by nie czuć, jak bezbrzeżna może być samotność.
Dni mijały powoli − niby powracający do domu żołnierze rozbitej armii − naznaczone jedynie datami z kalendarza oraz kapryśnymi myślami, które ogarniały Juana, ilekroć zatapiał spojrzenie w nicości, próbując za wszelką cenę zadomowić się w niej na dobre. Mieszkał w hotelu niespełnienia, na piętrze niepowodzeń, przekonany, że wszystkie trapiące go bolączki pochodzą z tamtej roztaczającej się za drzwiami strony świata, gotów uznać tę udrękę za prowokację graniczącą z nieposłuszeństwem.
Do mieszkania nie docierał uliczny rejwach ani wycie karetek pogotowia czy dzwonki telefonów komórkowych. Wymarzone miejsce, by się skryć przed światem. Tu właśnie Juan wymościł sobie – wieczór za wieczorem, lęk za lękiem – kryjówkę i tu czekał na strzał, którym życie da mu znak do startu lub go dobije; było mu chyba wszystko jedno.
Skrytość i beznamiętność były częścią jego sposobu bycia oraz narkozą dla jego uczuć.
Raptem pojął, że nie ma mężczyzny bardziej niekompletnego niż ten, który był – ale już nie jest – kochany.
I tak, kalecząc wieczność, mijały dni i lata. Juan dojrzał radosną myśl, że co noc się umiera, a co rano odradza, i że każdego dnia życie rozpoczyna się na nowo. Uczepił się jej z nadzieją, że i dla niego nadejdzie kiedyś chwila pojednania z samym sobą, a wtedy wykrzesze z siebie odwagę do życia. Jednak nie wziął pod uwagę, że czas niszczy serce z taką samą cierpliwością, z jaką woda liże skałę i przemienia wyniosłość góry w pokorę piasku. W dniu, w którym odkrył, że nie ma już serca, zrozumiał także, iż oduczył się czuć.