cytaty z książki "Królestwo cieni"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Każdy człowiek (...) ma swoją wytrzymałość. Kiedy wszystko, co kocha, i wszystko, co nadaje sens jego życiu i sprawia, że jest tym, kim jest, zostaje mu odebrane, zniszczone, znika w płomieniach jak sucha drzazga. Człowiek dochodzi do wniosku, że ma już tylko jeden wybór. Może zdecydować, kiedy i w jaki sposób umrze.
Człowiek ma obowiązek bronić tych, których kocha,a nie przelewać ich krew,żeby ułatwić sobie życie.
- Wyglądasz dużo lepiej - powiedziała, klękając u boku Christophera, na którego policzkach na chwilę pokazały się dołeczki.
- Nie sądziłem, że można ulepszyć coś, co jest już doskonałe - zażartował - ale wierzę ci na słowo.
- Ciągle uważasz, że jestem okrutny. Myślisz, że nie powinienem pozwolić na tę miłość.
(...)
- W takim razie nie wiesz, co to miłość (...) skoro myślisz, że można jej zakazać. I to tylko ze strachu, że może się źle skończyć.
Miłość łączy na zawsze. Dwoje zamienia się w jedno. Pamiętaj o tym i ucz tego innych.
(…) dopóki nie spiszemy naszej historii, nigdy nie będziemy mieć jej naprawdę.
Niestety, ukształtowanych przez wiele lat nawyków nie da się pozbyć w jeden dzień.
Odkąd tylko zrozumiałem, czym jest miłość, zawsze kochałem Sóla, a on zawsze kochał mnie. Bardzo długo udawałem, że nic do niego nie czuję. Wiedziałem, że nie powinienem. W końcu jestem Caora Beo. Ale moje serce, Izoldo, zawsze wiedziało, że Sól i ja jesteśmy dla siebie stworzeni. Tylko on potrafił mnie uszczęśliwić i wiem, że ja uszczęśliwiam jego.
Nawet gdybym miał tego żałować do końca życia, nie zgodzę się, żeby cierpienia twoich bliskich przeważyły nad dobrem całego królestwa. Nie poświęcę przyszłości tysięcy ludzi dla ratowania kilku.
Christopher jest niezwykle honorowym człowiekiem. Nigdy nie posądziłbym go o kłamstwo. Nie oszukałby was po to, by osiągnąć jakieś własne, podstępne cele. Jeśli więc powiedział ci coś takiego, to dlatego, że naprawdę w to wierzy.
Gorzkie poczucie zdrady ścisnęło jej serce. W tej chwili po raz pierwszy poczuła, że rodzi się w niej ogromna wściekłość.
- Jak długo twoim zdaniem ci ludzie będą się starać, zanim stwierdzą, że nie jesteś wart ich wysiłków? – zapytał lodowato. – Ile czasu minie do dnia, w którym obudzisz się rano, a ich już nie będzie? I co wtedy? Będziesz się chował po krzakach, uciekając Wilkom!
- Czyżbyśmy znowu byli przyjaciółmi?
- Chyba tak (…) przynajmniej dopóki nie trafi mi się ktoś lepszy.
Christopher przewrócił oczami, a Wynter wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.
- Do diabła, kobieto, co z ciebie za potwór!? Mam z tobą same utrapienia! Dopiero teraz widzę, co czai się w tej twojej czerwonowłosej główce.
Ci ludzie zaraz zrobią z ciebie krwawego orła - mruknął i z uśmiechem obserwował, jak oczy Wilka stają się okrągłe z przerażenia. - Krwawego orła (...). Będziesz umierał, wrzeszcząc w męczarniach. A ja z przyjemnością tego posłucham.
Pragnęła, żeby ceremonia Fritha, którą Christopher tak uwielbiał, wystarczyła, żeby rozwiązać cały problem. Pragnęła tego, bo w głębi duszy czuła, że sprawy mają się jednak dużo gorzej, niż twierdził Ulfnaor.
Świat pogrąża się w ciemnościach, w których niedługo sam możesz utonąć (…). Nie wolno ci do tego dopuścić. Twoim obowiązkiem jest do tego nie dopuścić!
- To morderczyni – powtarzała sobie w myślach Wynter. – Groźna fanatyczka.
Trudno było jednak połączyć ten fakt z uśmiechniętą twarzą Hallvor.
Wynter spoglądając na siedzących mężczyzn i kobiety, nie mogła powstrzymać uśmiechu na myśl o ponurych doradcach Jonathona, przycupniętych w trawie na skraju lasu. Uśmiech szybko jednak zniknął, bo zdała sobie sprawę, że chociaż królewscy doradcy byli niepozorną gromadką wątłych staruszków, to mieli ogromną władzę.
- Wy cholerne dzikusy - wycedził przez zęby po hadryjsku. - Przeklęte włóczęgi! Sukinsyny! David zje wasze bawole serca, a przedtem wypali wam oczy! Słyszycie? Wy...
Nagle urwał, bo Ashkr podszedł do niego i kucnął, żeby spojrzeć Wilkowi w oczy. Moment strachu szybko jednak minął, a młodzieniec znowu bezczelnie zaatakował:
- Odsuń się kundlu! Zaraz zarazisz mnie swoimi pchłami!
- Nazywam się al-Sayyid Razi ibn-Jon Malik al-fadl. (...) Jestem wysłannikiem miłościwie nam panującego króla Jonathona. Jego wysokość wysłał mnie, abym odnalazł królewicza Alberona i spróbował przekonać go do porozumienia się z ojcem i rozpoczęcia pokojowych negocjacji.
Zarówno w oczach bladoskórego Merrona, jak i w ciemnym spojrzeniu Raziego widać było chłód i odrazę. Wynter zdziwiło nawet to niezwyczajne u jej przyjaciela zachowanie, przypominające kupca, który surowym wzrokiem ocenia braki wystawionego na sprzedaż towaru.
Hallvor połamała żebra nieboszczyka i otworzyła jego klatkę piersiową, po czym zawołała psy, żeby nakarmić je jego sercem. Podzieliła je na dwie części, a Wynter jak zahipnotyzowana patrzyła, jak wielkie psy podchodzą i ostrożnie odbierają swoją nagrodę z ociekających dłoni Hallvor.
Zastanawiam się teraz, czy jest cokolwiek, do czego nie byłbym zdolny. Gdybym był człowiekiem, gdyby było we mnie coś z człowieka, pewnie wiedziałbym, gdzie są jakieś granice. Ale przecież nie jestem żadnym człowiekiem, prawda? Jestem jakąś przeklętą maszyną! Nakręcaną kukiełką, którą kieruje tylko racja stanu, To dlatego wtedy, kiedy każdy normalny człowiek zacząłby działać, ja bezczynnie siedzę.