cytaty z książek autora "Zana Fraillon"
Ale nie mam pojęcia, co by odpowiedzieć. Nigdy. Wiem dopiero, jak już jest za późno.
Patrzę, jak po niebie suną chmury. I słyszę szept w uchu, że teraz, w tej chwili jestem wolny. Gdybym chciał, mógłbym zostać tu na zawsze. Jestem poza. Naprawdę, nie w wyobrażeniu.
Może to nic nikogo nie obchodzi. Może ciebie tak naprawdę nie ma.
Na dworze dzień już się zaczął. Ludzie się śmieją i chodzą i krzyczą i jeżdżą samochodami i pracują i latają samolotami i pływają w morzu i rosną i gotują i czytają i robią przeróżne rzeczy. Ludzie żyją - i nikt nie wie, jaki to dzisiaj dzień.
Kiedyś mama się przekona, że patrzenie wstecz jest ważne tak samo jak patrzenie w przyszłość, choćby nie wiem ile przynosiło smutku.
Bo czasem ludzie tu przestają mówić i przestają prosić, i przestają wspominać - no i zaczynają tracić ociupinę siebie.
Nikt nie chciałby zamieszkać w pustym mieście, gdzie nie ma nic oprócz wspomnień.
Są takie zasady, których nie trzeba sobie przypominać. Są takie zasady, które się zna i już.
Czasami moje sny wydają się tak prawdziwe, że gdy się budzę, trochę trwa, zanim odróżnię prawdziwość od snu.
A wolałbym nie rozumieć, bo rozumienie nic nie daje. Kiedy się rozumie, to jest jeszcze gorzej.
Każdy z nas tutaj ma wspomnienia, które go trzymają. Każdy ma coś takiego, o czym myśli, żeby się nie dać przygnieść.
Potrzebuję historii innych ludzi. Potrzebuję ich, żeby mieć co wspominać.
Mówią, że ten cały obłęd jest przez niego. A przecież on był jeszcze dzieckiem i nie chciał jeszcze byś dorosły.
Nie mówię nic. Nie mówię ani słowa. Mam w głowie za dużo słów, żeby przy tej guli w gardle wydobyć z siebie chociaż jedno.
Jak chcesz być silny, to ostatnią rzeczą, jaką powinieneś się żywić, jest to jedzenie.
Odszukuję notes i ołówek - i zaczynam pisać. Litery płyną mi z wnętrza same, więc piszę bez namysłu, co, kiedy, gdzie i po co. Głowę mam pełną wspomnień sprzed wynalezienia siatki. Historii, które się jeszcze nawet nie zdarzyły. Historii, o jakich świat nie dowie się przez długie lata. Wszystkie kłębią mi się w głowie, a ja je wsysam i każę im czekać. Bo najpierw muszę napisać najważniejszą z wszystkich. Bajkę, która właściwie nie jest bajką. Historię, którą trzeba opowiedzieć, choćby nie wiem jak to było trudne.
Bo jak chce się mieć szczęście, to chyba trzeba w nie wierzyć. Na tym polega szczęście. Trzeba wiedzieć, że nadchodzi, żeby je zobaczyć , kiedy przyjdzie.
Chce wiedzieć, jak można pomóc, by nikt nie musiał zaszywać sobie ust. Chce wiedzieć, czemu tak długo są zamknięci. Dlaczego nikt nie słucha. Dlaczego to niezgodne z prawem, że ludzie starają się ratować bliskich. Dlaczego chęć do życia jest bezprawna.
Kiedyś – szepce. I ten szept brzmi tak świetliście, jakby się urodziło tysiąc gwiazd. Ale nie mówię nikomu, że go słyszę.