cytaty z książki "El invierno en Lisboa"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Muzyce na nas nie zależy. Nie przejmuje się bólem ani radością, którą w nią wkładamy, grając czy słuchając. Wykorzystuje nas, tak jak kobieta wykorzystuje obojętnego jej kochanka.
Zrobił kawę - jej zapach sprawił mu przyjemność, jak przywrócona wiara.
(...) chęć do życia bywa utwierdzona przez niepowodzenie czy ból, tak jak prawda muzyki (...) bywa potwierdzona poprzez ciszę.
Na pewno zdarzyło ci się obudzić któregoś dnia i zauważyć, że już nie potrzebujesz szczęścia ani miłości, żeby godnie żyć. To wielka ulga... wszystko jawi się tak proste jak wyciągnięcie ręki i wyłączenie radia.
Zaskoczyła go przejrzystość powietrza [Lizbony], czystość różu i ochry fasad domów, jednolitość czerwieni dachów, nieruchome złote światło na wzgórzach miasta, lśniących jakby po niedawnym deszczu. Z okna swojego pokoju w hotelu o mrocznych korytarzach, gdzie wszyscy mówili ściszonymi głosami, widział plac z domami o identycznych balkonach i pomnik jakiegoś króla na koniu, wyniośle wyciągającego rękę w kierunku południowym.
Teraz jednak zima przyciemniła ulice, a mewy krążyły ponad dachami i posągami na koniach, jakby szukając schronienia przed morskimi burzami. Każdego wczesnego wieczoru następowała taka chwila, w której miasto wydawało się całkowicie wzięte w posiadanie przez zimę. Znad rzeki unosiła się mgła, rozmywając horyzont i najwyższe budynki w dolinach, a czerwona konstrukcja mostu przerzuconego ponad szarymi wodami rozciągała się w nieskończoność. Wtedy zaczynały się zapalać światła, rzędy latarni w alejach, reklamy, które gasnąc i mrugając, tworzyły nazwy i obrazy, krótkotrwałe neonowe linie zabarwiające na różowo, czerwono i niebiesko niskie niebo Lizbony.
(...) patrząc na ten obraz, odnosiło się podobne wrażenie, jak gdy słucha się muzyki bardzo zbliżonej do ciszy, jakby poddając się powolnemu przypływowi melancholii i szczęścia. Zrozumiał w jednej chwili, że on tak właśnie powinien grać na fortepianie, jak malował tamten człowiek - z wdzięcznością i skromnością, z wiedzą i niewinnością, jakby wiedząc wszystko i wszystko ignorując, z delikatnością i lękiem, jaki opanowuje człowieka przed pierwszą pieszczotą, przed pierwszym koniecznym słowem. Łagodne, jakby rozmyte oddaleniem barwy tworzyły na białej powierzchni fioletową górę, płaszczyznę zielonych plamek wyglądających jak drzewa czy cienie drzew letniego popołudnia, drogę niknącą na zboczu, dom samotny i niski, z ledwie zarysowanym oknem, aleję drzew, która niemal go zasłaniała - jakby ktoś wybrał życie w tym domu, by się ukryć, by tylko patrzeć na szczyt fioletowej góry. "Paul Cezanne" - przeczytał. "La montaigne Saint Victoria, 1906, Col. B.U. Ramires".
Tak jak czasem miłość i zawsze muzyka, obraz ten sprawiał, że uwierzył w istnienie dziwnej i niezachwianej sprawiedliwości, porządku, niemal zawsze tajemnego, który steruje losem i sprawia, że świat staje się miejscem znośnym do życia, choć owa siła sprawcza do świata tego nie należy.
[Portugalia] to bardzo dziwny kraj. Tutaj wszystko dzieje się inaczej: jakby wszystko zdarzyło się już dawno temu, a człowiek tylko to sobie przypominał.
Imiona i nazwy, jak muzyka, powiedział mi raz Biralbo z mądrością trzeciego albo czwartego ginu, wyrywają czasowi istoty i miejsca, do których się odnoszą, ustanawiają czas teraźniejszy, posługując się jedynie tajemnicą ich dźwięków.