cytaty z książek autora "Magda Działoszyńska-Kossow"
Pieprzone bogate dzieciaki, chcą wyglądać jak my [bezdomni], właśnie to jest dziś w tym mieście najbardziej popieprzone.
Nadanie nazwy bywa momentem zwrotnym w rozwoju zjawisk - zamknięcie złożonych idei i procesów w kapsułce słowa wytrychu sprawia, że rozprawiać o nich można nawet bez zrozumienia głębszego sensu. Bez zbędnych przeszkód semantycznych można też przystąpić do oceniania.
Nie trzeba być Janis Joplin, by czuć w sobie wielką, czarną pustkę. Można się jej nabawić, żyjąc w kulturze opętanej ideą rozwoju - osobistego i biznesowego. Gdzie nie da się spocząć na laurach, być zadowolonym z osiągnięć, ciągle trzeba pozyskiwać więcej kapitału, nowych użytkowników, więcej rozgłosu. Iść do przodu, w górę, rozrastać się, przyrastać, pęcznieć, szerzyć się, potężnieć i pomnażać. Rozwój nie ma być zrównoważony ani z korzyścią dla wszystkich, tylko taki, żeby innym poszło w pięty. Tym światem rządzi testosteron, więc celem muszą być podbój i dominacja.
Turyści przyjeżdżają do dzielnicy specjalnymi autobusami i zza szyb oglądają hipisów w ich naturalnym środowisku jak egzotyczne zwierzęta na safari.
W Kalifornii tak już jest, że najbardziej demokratyczną i egalitaryzującą siłą jest przyroda, która co pewien czas lubi przypominać ludziom, że są tu tylko gośćmi.
Usytuowana na skraju ówczesnego świata Kalifornia u swego zarania była poligonem doświadczalnym ludzkich możliwości. W jej etycznej próżni spuszczona ze smyczy natura człowieka rozhasała się i rozbestwiła, odsłaniając swoje zarówno najjaśniejsze, jak i najciemniejsze strony. Nie ma spektakularnych osiągnięć bez wielkich kosztów, jedne i drugie San Francisco musi więc w sobie pomieścić, kołysząc się na oceanie historii od wielkiego boomu do wielkiego krachu, i tak w kółko.
W robotycznym ciele starego narodziło się nowe: nowa wspólnota. Zostawcie na wejściu swój strach i przekroczcie próg przyszłości. Jeśli nie wierzycie, przetrzyjcie oczy i dojrzyjcie”.