cytaty z książek autora "Charlotte Roche"
No i zmieniłam się w żywy autoeksperyment z higieny cipki. Ogromną frajdę sprawia mi nie tylko siadanie na każdym zaświnionym sedesie, jaki znajdę, kiedy jestem narąbana. Zanim usiądę, wycieram go też cipką do czysta jednym artystycznie rozkołysanym ruchem bioder. Gdy sadowię cipkę na desce, słychać cudny, mlaszczący odgłos, a wszystkie obce włosy łonowe, krople, plamy i kałuże we wszystkich kolorach i konsystencjach zostają przez nią wessane. Robię to już od czterech lat na każdym sedesie.
Dawniej, nieogolona, byłam bardzo szczęśliwa, ale kiedyś zaczełam się bawić w te głupoty i teraz już nie mogę przestać.
Ludzie są zwykle bardzo nerwowi przed operacjami. Podobnie jak przed podróżami. No bo to coś w rodzaju podróży. Człowiek nie wie, czy wróci.
Wszystko jasne. Kocha mnie. Wiedziałam. Czasami to tak szybko idzie.
To wystarczy, gdybym nie wiedziała, bardzo dokładnie, na sto procent, że kłamie, to nie byłoby niczego, po czym mogłabym się zorientować. To naprawdę budzi strach, kiedy się bardzo dokłanie wie, że ktoś kłamie, ale robi się to tak dobrze, że uwierzyłoby mu się, gdyby się nie wiedziało. Gdyby się nie było tak dokładnie zrobionym w trąbę".
W ten sposób potwierdziłam ku uciesze ojca odwadniające działanie kawy. Matka się nie cieszy, bo jej zdaniem filiżanki na kawę nie są właściwym miejscem dla moczu.
Wyciągam do niego torebkę po mieszance studenckiej z winogronami na łzach. Wierzę, że gdy mężczyzna zje łzy kobiety, oboje są połączeni na zawsze.
(...) jesteśmy jedynie wysoko zorganizowanymi zwierzętami. Które po śmierci po prostu gniją w ziemi i są zżerane przez robaki. (...). Wszystko zostanie po prostu zżarte do ostatka. Rzekoma dusza, pamięć, każde wspomnienie i miłość zostaną razem z mózgiem przerobione po prostu na robacze gówno. Także oczy. I cipka. Robakom nie sprawia to różnicy. Zjadają synapsy równie chętnie jak łechtaczki. Brak im szerszego spojrzenia, co lub kogo właśnie spożywają. Najważniejsze, by smakowało!
...Już się cieszę na własną śmierć. Wreszcie spokój. W głowie. W ciele. Chociaż właściwie nie robię nic, co jest wyczerpujące. Tylko jestem. To wystarcza, żeby mnie wykończyć...
Za każdym razem daję się nabrać na słowo ferie. Jeśli jedzie się z dziećmi na urlop, to w praktyce nie są to żadne ferie, tylko totalny terror.
Życie w domu, gdy dzieci są w szkole, jest o wiele prostsze. Ale gdy trzeba je cały dzień zabawiać, żeby im się nie nudziło, a im się raczej szybko nudzi, to właśnie wtedy dostaje się załamania nerwowego. Które objawia się u mnie w ten sposób, że zaczynam się niekontrolowanie wydzierać. Patrzę na nie zwężonymi z wściekłości oczami i myślę w kółko tylko to zdanie - rujnujecie moje życie, nie wytrzymam z wami, wkurzacie mnie.
W związku trzeba każdego dnia być ze sobą w własnego wyboru.