cytaty z książek autora "Zoë Heller"
samotność nie jest najgorszą rzeczą na świecie. można chodzić do muzeum, rozwijać się i jeszcze, od czasu do czasu, pomyśleć sobie, jakie to szczęście, że nie jest się tym wychudzonym sudańskim dzieckiem z rojem much przylepionym do ust. przygotowuje się listy rzeczy do zrobienia - ułożyć inaczej zawartość szafy z obrusami, nauczyć się na pamięć dwóch sonetów. co jakiś czas człowiek robi sobie małe przyjemności: porcja lodów, koncert w wigmore hall. tylko że zdarzają się takie ranki, kiedy budzisz się, patrzysz przez okno na jeszcze jeden przeklęty świt i myślisz: nie mogę tak dłużej. nie mogę wstać i przez kolejne piętnaście godzin robić wszystko, aby tylko nie myśleć o samotności!
ludzie tacy jak sheba myślą, że wiedzą, jak to jest być samotnym. przypominają sobie, jak to kiedyś, w 1975 roku, zerwali z sympatią i przez cały miesiąc, zanim nie spotkali kogoś następnego, byli zupełnie sami. albo ten tydzień, który spędzili w bawarskim miasteczku, kiedy w wieku lat piętnastu odwiedzili swoją korespondencyjną przyjaciółkę o tłustych włosach i okazało się, że ładny charakter pisma jest jej jedyną zaletą. ale nie mają pojęcia, czym jest długa sącząca się dzień po dniu prawdziwa samotność bez końca. nie wiedzą, jak to jest, gdy głównym wydarzeniem weekendu jest wizyta w samoobsługowej pralni. albo kiedy cały halloween spędza się w zaciemnionym mieszkaniu, ponieważ człowiek nie jest na siłach stawić czoła wygłupiającym się dzieciom, proszącym o cukierki. albo gdy jest się narażonym na pełen współczucia uśmiech bibliotekarza, który, odbierając siedem książek wziętych tydzień wcześniej, mówi: "boże, ależ pani szybko czyta!". nie wiedzą, co to znaczy, nie czuć nigdy na sobie czyjegoś dotyku. doprowadza to człowieka do stanu, w którym przypadkowe muśnięcie dłoni kierowcy autobusu wywołuje prawdziwy wstrząs. siedziałam na tylu ławkach parkowych, w tylu pociągach na tylu szkolnych krzesłach, czując w sobie tyle bezużytecznej, bezcelowej miłości, że chciało mi się wyć, wyć i umrzeć. o tym wszystkim sheba i jej podobni nie mają zielonego pojęcia.
zakochanie to jest pewien stan, prawda? to jest jak depresja. albo wiara. albo jakbyś nurkowała. wszystko inne niewiele wówczas dla ciebie znaczy.
- Tchórz nie musi być złym człowiekiem. Aż do śmierci nie wiadomo, czy się jest złym człowiekiem.
- Trzeba poczekać do decyzji Boga?
- Tak, to prawda. Ale miałem na myśli co innego. Dopiero kiedy umrzesz, zabraknie ci szans na czynienie dobra. Aż do śmierci zawsze można się zmienić.
- Bardzo mało wiem o moim religijnym dziedzictwie i chciałabym...
- Jest mnóstwo rzeczy, o których wiesz bardzo mało. Nie masz pieprzonego pojęcia o fizyce kwantowej, a jakoś nie widzę, żebyś pobierała nauki na ten temat.
samotnicy nienawidzą innych samotników. boją się zadawać z podobnymi sobie z obawy, że jeszcze bardziej zdziwaczeją.
człowiek w ogóle nie zdaje sobie sprawy, jakim śmietniskiem jest jego pamięć, zanim nie podejmie próby ujęcia minionych wydarzeń w racjonalne ramy.
prawie wcale nie spałam. nawet będąc w dobrej formie, mam kłopoty z zaśnięciem. przed pójściem do łóżka godzinami snuję się po domu, odkładając na jak najpóźniej moment wejście do zimnej pościeli i definitywnego pożegnania się z minionym dniem. w owym czasie zdarzało mi się czuwać do trzeciej czy nawet czwartej rano.
każda zmiana w codziennej rutynie - w zaplanowanej pracy, zakupach, oglądaniu telewizji i tak dalej - wytrąca mnie z równowagi, gdyż nadaję jej zbyt wielkie znaczenie.
człowiekowi samotnemu wszystkie meble i posiadane rzeczy uświadamiają nikłość egzystencji. z bolesną dokładnością pamięta, skąd pochodzi to, czego właśnie dotknął i kiedy dotknął tego poprzednio. jeśli nie podejdzie do kanapy, żeby teatralnym gestem wzruszyć poduszki, całymi latami będą leżały tak samo.