cytaty z książek autora "Marie Benedict"
Zazdrość jest silnym i nieprzewidywalnym uczuciem, nawet jeśli szczerze ufasz ukochanej osobie.
Nienawistne epitety. Nienawistne oskarżenia. Nigdy nie wypowiedziałam podobnych słów, tym bardziej nie do matki swojego wnuka...
Dobrze wiedziałam, że choć pierwszy krok jest najtrudniejszy, drugi wcale nie jest znacznie łatwiejszy...
Nasze losy, nasze zadowolenie zależą od Winstona, więc ja się temu podporządkowuję, bez względu na jego humory.
Frustrował mnie upór moich ciężkich, ciemnych włosów, które za nic nie chciały się utrzymać w jednym miejscu [s.9].
Rozumiem pani obawy, panno Kelley, jednak damy, które znam, są jak błyskotki pozbawione głębi. Zwłaszcza ich wiedzy brakuje uczucia i przenikliwości. (...) - Przerwał i znów się zarumienił. - To różni je od pani.
To właśnie historia była przecież źródłem najohydniejszych opowieści. To, że zdarzenia należały do przeszłości, nie czyniło ich bardziej znośnymi.
Patrzyłam, jak posługuje się słowami jak malarz pędzlem, a każdy ruch jest niczym mistrzowski krok ku idealnej całości. Pomyślałam, że nie jestem świadkiem tworzenia przeciętnego obrazu. Patrzyłam na przyszłe arcydzieło.
Wszyscy opowiadamy bajki, Claro. Czasem sami sobie, a czasem innym.
Cóż, dobrego smaku nie da się kupić - skomentowała pani Carnegie, jakby ona, imigrantka ze Szkocji, która przyjechała do Ameryki bez grosza przy duszy i nosiła staroświeckie stroje, była arbitrem elegancji. Omal się nie roześmiałam.
Zawsze czuję się inna. Gdziekolwiek jestem, zawsze czuję się odizolowana. Również dzisiaj. Zwłaszcza dzisiaj.
- Jesteś szalony – roześmiałam się.
Po raz pierwszy dzisiejszego wieczoru się uśmiechnął.
– Jestem szalony. Oszalałem na twoim punkcie.
Choć było to niezgodne z balową etykietą, przyciągnął mnie jeszcze bliżej. Czułam na policzku i ustach jego ciepły oddech, gdy pytał mnie:
– Agatho Miller, zostaniesz moją żoną? Teraz, zaraz?
Nagle w mojej głowie obok miłego uśmiechu Reggiego pojawiła się ostrzegawcza twarz Madge, ale odegnałam ją. I pomimo ostrzeżeń siostry – a może z ich powodu – odpowiedziałam mu z całą mocą swego pragnienia i uczuć.
– Tak, Archibaldzie Christie. Zostanę twoją żoną.
Wszyscy jesteśmy zawodowymi narratorami swojego życia, modelujemy historie o sobie, które przemilczają niewygodne prawdy i podkreślają nasze zmyślone tożsamości.
To nie program dnia mnie wyczerpał; to bezlitosna banalność ludzi.
- Po przeczytaniu wywiadu z panem w „Daily News” zgłosiła się do nas pokojówka służąca u państwa Jamesów w Hurtmore Cottage. Mówi, cytuję, że w obliczu pańskich łgarstw poczuła się zmuszona ujawnić prawdę. – Spogląda na Archiego, który siedzi osłupiały. Co on zrobił czy powiedział u Jamesów, z czego teraz miałby być rozliczany? Gorączkowo przeglądając w pamięci wydarzenia tamtego weekendu, zastanawia się, co zostało podsłuchane lub podejrzane. W ogóle chyba nie pamięta pokojówki, dlaczego miałby pamiętać? Służba powinna być niewidzialna, taka jest jej rola.
– Pokojówka powiedziała, że weekend w Hurtmore Cottage nie był zwyczajnym spotkaniem golfowym. Przede wszystkim było to świętowanie pańskich zaręczyn z kochanką, panną Nancy Neele.
I nagle dostrzegam jego. Spodziewałam się, oczywiście. Stoi u stóp schodów, przy kolumnie oddzielającej hol od saloniku. Nie wygląda imponująco, nie sprawia wrażenia silnego mężczyzny, aż go w pierwszej chwili nie poznaję. Kiedy jednak wysuwa się z cienia, widzę, że to on, bez wątpienia. I wiem, że czas nadszedł.