cytaty z książki "Słownik filmowy"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
O przełomie październikowym mówi Konwicki jako o czasie, kiedy to „ocknął się z zachłystu”, ale przemiany przyjął z rezerwą („spadałem na dno z aparatczikami i grzesznikami”), nie był bowiem „obrażonym paniczem” (jak Tyrmand?) ani kimś gotowym do stadnej odmiany. Powoli dochodził do siebie. I kiedy dziś rozważa problem metamorfoz, nagłych olśnień i konwersji, to widzi w tym problem łatwości nazywania. To kapitalne spostrzeżenie. Bo najłatwiej i najgłośniej zawsze przeistaczają się osobnicy, którzy mają predyspozycje do odwracania słów jak kota ogonem. Ich poczynania idą potem w ślad za nowymi hasłami. I jednego nie widzą: że lezą nadal jak barany w stadzie.
Jest w filmie znakomita kreacja sfrustrowanej życiowo, zdziwaczałej i ekscentrycznej idealistki, ofiary własnej megalomanii, uwodzącej młodzież mirażem „pełni życia”. Jakby z podtekstem, że wszelkie silne i magnetyczne osobowości, wywierające przemożny wpływ na innych, są trącone jakąś trudno wykrywalną chorobą. Jeśli jeszcze – a w tym sukces filmu – owo dziwactwo zostaje sprytnie zatopione w zwyczajności, to wtedy widząc jego złowrogie efekty, nie posiadamy się z osłupienia. Jakże łatwo wsączyć w dusze innych pokuśliwe, choć z gruntu fałszywe ideały, manipulując nimi w sposób socjotechnicznie doskonały.
W „Pełni życia panny Brodie” odnajdujemy więc przypowieść o tym, jak może przebiegać proces rozkwitu (i upadku) charyzmatycznych przywódców, prowadzących niezorientowanych i niedoświadczonych ludzi prosto do zguby. Długo mogą zdążać za takim przywódcą po drodze zagrożeń, w ogóle ich nie dostrzegając. Są ofiarami, nie wiedząc o tym.
Alfred J. Ayer, znany filozof języka, odkrył kiedyś rzecz nadzwyczaj – zdawałoby się – banalną. A mianowicie, że zdania typu „X jest popularny” lub „X przestał być popularny” tak naprawdę w niczym nie informują o Iksie, lecz tylko o tych, którzy je głoszą. Film Ashby’ego jest jak gdyby ilustracją tej tezy. To inni – widownia, społeczeństwo – stwarzają pewien image, narzucają wizerunek zależnie od swojej woli, a niezależnie od jednostki. Człowiek bez przeszłości ktoś znikąd, pusta karta – oto najlepszy materiał do podobnych operacji. W „Wystarczy być” marionetka ludzka, produkt telewizyjnego przemysłu, znajdzie się pod pręgierzem kamer, a manipulatorzy po programie zakrzykną: „Cóż za błyskotliwy umysł”. I oczywiście, bo sami go stworzyli.
(...) Rzecz kończy się ironicznym: „świadomość określa nasz byt”, co może znaczyć różne rzeczy, ale tu znaczy, że jednostka może się dziś dobić wszystkiego bez żadnej zasługi, bo i tak jej losem steruje fałszywa świadomość innych. Jest tylko jeden warunek: trzeba być nijakim, trzeba wyglądać jak wzorcowy produkt anonimowej inżynierii społecznej, należy być zerem. I można powiedzieć, że wielu się to udaje.