cytaty z książek autora "Bartłomiej Kowaliński"
Nieraz ci, których byśmy nigdy nie podejrzewali, popełniają najbardziej brutalne zbrodnie.
Uwielbiam to uczucie, gdy ludzie tak bezgranicznie wierzą w to, co się im powie.
Doczekaliśmy się czasów, gdzie skuteczne dziennikarstwo, czy też dochodzenie, jest tylko marną częścią naszych działań. Na pierwszym miejscu jest tania sensacja i szybkie rezultaty. To nigdy nie będzie szło w parze z rzetelnością i etyką zawodową.
Nic tak nie mobilizuje ludzi do zmian na lepsze, jak obecność najbliższych osób.
Tajemnicza postać wyłoniła się znikąd i zbliżała się w jego kierunku. Serce waliło mu jak oszalałe. Wróciły najgorsze koszmary i wspomnienia...
Jeśli szczątki kobiety faktycznie spoczywały na dnie, to po dwudziestu pięciu latach w wodzie i mule dawno już uległy rozkładowi, a to oznaczało, że nigdy nie będzie w stanie udowodnić tego, że ktoś ją zamordował.
Surowe, kamienne mury zamku ponad nim budziły w dziennikarzu niepokój. Miał wrażenie, że tak naprawdę nie patrzy na majestatyczny dwór, lecz na czyjś grób.
Powinien dowiedzieć się, co zaszło i ustalić, w jakim celu tamten mężczyzna chciał się z nim spotkać, choćby dla świętego dziennikarskiego spokoju.
Ponad dwadzieścia lat byłem kryminalnym, więc gdy odpowiem, że po prostu takie mam przeczucie, to proszę to traktować poważnie.
Tylko bezradne zwierzę w potrzasku myśli o ucieczce, drapieżnik nigdy nie cofnie się w walce.
Miał jeden cel: chciał zemsty. Typował miejsca, w których wiedział, że nie będzie żadnych świadków, dlatego wybrał dom nad jeziorem.
Usłyszał jej krzyk. Wołała z całych sił, błagała o ratunek, ale on stał bez ruchu. Nie był w stanie jej pomóc. Po chwili zniknęła gdzieś w mroku.
A teraz sobie wyobraź, że jesteś już na tropie tego mordercy. Musisz działać ostrożnie. Nie możesz go ani spłoszyć, ani aresztować. Jeszcze nie. Rozwiązanie zagadki masz prawie na wyciągnięcie ręki. Jeszcze paru świadków. Jeszcze parę przesłuchań. Może jedno, może dwa miejsca, które musisz odwiedzić, a tu nagle...
...patrzył w las. Było w nim coś pięknego, a zarazem tak przerażającego. Gdzieś tam czaiło się okrutne zło, bestia zdolna posunąć się do potwornych czynów.
Śledztwo to nieokreślona liczba teorii, z czego słuszna jest tylko jedna, choć pod uwagę trzeba brać każdą.
Zrozumiał, że choć dotarł właśnie do ostatnich drzwi, to w zasadzie wcale nie chciał już ich otwierać. Przerosło go to. Życie toczyło się dalej. Gdyby teraz zadzwonił, wszystko, na co teraz patrzył, mogło zniknąć na zawsze.