cytaty z książek autora "Aly Götz"
[...]
To zrozumiałe, iż ani lekarze, ani rodzice nie rozmawiali o zabijaniu. Mówiono raczej o bardzo inwazyjnym leczeniu oraz o tym, że należy wypróbować wszelkie środki, nawet jeżeli dana terapia niesie ze sobą duże ryzyko zgonu.
[...]
Do szacunkowej liczby dzieci, które wskutek działalności Komitetu Rzeszy zmarły na sztucznie wywołane zapalenie płuc, należy dodać sporą liczbę przypadków nieujawnionych. Wiele przemawia za tym, że aktywne i bierne zabijanie w szpitalach
położniczych i klinikach pediatrycznych zaczęło stopniowo stawać się rutyną.
[...]
– Mimo iż Hitler i Himmler od dawna nie żyją, a ich Trzecia
Rzesza jest już tylko ohydnym wspomnieniem, studenci i profesorowie nadal w typowo narodowosocjalistyczny sposób wykorzystują szczątki ludzi, których uznają za bezwartościowych. Ludzi, których właściwie powinno się uważać za bohaterów i męczenników”. Do tamtej pory oprócz tego człowieka, starego socjaldemokraty, nikt
nie oburzył się na te praktyki.
tak Brytyjski dziennikarz Sefton Delmer, który w 1961 roku wydał książkę, opisał, jak we wrześniu 1946 roku trafił do piwnicy berlińskiej Charité, do której zaprowadził go stary wartownik.
[...]
Urzędnicy z Instytutu Technik Kryminalnych radzili, aby chorych
zabijać tlenkiem węgla, czyli poddawać ich „dezynfekcji”, jak to określano w specjalnej nomenklaturze.
[...]
W Hamburgu decyzji o mordowaniu upośledzonych dzieci nie podejmowali wcale naziści, rasiści czy narodowosocjalistyczni ideolodzy. Nad tak zwaną eutanazją pracowały lokalne autorytety lekarskie wraz ze światowej sławy profesorami
psychiatrii i neurologii oraz szefami różnych oddziałów i urzędnikami.
W 1945 roku wojskowi prawnicy brytyjscy określili ten proceder jako masowe kliniczne egzekucje całkowicie bezbronnych ludzi.
[...]
»Akcją T4«. W latach 1939–1945 zabito prawie 200 000 bezbronnych ludzi. Ich życie określono jako »bezwartościowe«, a mordowanie nazywano »eutanazją«. Zmarli w komorach gazowych w Grafeneck, Brandenburgu, Hartheimie, Pirnie, Bernburgu i w Hadamarze, zostali zabici przez komanda egzekucyjne, planowo zagłodzeni lub otruci. Sprawcami byli naukowcy, lekarze, pielęgniarze, przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości, policja, pracownicy instytucji ochrony zdrowia i pracy. Ofiary były ubogie, zrozpaczone, nieposłuszne lub potrzebowały pomocy. Pochodziły z klinik psychiatrycznych i szpitali dziecięcych, z domów starców
i przytułków, z lazaretów i obozów. Liczba ofiar jest ogromna, niewielka jest liczba skazanych sprawców.
[...]
Urząd Policji Kryminalnej Rzeszy na spotkanie 9 października oddelegował wyższego radcę stanu doktora Paula Wernera (ur. 1900). Miał on pomóc zebranym w opracowaniu optymalnej, pozostawiającej niewiele śladów techniki zabijania.
[...]
Liczbę pacjentów przeznaczonych do zamordowania określono za pomocą klucza statystycznego: „Liczba ta wynika z rachunku opartego na stosunku 1000 : 10 : 5 : 1.
Oznacza to, że z 1000 ludzi 10 wymaga opieki psychiatrycznej, z czego 5 stacjonarnej. Z tego jeden chory podlega "akcji".
[...]
Obciążeni. Określenie to nie dotyczy morderców, lecz zamordowanych. Odnosi się do „obciążonych dziedzicznie” lub „psychicznie” oraz do ich „obciążonych rodzin”; zawiera w sobie echa takich pojęć jak „dokuczliwi”, „istoty uciążliwe” oraz „balast społeczny”, jak również przypomina o ludziach, którzy stają się dla kogoś „ciężarem” lub przeciwnie – „nie chcą być dla nikogo ciężarem”, jak się to obecnie często formułuje.
[...]
Zostali zamordowani, ponieważ uważano ich za „puste ludzkie skorupy” (Leere Menschenhülsen), za „istoty na najniższym szczeblu zezwierzęcenia”, które powinny zniknąć bez śladu. Urzędy stanu cywilnego potwierdzały ich śmierć fałszywymi dokumentami, a lekarze podawali zmyślone przyczyny zgonu.
[...]
Aby uzyskać ogólny zafałszowujący rzeczywistość konsens, trzeba było unikać takich słów jak „zabijanie” czy „mordowanie”. Tego typu ustanowione przez naród i rząd, respektowane przez większość obywateli tabu funkcjonowały w ogromnej liczbie niemieckich rodzin przez całe dziesięciolecia.
[...]
Argumenty eugeniczne, o ile w ogóle ich używano, służyły
wyłącznie za parawan. Pomagały przezwyciężyć wyrzuty sumienia tym, którzy nie chcieli zabijać tylko dla zysku i woleli uzasadniać swoje działania dążeniem do szczytnego celu, jakim jest długotrwała poprawa zdrowia narodu.
[...]
Podstawę ludobójstwa od samego początku stanowił rachunek kosztów i zysków.
[...]
Ludobójstwo na niemiecko-polskich obszarach przygranicznych zaczęło się przed Akcją T4, a później przez kilka miesięcy odbywało się równolegle z nią. Nigdy nie
wydano konkretnego rozkazu w sprawie tych morderstw. Mimo to ich organizatorzy i ci, którzy czerpali z nich korzyści, pracowali ręka w rękę i uważali swoje działania za jak najbardziej słuszne i zadowalające.
[...]
Pacjentów zakładów psychiatrycznych nie zabijano z myślą o dziedziczeniu czy higienie rasowej. Główny motyw stanowił raczej czysty utylitaryzm – przyziemne kalkulacje dotyczące potencjalnych korzyści. Poza tym chorych nie zabijano
systematycznie, lecz wyłącznie w razie zapotrzebowania na kwatery i łóżka lub gdy ofiary były Polakami bądź Żydami, którzy mieli zostać wypędzeni. Z takich samych powodów od jesieni 1941 roku Wehrmacht mordował pacjentów z sowieckich
zakładów opiekuńczo-leczniczych.
[...]
W tajnym rozporządzeniu z 18 lipca 1939 roku zobowiązano lekarzy urzędowych, rodzinnych i klinicznych, położne, pielęgniarki środowiskowe i pediatrów do zgłaszania komitetowi upośledzonych niemowlaków i małych dzieci. Za każde zgłoszenie położne otrzymywały dwie marki Rzeszy.
[...]
w zakładach psychiatrycznych Brandenburg-Görden, Am Spiegelgrund (Wiedeń) oraz Eglfing-Haar (Monachium) Komitet Rzeszy stworzył pierwsze trzy specjalne oddziały o mylącej nazwie Specjalna Sekcja dla Dzieci (Kinderfachabteilung), gdzie obserwowano skierowane tam dzieci, eksperymentowano na nich i znaczną część mordowano.
W latach 1967-1968 dokonał się w RFN podwójny rozłam międzypokoleniowy: z jednej strony, między nazistowskimi rodzicami a ich dziećmi, z drugiej zaś, między generacją Kohla a urodzonymi w latach 1942-1945 sześćdziesięcioósmakami, którzy rozpoczynali studia w jakże odmiennych warunkach materialnych. Doświadczenia życiowe pokolenia Kohla sprawiały, że silą rzeczy postrzegało ono młodych beneficjentów prosperity jako ludzi niespełna rozumu. Ale niezależnie od podejmowanych wysiłków, nie było ono w stanie odegrać przypisanej mu roli pośrednika między starym a nowym. To właśnie brak dialogu między tymi dwoma relatywnie bliskimi sobie grupami wiekowymi spowodował katastrofę 1968 roku.
[...]
Wiele zgromadzonych przez Hallervordena preparatów pochodzi z ciał ludzi, których zamordowano specjalnie po to, aby zapewnić badaczom odpowiedni materiał.
[...]
Ludobójcy propagowali także ubranka z czystej wełny,
spokój i słońce. Takie poradniki pisali ludzie, którzy zabijali niepełnosprawne umysłowo dzieci, ponieważ w testach na inteligencję nie osiągały określonej liczby punktów, miały zespół Downa lub cierpiały na paraliż spastyczny.