cytaty z książek autora "Marta W. Staniszewska"
Wiek jest tylko liczbą, a czas jedynie odliczaniem momentów. Nie jest ważne to, co było kiedyś, bo nigdy nie wróci, ani tym bardziej to, co przed nami, bo może nigdy nie nadejść. Liczy się tylko tu i teraz.
Jesteś dla mnie wszystkim, Rybko. Moją Agape i Erosem. Słońcem, wodą, tlenem, codziennym posiłkiem. Jesteś moją muzą. To dla ciebie chcę uczyć się i stawać się lepszym. To dla ciebie chcę tworzyć i dawać. Dla ciebie żyć. Żyć z tobą! Jak mógłbym oddychać, gdy ty pierwsza nie weźmiesz oddechu, jak moje serce mogłoby wybić uderzenie, bez twojego, nadającego mu rytm. Kocham twoje oczy, w których odbija się dobro, twoje różowe usta, twoje włosy niczym piaszczyste wydmy smagane wiatrem. Kocham twoje piersi, gdy ulegają moim pieszczotom, twoje jedwabiste płatki nabrzmiałe w podnieceniu, twój jęk, gdy dochodzisz w moich ramionach i wypowiadasz moje imię... Każdego dnia budzę się dziękując losowi, że mi cię ponownie zesłał.
Jeśli jest ktoś, kto czyha na ich szczęście to Aleks będzie musiał go znaleźć. Poruszy niebo i ziemię, lecz nie dziś. Dziś wieczorem wstrząśnie światem jednej dziewczyny. Blond anioła, którego kochał jak nikogo dotąd.
Każdy ma taki dzień, który zapamięta do końca życia. Taki moment, gdy jest w stanie przypomnieć sobie z przerażającą dokładnością miejsce, w którym przebywał, gdy usłyszał złą lub dobrą wiadomość, która miała wpływ na resztę jego życia.
Zaczesał je palcami do tyłu, bosko naprężając przy tym bicepsy i biegł dalej. Jak ja kochałam jego ramiona i mięśnie piersiowe, i pośladki, i… Dobra, uspokój się – skarciłam się w myślach, założyłam słuchawki na uszy i przyspieszyłam prędkość do ulubionej przeze mnie, aż muzyka porwała mnie w stan, w którym nie liczyło się nic oprócz biegu. Myśli już nie płynęły przez mój umysł, nie wprawiały ciała w niemiły dreszcz czy niepokój. Były obok, gdzieś poza mną, nieszkodliwe, obojętne, prawie przeźroczyste. Uwielbiałam ten błogi stan, w jaki wpadał wtedy mój zwykle niemal nieprzerwanie pracujący na maksymalnych obrotach umysł.
Pewność siebie jest fajna, pod warunkiem, że idą za nią czyny.
Jego powolna pieszczota potęgowała uczucie oddania. Czułam, że jestem jego, dawał mi to do zrozumienia każdym przeciągłym ruchem, każdym podnieconym oddechem rozlewającym się ciepłem na moich piersiach. Nie wiem jak to możliwe, ale niespodziewanie po dwóch poprzednich wyczerpujących do cna orgazmach, mym ciałem wstrząsnął kolejny. Szczytowałam drżąc i chłonąc go, podtrzymywana silnym ramieniem. Odczucie nie było tak intensywne jak poprzednie, ale sprawnie przedłużane w nieskończoność dłońmi Aleksa dało boski efekt wycieńczenia.
Boski Thor. Mój pierwszy. I w pewnym sensie ostatni. Wtedy zostawił mnie i porzucił, pomimo, że obiecał nigdy mnie nie opuścić. A teraz zjawia się tu i jak gdyby nigdy nic wita słowami „Witaj Rybko”. Po co zstąpił do Midgardu i znów zakłóca mój ciężko wypracowany spokój? Powinnam była go nienawidzić, obrzucić błotem, spoliczkować. Powinnam była… Nie wiedziałam, o co w tym wszystkim chodzi. Po co się zjawił w mgiełce intrygi? Czego chciał? Przygodnego seksu? Jeśli tak, to niech go szlag, pomyślałam. Teraz chciało mi się tylko wyć! Po co ja się oszukuję? Tęskniłam za nim, jak diabli. Nie umiałam się odnaleźć w świecie bez niego i bezustannie pamiętałam.
Ale chciał więcej – ciało i duszę, chciał, aby jej serce biło tylko dla niego, a każdą myśl zaprzątały gorące wspomnienia przyjemności, jaką może jej ofiarować.
Chciał, aby uśmiechała się, przypominając sobie jego uśmiech i płakała wraz z jego łzami. Bo on mógł być dla niej wszystkim, czego w życiu pragnęła, musiała mu tylko pozwolić.
To, co zrobiłeś z moim ciałem, to świąteczny cud.
Pragnął jej ust. Z ledwością opanowywał
obsesyjną wręcz chęć, aby zachłannie posiąść jej wargi, które teraz lekko rozchyliła w głębokim, niespiesznym tchnieniu. Byli tak blisko, że ich oddechy połączyły się w jeden oddech. Musiał ją pocałować. Musiał to zrobić właśnie teraz, jakby czuł, że lepszej chwili nie będzie… .
Nie jest ważne to, co było kiedyś, bo nigdy nie wróci, ani tym bardziej to, co przed nami, bo może nigdy nie nadejść. Liczy się tylko tu i teraz.
Chciałabym abyście pamiętali, że ta krótka książka, stworzona w szczególności dla kobiecej części czytelników, jest jedynie fikcją literacką, pierwszym wytworem mojej bujnej, aczkolwiek mocno ograniczonej wyobraźni.
Moja nienawiść do dnia po Bożym Narodzeniu była odwrotnie proporcjonalna do uczucia, jakim darzyłam mężczyznę leżącego obok mnie. Pode mną. Mój Boski Thor. Był dla mnie wszystkim i znacznie więcej, czego mogłam w życiu zapragnąć. Każdy z nim dzień był niczym wyjęty z jakiejś nierealnej baśni, która w przeciwieństwie do świąt nie kończyła się nigdy. I wciąż nie mogłam uwierzyć, że jest tu ze mną. Nasza droga do tej konkretnej chwili była tak pogmatwana, że z łatwością nadawałaby się na scenariusz filmowy. Począwszy od letniej nocy sprzed pięciu lat, gdy straciłam z nim dziewictwo, choć straciłam to nieodpowiednie słowo na to doświadczenie. Bliżej mu było do otrzymania niż straty.
Nie wiedziałam, ale nie dał mi czasu się nad tym dłużej zastanawiać, gdy uniósł moją nogę i oparł sobie na przeciwległym ramieniu, rotując moimi biodrami tak, że miał dostęp do wszystkich moich wrażliwych miejsc. Nasunął prezerwatywę. Ujrzałam jego boską twarz nad swoją, a w dole główka ciężkiego penisa oparła się o wrota do mojego wejścia. Jedną dłonią podtrzymywał moją nogę na swoim ramieniu, a drugą uwolnił z miseczki biustonosza pierś i zaczął powolne pieszczoty. Najpierw uciskał całą dłonią, potem zataczał kółeczka wokół sutka, aż wreszcie chwycił w palce, mocniej potarł i szczypnął leciutko, wywołując we mnie rozkoszny prąd, biegnący aż do wnętrza. Niespodziewanie, w tym właśnie momencie wsunął się na centymetr w moją śliską dziurkę, przełamując barierę mięśni i wycofał się na wejście. O matko! Zadrżałam i jęknęłam w pragnieniu. Zakręcił kółeczka kciukiem na uwrażliwionej dokuczliwie, mokrej łechtaczce i znów ruch na dwa centymetry w głąb.
Mężczyźni chcą tego, czego nie mogą mieć. Każdy z nas ma takiego małego kurwika w sobie. To tyczy się również kobiet. Gdy tylko kurwik zdobędzie to, o co zabiegał, szuka nowego obiektu zainteresowania. Ja tylko staram się nie zaspokoić kurwika w stopniu dążącym do znudzenia i odrzucenia.
Oh, myślałem o naszych młodzieńczych dniach,
Byliśmy tylko ty i ja,
Jakże młodzi, dzicy, wolni.
Dziś już nic mi cię nie odbierze
Szliśmy już kiedyś tą drogą
Lecz ona się już skończyła
Ty sprawiasz, że wracam po więcej.
Otaczaj się ludźmi, którzy kochają cię równie mocno jak ty ich i rób wszystko, aby ich nie stracić.
Nie wiem dlaczego odszedłeś. Nie rozumiem tego. W czym ona jest lepsza ode mnie? Dlaczego pokochałeś właśnie ją? To nie tak powinno być. Nie tak miało potoczyć się nasze życie.
Moje i twoje.
Nawet nie wiesz, jak mnie skrzywdziłeś. Jak złamałeś moje serce, jak pękło na tysiąc kawałeczków zaraz po tym, jak zniknąłeś... Proszę, wróć i złam je ponownie.
Tylko tego chcę. Tylko tego pragnę.
Kocham cię.
- Mikołaj nie zawsze spełnia nasze prośby... ale robi to celowo. Czasami jest tak, że daje nam nie to, czego chcemy, ale to, czego naprawdę potrzebujemy.
Każdy przecież początek to tylko ciąg dalszy, a księga zdarzeń zawsze otwarta w połowie.
Z pietyzmem pogładziłam wyraźnie zarysowane pagórki jego brzucha. Ideał to mało powiedziane. Mężczyzna pozujący do rzeźby Dawida, Michała Anioła, mógłby się nieco zawstydzić lub nieźle wkurzyć, gdyby spotkał Aleksa przypadkiem na swojej drodze, spacerując po ulicach Rzymu. Zwłaszcza, gdyby porównał swoje proporcjonalne, ale wątłe ciało z jego – potężnym, umięśnionym, generującym dreszcz podniecenia, a u niektórych także niepokoju.
Uśmiechnął się z wyraźną satysfakcją i bez ostrzeżenia, jakbym ważyła tyle, co powietrze, obrócił moje wciąż drżące w spazmach przyjemności ciało tak, że teraz piersiami dotykałam rozgrzanego od ciepła mojej skóry materiału pościeli. Udami znalazł się na zewnątrz moich, złączonych ze sobą. Dłonią uniósł mi biodra, wyginając moją pupę w wygodny dla siebie sposób i równie bezceremonialnie, ale niby opieszale, jakby ciesząc się każdym zdobytym centymetrem, posiadł mój mokry poprzednim orgazmem tunel, wsuwając się we mnie głęboko, aż poczułam jego ciężkie jądra na pośladkach.