cytaty z książek autora "Ben Fountain"
Zabierzcie nas w bezpieczne miejsce. Z powrotem na wojnę.
Możesz głosować, zginąć za swój kraj, ale nie wolno ci wejść do baru i zamówić piwa.
Tutaj wszyscy są tacy konserwatywni, aż się pochorują, wyrucha ich ubezpieczalnia, wytransferują im miejsce pracy do Chin czy co tam jeszcze, i wtedy nagle: "Ojejku, co się stało? A ja myślałem, że Ameryka to najwspanialszy kraj pod słońcem, a ze mnie jest taki dobry człowiek, więc czemu wylądowałem w takim totalnym szambie?".
(...) coś w tym kraju zakleszczyło się na etapie dramatów nastolatków, rozbuchanego teatrzyku sponiewieranej niewinności i kojących kąpieli błotnych samousprawiedliwień i samoużalania.
Wszyscy ci dzisiejsi topowi jastrzębie, którzy odpuścili sobie Wietnam... [...]teraz zrobili się tacy twardzi i bojowi, pierdolą, że wróg może im naskoczyć [...]. Powinni dbać o wasze młode życie tak samo, jak zatroszczyli się o własne.
Jeśli istnieje jakiś szybki trik na wywołanie zespołu stresu pourazowego, to chyba musiałby wyglądać raczej podobnie, ale na szczęście dla Norma, dla widza, dla Ameryki, dla ponadczterdziestomilionowej widowni przed telewizorami Bravo dadzą radę, a jak! Źrenice jak spodki, tętno i ciśnienie krwi gdzieś w kosmosie, kończyny drżą od wywołanego stresem zrzutu kortyzolu, ale jest dobrze, jest git, nikomu nie odpierdoli, drużyna Bravo nie pęka, to nie weterani z Wietnamu! Można kazać im maszerować w samo piekło pokazu "światło i dźwięk" i dadzą radę, ale - no jasny gwint - to jednak świństwo zmuszać ich do czegoś takiego.
Chciałby, żeby choć raz i tutaj ktoś nazwał go mordercą dzieci, ale tutaj najwyraźniej nikomu nie przychodzi do głowy, że tam giną maluchy. Zamiast tego nic, tylko "demokracja", "rozwój", "brońmasowejzagłady".
(...) co nie znaczy, że rzeczy wielkie i kosztowne nie mogą być głupie. Titanic był durny. Enron, durnota. Hitler atakujący Rosję, debilizm.
Billy jest zbyt świadom własnych myśli i zanadto niechętny kościołom, żeby przystać na zupełnie naiwną ideę boga, więc może tak: związki chemiczne, hormony, potrzeby i popędy, wszystko to, co w nas tak mocarne i przerażające, że musimy nazwać to boskim.
Najbardziej dobija ta pieprzona przypadkowość, to, że różnica między życiem a śmiercią czy potwornym kalectwem sprowadza się czasem tylko do tego, że ktoś, idąc po żarcie, schylił się, by zawiązać sznurówkę, albo wybrał trzeci kibel w rzędzie, a nie czwarty, obrócił głowę w lewo, a nie w prawo. Przypadek. To strasznie ryje łeb.