cytaty z książek autora "Jan Melerski"
Był mocno zdenerwowany, roztrzęsiony i niespokojny, bo identyfikując osobę znalezioną na plaży, która została przewieziona do szpitala w Gdańsku, rozpoznał w niej przecież swoją żonę. Cały czas dręczyła go natrętna myśl, dlaczego zostawił Katarzynę samą. Znów zaczęły mu się nasuwać różne tragiczne obrazy, jakby film odtwarzany w jego wyobraźni.
Duch puszczy”, „Ostatni Mohikanin”, „Nad Juksą”, „Trzy opowiadania”, „Zew krwi”, „Stara baśń”, „Historia żółtej ciżemki” czy nawet „Cichy Don” i „Martwe dusze” oraz inne, to wszystko stanowiło dla mnie tematy do przeżywania, mimo że przecież nie wszystko tak naprawdę rozumiałem. Ta pasja towarzyszy mi przez całe życie, chociaż ze zmieniającym się natężeniem z uwagi na naukę a później pracę, ale zainteresowanie, bardziej wybiórczą literaturą powróciło teraz, gdy już jestem na emeryturze.
Dopiero po wielu latach i usamodzielnieniu się zrozumiałem, jak wartościowe były te nabyte sprawności, które ułatwiały mi życie, szczególnie w internacie, a potem w akademiku.
Dlaczego zrezygnował z tego, w imię czego? Może z wielkiej miłości, której wcześniej nie doświadczył, a teraz zrozumiał, ile błędów popełnił i uważał, że nie da się ich naprawić i pozostał w nim chyba brak wiary w przyszłość.
Przecież miałem mieć w życiu szczęście i powodzenie, a właśnie byłem już od dawna na drodze, żeby to osiągnąć, szczebel po szczeblu, sięgać coraz wyżej i osiągnąć swój szczyt.
Chodziło o to, żeby po tym tragicznym wydarzeniu, pod wpływem jakiegoś impulsu, wyrzutów sumienia, poczucia uczciwości, obawy o swoje życie czy też normalnej ludzkiej postawy, nie ujawniła wszystkich informacji o ich poczynaniach.
Sprzeczki i przekomarzania bardziej chyba ich zbliżały i łączyły niż te achy i ochy w małżeństwach. Doceniali wzajemnie intelekt, sposób prowadzenia rozmów, swadę i pewność wypowiedzi. Nie musieli cały czas być razem, prowadzić się za rączki i śledzić swoich poczynań.
Zawiłość wypowiedzi to twoja specjalność. Wykazujesz niezwykłą przewrotność i złośliwość.
To głównie sprawa wyobraźni i przeczytanych podręczników żony z zakresu kryminalistyki i kryminologii, a może też dyskusji o nadzorowanych przez nią śledztwach. No, może jeszcze kryminałów, które czasem zdarza mi się czytać.
Zadziwiające jest to, że to wszystko tak się splotło. Dzieje się coś niepokojącego. Seria tych wypadków zaczęła się od naszego niefortunnego zdarzenia.
Czy to wystarczy, aby takie urodzenie w przysłowiowym czepku dawało szczęście i powodzenie na całe życie? Jak to się sprawdziło przez następne lata wojny, później zależności i wreszcie wolności? Czy to miało jakieś znaczenie w ciągu kolejnych lat?
Trzeba umieć w codzienności dostrzegać niezwykłe zdarzenia, bo niezauważone mogą się nigdy nie powtórzyć.