cytaty z książek autora " Neill Lochery"
W czasie gdy bywalcy lizbońskich kawiarni na placu Rossio z rosnącym niepokojem spoglądali na toczącą się wojnę, która początkowo odległa, teraz zgodnie z ostrzeżeniami Salazara zdawała się coraz wyraźniej dotyczyć także Portugalii, jej przywódca zaoferował lizbończykom wydarzenie, które miało odwrócić ich uwagę: ogromną wystawę nie tylko oddającą hołd dawnej chwale Portugalii, ale również wychwalającą osiągnięcia obecnego reżimu. Przedsięwzięcie stanowiło czystej wody polityczny spektakl, zaprezentowany w momencie idealnie wybranym, aby pokrzepić serca Portugalczyków. Przesłanie było czytelne: chociaż Francja znalazła się w ogniu wojny, to w Lizbonie podczas długiego, gorącego lata 1940 roku wszystko toczyło się dobrze.
W ostatecznym rozrachunku Portugalia, relatywnie biedny kraj europejski, nie tylko przetrwała wojnę nietknięta, ale wyszła z niej w 1945 roku o wiele zamożniejsza, niż była w chwili jej wybuchu w roku 1939. Wprawdzie alianci uważali znaczną część tych zysków za „osiągnięcia nieuczciwe”, to jednak Portugalczykom pozwolono zachować ich znakomitą większość, ponieważ w politycznych realiach zimnej wojny po 1945 roku Portugalia oraz jej wyspy na Atlantyku (Azory) nabrały dla mocarstw Zachodu wielkiego znaczenia.
(Salazar) Nie widział nic kontrowersyjnego w prowadzeniu wymiany handlowej równocześnie z aliantami i z państwami Osi. Na ówczesnym etapie wojny, nie wiadomo było, kto ją wygra i czy zwycięstwo będzie całkowite. A nawet najwięksi lizbońscy anglofile czuli wtedy, że wojna nie toczy się po myśli aliantów. Salazar traktował neutralność nie tyle jako sztywną zasadę, ile jako elastyczną możliwość. Według niego dla Portugalczyków sensownym postępowaniem na tym etapie wojny było prowadzenie jawnego handlu z obiema stronami. Uważał także, iż zerwanie wymiany gospodarczej z Niemcami zwiększyłoby groźbę podjęcia przez nie działań militarnych przeciwko Portugalii. Dopiero znacznie później, gdy zwycięstwo aliantów w wojnie było już pewne, Salazar po cichu polecił niektórym z bliskich sobie, zaufanych przedsiębiorców wstrzymanie wymiany handlowej z Niemcami.
Brytyjczycy, a także, choć w mniejszym stopniu, Amerykanie nie byli w stanie w pełni zrozumieć tego, że wszystkie warstwy portugalskiego społeczeństwa chciały wyciągnąć z wojny jakieś korzyści. Nie tylko dla państwa portugalskiego, wielkich banków, przedsiębiorstw, właścicieli hoteli i pensjonatów oraz dla informatorów policyjnych, ale także dla przeciętnych Portugalczyków miała ona być okazją do niespodziewanych zysków. Uczono się nowych umiejętności, takich jak handel drogimi kamieniami lub nieoficjalna wymiana pieniędzy.
W rozmowach na temat handlu wolframem Niemcy, podobnie jak i Brytyjczycy, stosowali wobec Portugalii metodę kija i marchewki. Kijem były niemieckie ataki na statki portugalskie, jak na przykład zatopienie w 1941 roku statku towarowego „Corte Real”. Rolę marchewki odgrywał natomiast układ handlowy, który zawierał między innymi ofertę sprzedaży do Portugalii niemieckiej broni i strategicznych towarów po atrakcyjnych dla Lizbony cenach.
Popyt na ograniczone zasoby wolframu rósł gwałtownie, a wraz z nim jego cena. W połowie 1941 roku cena tony tego surowca wynosiła 1250 funtów, a już pod koniec tego samego roku osiągnęła zdumiewający poziom 6000 funtów. Niespodziewana możliwość osiągnięcia wielkich zysków z wydobycia wolframu stworzyła swoista atmosferę przypominającą swym charakterem amerykańską gorączkę złota. Krążyły opowieści o ludziach porzucających stałe posady, rolnikach zostawiających ziemię i rybakach łodzie, aby tylko znaleźć zatrudnienie w górnictwie wolframu. W przypadku odkrycia nowych pokładów można było w godzinę zarobić tyle, co gdzie indziej w tydzień.
Ubóstwo materialne większości lizbończyków w połączeniu z generalnie niskim poziomem wykształcenia sprawiały jednak, że wielu mieszkańców stolicy ulegało pokusie dostarczania informacji lub decydowało się na współpracę w zamian za korzyści finansowe. Salazar nie był w stanie zapobiec temu zjawisku, tym bardziej, że zarówno Niemcy, jak i Brytyjczycy angażowali w swoje operacje i najlepszych ludzi, i duże pieniądze.
W pierwszej fazie wojny obskurną dzielnicę czerwonych latarni kontrolowali Niemcy, ale od 1942 roku Brytyjczycy i Amerykanie rozpracowali już niemiecką siatkę wyciągającą od marynarzy informacje o alianckich konwojach po Atlantyku. Niemcy płacili prostytutkom za nakłanianie zazwyczaj bardzo pijanych marynarzy do ujawnienia szczegółowych danych i planów dotyczących aktualnego i przyszłego ruchu alianckich statków. Nieostrożni marynarze, gorąco pragnący zabawić się z prostytutkami o oliwkowej skórze, zdradzali im też dane o wielkości konwojów i przewożonym towarze. Rozbicie tej siatki postrzegano jako jeden z nielicznych sukcesów brytyjskiego wywiadu w Lizbonie w początkowym okresie drugiej wojny światowej.