cytaty z książek autora "Alessandro Baricco"
Trzy lata spędziłam na pampie. Nasz sąsiad mieszkał o dwa dni jazdy na koniu. Raz na miesiąc ksiądz przywoził nam Eucharystię. Raz na rok wyruszaliśmy w podróż do Buenos Aires, żeby uczestniczyć w otwarciu nowego sezonu operowego. Ale ani razu nie dotarliśmy na czas. Leżało dalej, niż przypuszczaliśmy.
Wtedy pomyślała, że mimo całej niepojętości życia, my, prawdopodobnie, przechodzimy przez nie pragnąc jedynie powrotu do piekła, które nas zrodziło, i zamieszkania w nim u boku kogoś, kto kiedyś z tego piekła nas wybawił. Próbowała odpowiedzieć sobie na pytanie, skąd płynie ta absurdalna wierność rzeczom potwornym, ale pojęła, że nie ma na to odpowiedzi. Rozumiała tylko, że nic nie jest silniejsze od tego instynktu, który każe nam wracać w miejsce, gdzie zadano nam ból, i powielać tę chwilę przez całe lata. Z tą jedną myślą, że ktoś, kto uratował nas raz, może potem zrobić to na zawsze. W nie kończącym się piekle, takim samym jak tamto, z którego przychodzimy. Lecz nagle miłosiernym. I bez krwi.
Nie jest powiedziane, że jeśli naprawdę kogoś kochasz, i to bardzo, najlepszym rozwiązaniem jest wspólne życie.
Ten moment był nasz - ułamek czasu zawieszony między dwiema sekundami.
To dziwne cierpienie. (...) Umierać z tęsknoty za czymś, czego nigdy nie przeżyjesz.
Kiedy człowiek się spieszy, wszystko zawsze wychodzi długie.
Nic się jednak nie zdarzyło, bo w życiu do doskonałości zawsze czegoś brakuje.
Żyłem wyobraźnią i wspomnieniami, czasami to wszystko, co ci zostaje, by jakoś przeżyć, nie ma już nic poza tym. Taka sztuczka biedaków, ale zawsze działa.
Umieranie to tylko szczególnie precyzyjny sposób starzenia się.
Zresztą życie nie toczy się wcale tak, jak to sobie wyobrażasz. Idzie swoją drogą. A ty swoją. I nie jest to droga wspólna. Tak to jest... Nie chodzi o to, że ja chciałam być szczęśliwa, wcale nie. Chciałam znaleźć ratunek, właśnie: znaleźć ratunek. Ale za późno zrozumiałam, że należało go szukać w pragnieniach. Człowiek wyobraża sobie, że ludzi ratuje co innego: obowiązki, uczciwość, bycie dobrym, bycie sprawiedliwym. Nie. To pragnienia ratują. Tylko one są prawdziwe. Ulegaj pragnieniom, a będziesz uratowana.
Dorastamy, kochamy, rodzimy dzieci, starzejemy się - będąc jednocześnie również gdzie indziej, w czasie zatrzymanym przez nieotrzymaną odpowiedź czy niedokończony gest.
Ile ścieżek pokonujemy i w jak różnym tempie podczas pozornie jednej podróży.
Po tysiąc razy szukał jej oczu i po tysiąc razy ona znajdowała jego oczy. Był to rodzaj smutnego tańca, tajemnego i bezsilnego.
przyszli z dwóch najdalszych krańców świata, to zadziwiające, pomyśleć, że nigdy nie otarliby się o siebie, gdyby nie przemierzyli świata wzdłuż i wszerz, a tymczasem nie musieli się nawet szukać, to nie do wiary, trzeba było się tylko rozpoznać, rozpoznać się, to trwało chwilę, pierwsze spojrzenie i już wiedzieli, to cudowne - nie przestaliby o tym mówić już nigdy na ziemiach Carewall, aby nikt nie zapomniał, że nigdy nie jest się dość daleko od siebie, by nie móc się znaleźć, nigdy - dość daleko od siebie - by nie móc się znaleźć (...) - może świat jest raną i ktoś ją zszywa w tych dwóch splątanych ciałach - i nie jest to nawet miłość, to zdumiewające, ale dłonie, skóra, wargi, zaskoczenie, seks, smak - może smutek - nawet smutek - pragnienie - kiedy będą o tym opowiadać, nie wymówią słowa miłość -tysiąc słów wymówią, miłość przemilczą
Choćby się ktoś nie wiem jak starał mieć jedno życie, inni zobaczą w nim tysiąc innych, i dlatego nie można uniknąć zadawania sobie nawzajem cierpienia.
Są doprawdy chwile,w których wszechobecny i logiczny ciąg przypadków poddaje się, zaskoczony przez życie i schodzi na widownię, w tłum, a na scenie, w świetle niespodziewanej, zawrotnej swobody, niewidzialna ręka zanurza się w nieskończoną głąb możliwości i spośród miliona spraw dobywa jedną, której pozwala się wydarzyć.
Nie jesteś naprawdę skończony, póki masz w zanadrzu jakąś dobrą historię i kogoś, komu możesz ją opowiedzieć.
- Niech pani mnie nauczy, madame Deveria, jak ją mam rozpoznać, gdy ją spotkam. (…)
- Proszę zamknąć oczy, panie Bartleboom, i podać mi ręce.
Bartleboom posłusznie wykonuje polecenie. I zaraz czuje pod dłońmi twarz tej kobiety, i wargi, które bawią się jego palcami, a potem szczupłą szyję i rozchylającą się koszulę, jej dłonie, które prowadzą jego ręce po gorącej i miękkiej skórze i przyciskają je mocno, by mógł poznać sekrety tego nieznajomego ciała, objąć ten żar, a potem powędrować znowu ku ramionom, między włosy, i znowu między wargi, gdzie palce przesuwać się będą tam i z powrotem, dopóki nie zatrzyma ich głos wypisujący w ciszy słowa:
- (…) Któregoś dnia zobaczy pan kobietę i poczuje to wszystko nie dotykając jej nawet.
Bo na tym polega oszukańcza gra życia. Zaskoczyć cię, gdy twoja dusza jest jeszcze uśpiona i zasiać w tobie jakiś obraz czy zapach, czy dźwięk, od których już się nie uwolnisz. To w nich tkwiło szczęście. Odkryjesz to potem, gdy już będzie za późno. I już na zawsze staniesz się wygnańcem: o tysiąc kilometrów od tamtego obrazu, tamtego dźwięku, tamtego zapachu. Zdany na łaskę losu.
Byliśmy tacy samotni, że nawet przelatujący sokół stanowił towarzystwo (...).
Nikt zdawał się go nie widzieć i on zdawał się nie widzieć nikogo. Szedł prosto za złotą nicią w osnowie dywanu utkanego przez szaleńca.
(...) los jednak postanowił, że będzie śliczna i kaleka, i w ten sposób zawarł w niej zakodowane przesłanie, którego nikt na razie nie zdołał odczytać.
Wiesz, co tu jest piękne? Popatrz: my idziemy, zostawiamy te wszystkie ślady na piasku, a one tkwią w miejscu, wyraźne, równe. Ale jutro, gdy wstaniesz, spojrzysz na tę wielką plażę i nic już na niej nie będzie, żadnego śladu, żadnego znaku, nic. Morze zaciera wszystko w nocy. Przypływ zakrywa. Jakby nikt nigdy tędy nie szedł. Jakby nas nigdy nie było. Jeśli jest takie miejsce na świecie, gdzie może ci się wydać, że jesteś niczym, to tylko tutaj. To już nie ziemia, to jeszcze nie morze. To nie życie pozorne, to nie życie prawdziwe. To czas. Czas, który mija. I tyle.
Marzenia/
Możesz umrzeć, jeśli im się poddasz/.
Ale kiedy ludzie powiedzą ci, że się omyliłeś... i będziesz miał za sobą pełno błędów, gwiżdż na to. Pamiętaj. Masz na to gwizdać. Te wszystkie kryształowe kule, które stłukłeś, to tylko życie... to nie błędy... to jest życie... i prawdziwe życie to może właśnie to, które się tłucze, to życie jedno na sto, które w końcu się tłucze... ja zrozumiałem, że świat jest pełen ludzi, którzy noszą w kieszeni swoje małe szklane kulki... swoje małe smutne kulki nietłukące... więc ty nie przestawaj nigdy dmuchać w twoje kryształowe kule... są piękne, lubiłem na nie patrzeć przez cały ten czas, gdy byłem przy tobie... tyle rzeczy w nich widać... to jest coś, co sprawia ci radość... nie przestawaj nigdy... a jeśli któregoś dnia pękną, to to też będzie życie, życie, na swój sposób, cudowne.